niedziela, 23 marca 2014

1.

Mieszkałem w bardzo małym miesteczku, było to raczej ubogie miasto, lecz mieszkali też i zamożni, aczkolwiek moja rodzina do takich sie nie zaliczała. Byłem bardzo młody, miałem  17 lat, niedługo zbliżala się moja osiemnastka, do której mi sie nie spieszło gdyż tutaj tradycja nakazywała, że jeśli skończy się 18 lat jest się obowiązkiem wyprowadzić z domu i zacząć swoje życie, niezaleznie od tego czy ma sie coś na start czy nic, nikogo to nie interesowało gdyż każdy zaczynał tak swoje życie. Ja bałem się tego momentu gdyż wyglądałem jeszcze jak dziecko, często nawet znajomi mojej mamy czy ojca zwracali się do mnie jak do małego dziecka przynosząc czekolade i głaskając mnie po buzi, może faktycznie na to zasługiwałem, ale nie czułem się inaczej, po prostu byłem jeszcze małym bezbronnym chłopcem, któremu brakowało rodziców. Pewnego dnia wracałem autobusem ze szkoły, było już chłodno, wlaściwie ostatki lata z mocnymi już prześwitami jesieni, ludzie oczywiście zmieniali swoje garderoby wraz z pogodą, dlatego też większośc była ubrana w płaszcze, kominy, chusty i różne tego typu rzeczy, ja za to miałem na sobie tylko cieplejszą bluze, bo ni miałem aż takiego wyboru żeby zakladać to na taką pogode,a to na inną. Ponadto bluza jaką na sobie mialem nie była niewiadomo jak nowa, wrecz przeciwnie, była już wypłowiała, ale nie miałem wyboru. Zająłem miejsce siedzące w autobusie i w małych rączkach ściskałem bilet, do autobusu wsiadł wysoki mężczyzna, nie wydawało się żeby potrzebował jeździć autobusami, wyglądał jak milion dolców, przyglądałem mu się mierząc go co chwile, jego perfumy rozeszły sie po całym autobusie, wszyscy na niego patrzyli łącznie ze mną. Mruknąłem tylko chowając nosek w zagłębiu zasuniętej pod szyje bluzie. W końcu jakaś starsza babcia wsiadła do autobusu, więc i ja wstałem ustępując jej miejsca, chcąc niechcąc stanąlem obok meżczyzny, zauważyłem na jego ręku rolexa, byłem w szoku jak można nosić takie drogie zegarki, przecież on warty był z 40 tysiecy jak nie więcej, patrzyłem z podziwem, po chwil odwróciłem sie, on takze odwrócił sie rozmawiajac z kimś przez telefon w innym języku. Patrzyłem przez szybe, w końcu moją uwage przykuło ogłoszenie, ktoś poszukiwał kogoś do wynajmu pokojów, była to dośc dobra cena, wiedziałem że jestem w stanie zdobyć tyle w miesięcu, zreszta dostawałem marne grosze ze stypendium, więc może udałoby mi sie, robiłem to z myślą o nadchodzącej pełnoletności i mojej wielkiem wyprowadzce. Wyciągnąlem rękę po ostatni listek z ogłoszenia chcąc go zerwać, nagle moja dłoń zderzyła sie z dłonią wysokiego mężczyzny,który także chwycił za karteczke, wtedy spojrzałem na niego, a on na mnie.  Nie rozmawiał już przez telefon tylko patrzył na mnie z góry, zrobiło mi sie gorąco, wiedziałem, że on bez niczego może sobie to wziac, ale po co jemu takie mieszkanie? - Do czego Ci potrzebny ten numer telefonu? [ spytał po hiszpańsku jak przedtem z kimś rozmawiał, lecz ja nie zrozumiałem tego zupełnie, patrzylem na niego, a on po chwili mruknął pod nosem chyba zażenowany tym,ze nie znam języka, zwrócił się do mnie ponownie tym razem w moim języku - po co chciałeś zerwać ten listek? [spytał, a ja zająkałem się widząc jak patrzy na mnie z politowaniem - no, y to znaczy... po prostu chciałem zadzwonić i spytać.. [odpowiedziałem, ludzie w autobusie patrzyli na mnie łącznie z nim - ha.. o co spytać? [pytał mnie ciągnąc ten temat, ja cały poczerwieniałem nie wiedząc jak z nim rozmawiać - Szukam pokoju do zamieszkania, jak sam Pan widzi cena jest niewysoka.. [odpowiedziałem już pewniej, a on przepisał sobie numer telefonu do swojej komórki i podał mi listek, miałem troche skurzone i ciemne od węgla ręce gdyż paliłem czesto w picecu, widziałem jak patrzy na moje małe rece podając mi ten listek - dziękuje..[odpowiedziałem miłym tonem spoglądając mu w oczy, był bardzo zadbany, lśnił sie po prostu, a na mnie patrzył jak na najgorszego karalucha. Wysiadłem z autobusu razem z nim, gdy zobaczyłem do jakiego samochodu zmierza aż mi dech zaparło, to było coś nieprawdopodobnego. Zanim wsiadł zapalił papierosa i oparł się o piękny samochód, pokręcił głową widząc mnie jeszcze, a ja odwróciłem szybko glowe i ruszyłem jeszcze 2 kilometry pieszo, gdyż nic nie jechało tam gdzie mieszkalem. Wróciłem do domu i zjadłem obiad, który mama zrobiła po czym pochwaliłem sie jej ocenami i numerem telefonu z ogłoszenia, cieszyła sie widząc, ze jestem zaradny, choć tak naprawde nie wiedziała co ja czuje,ze potrzebuje zostać, bo nie czuje sie na siłach zamieszkać sam. - coś się stało Bill? wyglądasz na przygnębionego, nikt Ci nie dokuczał? [spytała z troską, a ja przypomniałem sobie ta żenującą akcje z autobusu - Nie mamo, po prostu nie czuje sie najlepiej. Moge zadzwonić z domowego pod ten numer z ogłoszenia? [spytałem, a ona pokiwała głową mówiąc tylko żebym załatwil to zwięźle gdyz i tak ne ma za co opłacić rachunków. Wybrałem więc numer i czekałem na połączenie, odezwała sie jakaś Pani, wiec spytałem o szczegóły i umówiłem sie z nią jutro o 15 pod podanym przez nią adresie..- do widzenia i do zobaczenia [powiedziałem żegnając sie kulturalnie i rozłączylem sie mówiąc o wszystkim mamie, po zym udałem sie do siebie do pokoju. A już następnego dnia...

1 komentarz:

  1. ~Bardzo fajnie się zaczyna. Będę czytać (:
    I również, życzę duuużo weny.

    OdpowiedzUsuń