niedziela, 25 maja 2014

40.

(...) Kilka tygodni pozniej czulem sie wreszcie normalnie. Tom jak chcialem mial mnie daleko w dupie co mi odpowiadalo, bo nie wtracal sie w moje sprawy. Pewnego dnia spotkalem go razem chyba z jego nowa dziewczyna, dziwil mnie fakt, ze zanim byl ze mna tez mial same dziewczyny i pozniej jak juz nie bylismy takze same laski, wyglada na to,ze bylem jego jedynym. Powiedzialem zwykle czesc, a on na moment mnie zaczepil chwytając za rękę, spojrzalem na niego troche niezrozumiale.
- Poczekaj,  gdzie Michael?
- W domu z mama. -odpowiedziałem krótko
- To dlaczego go nie zabrales ze soba, albo mi nie powiedziales?
- Tom, bo ide tylko do sklepu i nie mam za wiele pieniedzy,a wiesz jakie sa dzieci zacząłby mi płakać chcąc jakieś rzeczy.. a od rodzicow nie bede ciagnal, wiec zostawiłem go  z mama.
- Dlaczego mi nie powiedziales, ze Ci brakuje?-spytal podchodzac blizej i patrząc w moje oczy
- Bo to sa moje potrzeby i na nie sam powinienem sobie zarobić..-mruknalem, a on wyjal z kieszeni kase.
- Nawet jesli..masz mi to mowic, bo to ze nie chciales alimentow to Twoja sprawa..wiec mam prawo Ci dawac te pieniadze -mruknal wciskajac mi w reke. Westchnalem cicho i odsunalem sie mówiąc ciche "dzięki" i odszedłem idac dalej przed siebie.
Wrocilem do domu z duzymi zakupami, ktore rozpakowalem i korzystajac z tego, ze Michael spal zalogowalem sie na jeden portal randkowy. Opisalem siebie i to, ze mam dziecko zeby pozniej nie bylo niedomowien. Napisal do mnie od razu pewien gosc, byl po 30 i byl policjantem. Zdziwilem sie troche, ale spodobal mi sie bardzo. Rozmowa przebiegla bardzo mile tak, ze bylismy umowieni na dzis wieczor. Podekscytowany zadzwonilem do Toma żeby spytać czy w ogóle ma czas.
- Czesc, mozesz rozmawiac?
- Tak, co tam? -spytał
- Bo chcialbym dzis gdzies wyjsc, moge zostawic na noc u Ciebie Michaela? -spytalem przygryzajac dolna warge, bo nie byłem pewien czy się zgodzi.
- Tak, a gdzie sie wybierasz? -spytal ciekaw, a ja glupi bez zastanowienia od razu mu sie wygadalem.
- Do tego dobrego clubu, gdzie kiedys chodzilismy..-gdy to powiedzialem strzelilem sie w czolo...jak moglem byc taki bezmyslny..no, ale gdy zgodzil sie poszedlem sie szykowac. Bylem troche zdenerwowany faktem nowo poznanego goscia w sieci, ale chcialem byc z kims w końcu szczesliwy i miałem nadzieje, że dobrze trafiłem tym razem. Gość ze zdjęcia i z rozmowy wydawał się być całkiem w porządku.
Wieczorem wyszedlem kiedy jeszcze Toma nie bylo, pojechalem pod dyskoteke czekajac na tego przystojniaka. Po chwili ktos od tylu zaslonil mi oczy, mial szorstkie dlonie, jakby stare? odwrocilem sie, a przede mna stanal gosc nie po 30, a po czterdziestce. Był stary i brzydki do tego ubrany w jakieś stare łachy. Spojrzalem na niego rozczarowany, znow wyszla moja naiwnosc.
- Chyba nie mamy o czym rozmawiac..-mruknalem nieprzyjemnie od razu.
- To nic wielkiego..zabawimy sie i po wszystkim-powiedzial z usmiechem.
- Prosze nie byc smiesznym..-warknalem chcac odejsc, ale on zlapal mnie bardzo mocno.
- Pomocy! -krzyknalem wtedy ochroniarz stojacy na bramce podbiegl i strzelil go z calej sily w pysk, zlapal mnie za reke i usmiechnal sie lekko.
- Juz okej..-mruknal, spodobal mi sie, byl wysoki, napakowany.
- Dziekuje.. moze w ramach rekompensaty postawie Ci drinka? -spytałem, moje serce wciąż jeszcze biło, nienawidziłem gdy ktoś próbował coś wyciągnąć ode mnie na siłe, to było naprawdę nieprzyjemne po tym wszystkim co przeszedłem i został mi do tego uraz.
- Uhum..bardzo chetnie tylko za godzine jak skoncze prace -mruknal przygladajac mi sie caly czas. Zgodzilem sie wchodzac do srodka, gdzie zamowilem pierwszego drinka. Godzina dosc szybko minela, ale on jeszcze nie przyszedl. Moze mnie wystawil?
Poczulem na biodrach czyjes duze i silne dlonie. Usmiechnalem sie lekko i odwrocilem sie, a on juz stal przytulony do moich plecow.
- Strasznie chudy jestes..-wyszeptal mi na ucho.
- Oj wiem..-zasmialem sie, a on usiadl obok.
- To co proponujesz do picia? -spytal
- To co teraz pije jest dobre -powiedzialem z usmiechem, a on zamowil dwa razy to samo. Stuknalem sie z nim szklaneczka.
- Tak w ogole to jestem Sam. -powiedział swoim męskim i niskim głosem
- A ja Bill..-powiedzialem z usmiechem patrzac na niego, caly czas patrzyl na moje usta.
- Twoj wzrok mnie peszy..-zasmialem sie cicho upijajsc drink, a on polozyl dlon na moim biodrze i usmiechnal sie.
- Ladny jestes..dlatego patrze.
- Dziekuje -powiedzialem z usmiechem patrzac na niego.
- Moze.. moze podasz mi numer do siebie? -spytal mrużąc seksownie oczy
- Jasne, zaczekaj -wyjalem z kieszeni telefon, na ktorym na tapecie byl Michael
- To moj syn..-powiedzialem, a on usmiechnal sie lekko
- Spoko..nie musisz sie tlumaczyc, to jak dasz mi ten numer? - był bardzo bezpośredni.
Podalem mu numer i usmiechnalem sie lekko gdy zapisal. Siedzielismy jeszcze dluzsza chwile, troche mnie juz zakrecil ten alkohol.
- Chodz pojedziemy juz do domu -mruknal i chwycil mnie za reke, zszedlem z krzesla i ruszylismy do wyjscia. Pozegnal sie ze znajomymi i wyszedlismy. Nie był taki jak większość i nie chciał wykorzystać tego, że byłem troche pijany. Znalazlemsie z nim w taksowce, podalem mu adres pod ktory zawiozl mnie taksowkarz. Przysunal sie blisko i przytulil mnie mocząc swoimi ustami moj policzek. To bylo takie przyjemne.
- Do zobaczenia maleńki..
- Do widzenia Sam -powiedzialem z usmiechem i wysiadlem idac chwiejnym krokiem do domu. Zastalem tam Toma, zdziwilo mnie to troche, bo mial wziac malego do siebie.
- Ty tu? -spytalem opierajac sie o sciane
- Tak tu, a Ty gdzie byles? -spytal
- Mowilem Ci, ze jade sie spotkac z kims..
- No i jak? -spytal, byl jakis dziwny
- Smieszna sprawa, ale bylo okej-mruknalem idac na gore po schodach. Polozylem sie i przykrylem zasypiajac dosc szybko.
Z samego rana obudzil mnie sms.
- "Co powiesz na wspolny obiad? chcialbym Cie blizej poznac"
przetarlem oczy i westchnalem, okropnie bolala mnie glowa. Nie odpisalem mu jeszcze, bo nie mialem sil myslec o tym. Zszedlem na dol i spojrzalem na Toma, ktory nadal siedzial na kanapie.
- Ktora godzina? -spytalem cicho
- Jakos po szostej..-mruknal i wyjal papierosa zapalajac go.
- Cala noc tu przesiedziales? -spytalem idac do kuchni.
- Ta, bo co? -spytal niezbyt milo
- Nic.. jak chcesz to idz sie do mnie przespij..-mruknalem robiac sobie kawe. A on poszedl na gore po moich slowach. Usiadlem zmeczony przy stole i podparlem na rece buzie mieszajac leniwie kawe. Postanowilem odpisac na sms Samowi.
- "W sumie to bardzo chetnie. Zadzwonisz pozniej?" -napisalem i upilem lyk i po chwili juz dostalem odpowiedz. - "Tak.. pewnie :) "
- "To do uslyszenia" -napisalem i gdy skonczylem pic kawe poszedlem do placzacego Michaela. Wzialem go na rece i usmiechnalem sie calujac jego slodkiego pysia.
- Glodny moj ksiaze? -spytalem idac z nim do kuchni, machal lapkami jak szalony. Postawilem wode na mleczko i usiadlem z nim patrzac na niego. Do kuchni weszla mama, ktora przywitala mnie calusem w policzek, usmiechnalem sie do niej.
- Pozno wczoraj wrociles? -spytala
- Po pierwszej..a co? - spytalem
- Nic..moge wiedziec gdzie byles?
- Mamo... no okej. Bylem w klubie z kolega..-mruknalem patrzac na syna, ciągle mnie kontorolowała co niezbyt mi pasowało, bo bylem już dorosły.
- Mam nadzieje, ze wiesz co robisz -powiedziala z usmiechem. Podalem jej Michaela i sam poszedlem do siebie zeby sie ubrac. Tom spal w spodniach bez koszulki, byl przytulony do mojej poduszki. Podszedlem blizej i przykrylem go delikatnie, bo bylo chlodno. Bardzo ładnie wyglądał śpiąc tak spokojnie, jak zresztą zwykle. Przyglądałem mu się chwile, a potem zacząłem szukać czegoś do ubrania w szafie.Kiedy sie ubralem zszedlem na dol i nalalem mleka do buteleczki podajac ja mamie.
- Masz czas po poludniu?
- Chyba tak..Loren miala przyjsc, a cos sie stalo?
- Nie, ale umowilem sie z kims na obiad..
- No moge z nim posiedziec, to nie jest problem -usmiechnela sie.
- Dzieki -mruknalem z usmiechem.
   Po poludniu szykowalem sie przed lusterkiem, poprawialem wlosy i lekki makijaz. Akurat zszedl Tom przygladajac mi sie.
- Wychodzisz gdzies z malym?
- Nie, sam -powiedzialem spokojnie ubierajac buty. Nie odezwal sie do mnie wiecej. Usiadl z mama w kuchni i wzial na kolana maluszka, z którym zaczął się bawić.
- Ide, bede pod wieczor. -mruknąlem wychodzac, pod dom swoim sportowym samochodem podjechal Sam. Wsiadlem i przywitalem sie z nim calusem w policzek.
- Co slychac? -spytałem z uśmiechem zapinając pas
- Pieknie wygladasz..-usmiechnal sie przygladajac mi sie.
- Dziekuje..-powiedzialem z usmiechem. Po chwili podjechalismy pod ladna restauracje, nie bylem tu jeszcze nigdy. Razem weszlismy i usiedlismy przy oknie gdzie byl piekny widok na miasto. Sam przez caly czas mi sie przygladal, byl bardzo przystojny, sprawial wrazenie takiego agresywnego, ale podobało mi się to bardzo, wiedziałem, że jestem bezpieczny przy kimś takim.
- Skad Ty pochodzisz? -zapytałem ciekaw
- Hm..urodzilem sie w Albani.. i mieszkalem raz tam, a raz w Macedoni..od trzech lat mieszkam tu z moja corka.
- Masz dziecko? -spytalem zdziwiony patrzac na niego.
- Tak, ma juz 13 lat..-mruknal biorac karte do reki, zdziwilo mnie to, ale nie mialem nic przeciwko, bo sam mialem Michaela.
- No to fajnie -powiedzialem z usmiechem i wybralem jakas salatke z kurczakiem, a do tego lampke bialego wina. Sam wzial jakies mieso i piwo. Czekalismy przygladajac sie sobie przez cały czas.
- Musze Cie troche podtuczyc..
- Tak mi dobrze -zasmialem sie
- No tak wygladasz rewelacyjnie..-chwycil moja dlon w swoja duza i pocalowal jej wierzch. Mruknalem przyjemnie patrzac na niego z przygryziona dolna warga.
- Nie kuś..bo zwariuje -zasmial sie patrzac caly czas na mnie.
- Przeciez tego nie robie..-mruknalem i powoli zaczelismy sie do siebie zblizac, chyba tez chcialem tego pocalunku. Juz mial musnac moje usta, gdy uslyszalem.
- Bill! -wykrzyknal Tom patrzac na mnie, momentalnie odsunalem sie patrzac na niego. Skad wiedzial, ze tu jestem?
- Co Ty tu robisz?
- No, bo.. Michael chyba zle sie czuje i nie wiemy co mu jest..musisz szybko przyjechać do domu..
- Jak to? -wystraszony sie podnioslem i spojrzalem na Sama.
- Musze jechac..przepraszam Sami-wyszeptalem cicho, a on pokiwal glowa i usmiechnal sie.
- Wszystko rozumiem, dziecko to nie żart -mruknal z usmiechem, a ja wybieglem wsiadajac do samochodu Toma. Wsiadl chwile pozniej i spojrzal na mnie dziwnie.
- Tom jedz szybko..
- Przeciez jade..-mruknal unoszac brew do gory.
- Tak sie wystraszylem..-powiedzialem zdenerwowany chcac byc jak najszybciej przy malym. Tom byl jakos dziwnie spokojny co mnie zdziwilo. Po pietnastu minutach podjechalismy pod dom. Wbieglem do srodka i zaczalem go szukac, wreszcie trafilem do pokoju w ktorym byla mama, ktora przylozyla palec do ust zebym byl ciszej.
- Dopiero zasnal..-wyszeptala cicho, a ja podszedlem do lozeczka wzdychajac. Spal tak slodko z paluszkiem w buzi, ktorego ssal. Poczulem obecnosc Toma za moimi plecami, mruknalem cichutko patrzac na syna.
- Tak bardzo sie wystraszylem mój malutki..-szeptałem
- Juz dobrze, prawda? -spytal Tom mamy, a ta pokiwala glowa i wyszla. Odwrocilem sie i rowniez zmierzylem do drzwi, zszedlem na dol i usiadlem na kanapie z telefonem.
- Ale co mu tak właściwie było? -spytałem patrząc na mame i Toma.
- Płakał i trzymał się za brzuszek -odpowiedział Tom, a mama skinęła głową, to było jakieś dziwne co mówili. Jakby tak nagle się uspokoił? Nie odezwałem się już więcej nic, napisalem tylko Samowi sms.
- "Wszystko w porzadku z malym, przepraszam, ze tak Cie zostawilem"
- "Bill, to normalne. Dobrze, ze jestes taki opiekunczy, nie masz misie z czego tlumaczyc." -napisal, a ja usmiechnalem sie. Cieszylo mnie to, ze byl taki wyrozumialy.
Obok mnie na kanapie usiadl Tom, a raczej polozyl sie, spojrzalem na niego kontem oka i odlozylem telefon na stolik.
- Skad wiedziales, ze tam jestem?
- Nie wazne.. -mruknal pijac wode z butelki.
- Sledzisz mnie? -spytalem niezadowolony.
- Chyba zwariowales, ze mam na to czas.. w dupie mam co Ty robisz i komu dupy dajesz..
- Nie daje nikomu! -krzyknalem zdenerwowany.
- No no -rozesmial sie kpiac ze mnie, byl bezczelny.
- Wez sie odpieprz i daj mi swiety spokoj do cholery! -warknalem i wstalem zly zapominajac, ze zostawilem telefon, ktorym zajal sie Tom wypisujac jakies bzdury do Samiego.
- Tom, przeciez Bill sie dowie.. -
- Nawet jesli, co z tego..musze jakos sie do niego zblizyc, chce sie wreszcie ustatkowac, sama wiesz i musisz mi w tym pomoc.
- Tylko jak?
- Wyjedzmy na domki.. pozniej wezmiesz z tata Michaela, a my zostaniemy sami..
- Zobaczymy co to bedzie..ciszej bo Bill juz idzie..
Wszedlem do salonu i spojrzalem zly na Toma. Wzialem telefon i poszedlem do siebie, bylem zablokowany przez Sama, tylko czemu? przeciez bylo okej.. moze jednak zirytowalo go moje zachowanie podczas ktorego go zostawilem? zszedlem jeszcze na moment na dol i spojrzalem na Toma, ktory jadl zupe, bo nie dawało mi to spokoju.
- Pisales cos z mojego telefonu?
- Dobrze sie czujesz? -spytal od razu
- Jesli to Ty to pozalujesz tego! -warknalem, a mama sie wtracila.
- Bill daj wreszcie spokoj..ja mam dosc tych klotni. W ogole dzwonil tata, bo ma urlop i chce jechac z nami na domki. Jedziemy? -spytala patrzac na mnie i na Toma, zgodzilem sie bez namyslu, potrzebowalem takiego odpoczynku.
- No pewnie, swietny pomysl. A kiedy?
- Juz jutro.. ale z samego rana-powiedziala z usmiechem patrzac na nas.
- Super naprawde -zadowolony spojrzalem na Toma, ktory pochlanial juz drugi talerz zupy.
Sprawe z Samem zostawilem na pozniej, poszedlem na gore spakowac potrzebne rzeczy na jutro, w koncu bylo juz po 18, bylem tylko ciekaw czy Tom tez pojedzie z nami. Nie wygladal na takiego co by lubil takie wypady rodzinne czy cos takiego. Maly oczywiscie obudzil sie gdy pakowalem rzeczy dla niego, wiec musialem kogos zawolac.
- Mamo?
- Tak? -spytala
- Jest jeszcze Tom?
- Pojechal po jakies rzeczy, bo jednak jedzie z nami. -nie odezwalem sie juz nic, bylem ciekaw jak to bedzie wygladalo. Gdy jakims cudem udalo mi sie to spakowac zaczalem sie bawic z malym, pozniej zszedlem zrobic mu jesc, gdy zobaczyl tate od razu wyciagnal do niego rece.
- Kto to jest? dziadziu? -spytalem z usmiechem patrzac na nich.
- Tato mnie tez tak ponos chwile..tesknie za tymi czasami, teraz nikt mnie nie nosi-zasmialem sie, a on pocalowal mnie w policzek lekko przytulajac do siebie, a zazdrosny Michael zaczal mnie bic po glowie.
- A Ty! niedobry! -zasmialem sie patrzac na jego mine. Do domu po chwili wszedl Tom z jakas torba, spojrzalem na niego, a pozniej znow na synka, ktory tym razem wystawil lapki do Toma, wzial go i zaczal calowac, ladnie razem wygladali.
- Bill stancie razem, zrobie Wam zdjecie -zaproponowal tata, wiec ustawilem sie przy Tomie, ktory objal mnie lekko. Dziwnie sie czulem, nie chcialem by to robil, bo niby dlaczego po tym wszystkim? Mieliśmy udawać kochających sie braci? czy kochanków? jak dla mnie bezsensu, ale nie chcialem robić przykrości ojcu. Po kilku zdjęciach spojrzalem na zegarek, bylo juz po 21 , wiec wzialem malego do spania, ale wcale nie chcial zasnac.
- Tom! -krzyknalem, a jemu oczy zrobily sie takie wielkie, byl gotow do zabawy, zaczal sie smiac i piszczec. Do pokoju wszedl Tom w samych bokserkach i spojrzal na mnie. Wtedy ja też mu się przyjrzalem, bo był taki wyrozbierany, a wcale ciepło nie było..
- Co jest?
- Uspij go.. ja juz nie daje rady, wszystko go smieszy i chce się bawić..
- Mm..sprobuje -powiedzial i polozyl sie na moim lozku. Zaczal go glaskac i noc nucic, ale ten nic, śmiał się i kopał nóżkami po pościeli.
- Ta ta! -pisnal klepiac miejsce obok siebie, to bylo takie slodkie. Polozylem sie obok, Tom nie przestawal go glaskac, przygladalem sie temu z boku. Sluchajac tych nuceń Toma sam zasnalem zmeczony w spokoju.
   Nastepnego dnia obudzil mnie z rana budzik. Podnioslem sie leniwie przeciagajac, Michael juz nie spal, patrzyl na mnie caly czas. Nasze dziecko bylo naprawde inne niz wszystkie,az mnie to czasem dziwilo. Podszedlem do niego i wyjalem go z lozeczka calujac jego male usteczka, usmiechniety zaczal jezdzic po mojej buzi paluszkami. Przewinalem go i ubralem schodzac na dol, rodzice pakowali ostatnie rzeczy. Jechalismy na dwa samochody, wiec  zeby Tom nie byl sam poszedlem do jego samochodu i wsiadlem.
- Czesc
- No czesc -mruknal zaspany i wzial na kolana Michaela calujac go .
- Szybko Ci sie udalo go uspic..- pochwalilem go, a on zamial sie.
- Jego nie, ale Ciebie..-zrobilo mi sie glupio, gdy to powiedział.
- Jedz, bo rodzice juz ruszyli -mruknalem zmieniajac temat. Podal mi Michaela i ruszyl. Przed nami byl kawalek drogi, wiec ulozylem sie wygodnie patrzac przez szybe. Milczelismy, bo nie mielismy o czym rozmawiac, jak zreszta zwykle. Po kilku godzinach bylismy na miejscu, bylo tu niesamowicie. Gosc ktory byl z nami umowiony przyniosl klucz zyczac nam udanego pobytu. Wnieslismy polowe naszych toreb do srodka i zadowoleni wyszlismy patrzac na widoki. Wszystko bylo naprawde mega, takie czyste powietrze, woda i w ogole. Nie byl to czas na kapiel, bo bylo jeszcze chlodno, ale bylo naprawde super. Wieczorem zapalilismy grilla, siedzielismy rozmawiajac i opowiadajac rozne rzeczy, wciaz jeszcze z tego wszystkiego nie spytalem Sama o co chodzi..
Jakos dwa dni pozniej Mama i Tata wzieli na spacer ze soba Michaela, ja lezalem w lozku odpoczywajac, gdy oni albo Tom się nim zajmowali mialem chwile dla siebie, ale nie zdarzało się to zbyt często, bo był przywiązany do mnie. Na dworze zaczelo strasznie padac, wstalem idac do Toma pokoju zaniepokojony, że tak leje, a ich jeszcze nie ma.
- Oni wzieli Michaela na spacer..zobacz jak bardzo pada..
- Spokojnie, zadzwonie do nich.-mruknal niezbyt przejety wyjmując reke ze spodni, chyba przeszkodzilem mu w czyms waznym.
- No czesc, gdzie Wy jestescie?
- Tom my pojechalismy do domu, straznik ktory pilnuje kazal nie wracac, bo bylo by to zagrozeniem.. musicie przeczekac te deszcze.. -Tom mial na glosnym, wiec wszystko slyszalem, zmartwiony usiadlem patrzac na niego. Z jednej strony dobrze, bo Michaelowi nic sie nie stanie, a z drugiej..
- Dobra, pilnujcie małego..przyjedziemy najszybciej jak to bedzie mozliwe.
- Nie martwcie sie..-powiedziala, a Tom sie rozlaczyl. Spojrzalem na niego wystraszony i poszedlem do malej kuchni robiac sobie kawe, nie pasowało mi to wszystko.
Szkoda, ze ten pobyt skonczyl sie tak bezsensu..Usiadlem patrzac przez male okno, deszcz lał niesamowicie, na dworze bylo czarno. Co godzine robilo sie coraz ciemniej, jakos nieprzyjemnie mi bylo, czulem taki strach. Wieczorem gdy przyszlo do spania siedzialem patrzac w lampke, ktora zgasla w jednej chwili zgasła.
- Toom..?
- Czekaj -mruknal zapalajac swieczke, ruszyl do mnie rozebrany.
- Chodz do mojego pokoju jak sie boisz..-powiedzial obojetnie i ruszyl, oczywiscie ze sie balem. Poszedlem za nim i usiadlem na lozku.
- Ja to mam zawsze pecha..-mruknalem cicho
- Nic nie zrobisz.. taka natura -powiedzial spokojnie patrzac na mnie. Westchnalem cicho i polozylem sie obok niego jak kiedyś.
- Boisz sie burzy? -spytal z kpina spoglądając na mnie
- To nie burza..tylko jakas wichura i tak..boje sie -westchnalem
- Nie boj sie..-mruknal i wtedy tak glosno walnal piorun, ze az sie zatrzaslem, sam on nie mial teraz spokojnej miny.
- Chyba cos rozjebalo..-mumruknal wstajac, wtedy zlapalem go za reke.
- Gdzie idziesz? Tom nie zostawiaj mnie..
- Ide tylko sprawdzic czy okna sa pozamykane, zaraz do Ciebie przyjdę..-powiedzial, a ja sie przytulilem do poduszki czekajac na niego. W koncu przyszedl, spojrzal na mnie i przyblizyl sie, ukrylem glowe kladac ja na jego klatce piersiowej. To nie powinno miec miejscsa ale byl jedyna osoba, ktora teraz mialem.
- Chce zeby przestalo padac..
- A ja chce.. -niedokonczyl tylko zaczal mnie calowac. Odwzajemnialem pocalunek czujac jak wsuwa swoj jezyk w moje usta.
- Ohh.. -jeknalem, poczulem jak zdejmuje moje spodnie i majtki, a potem kladzie swoje dlonie na moich posladkach. Szybko zaczal rozbierac reszte moich ubran i swoich, nie odzywalem sie nic, on takze milczal ciagle calujac mnie i dotykajac. Schylilem sie i wsunalem sobie jego czlonka w usta, zaczalem go ssac patrzac na niego do gory, mruczal z przyjemnosci gladzac moja glowe, zaczal poruszac biodrami bym troszke szybciej sobie z nim radzil. Zachowywaliśmy się teraz jak zwierzęta, jakbyśmy pragnęli tego niewiadomo jak, oboje chcieliśmy sprawić sobie wzajemnie najwięcej przyjemności. Gdy juz caly twardy pulsowal mi w ustach wyjal go z nich i polozylem sie na nim, a on uniosl i rozchylil moje posladki nabijajac go na moja dziurke. To bylo takie przyjemne, tak bardzo mi tego brakowalo. Zaczalem poruszac sie po nim, on od czasu do czasu poruszal szybciej biodrami wtedy krzyczalem z rozkoszy. Zmienilismy pozycje, oparlem sie rekami o lozko i wypialem sie w jego strone, wszedl we mnie zwinnie i zaczal mnie mocno pieprzyc, gładził z przodu mój brzuch czasem całując moj kark i jęcząc mi przyjemnie do ucha, to było takie podniecające dla mnie.
- Ohh tak..-mruczalem jezdzac dlonia po swoim czlonku. Polozylem sie po chwili na lozku, a on rozchylil moje nogi i wszedl we mnie kladac sie na mnie. Zaczal mnie calowac i lizac robiac czasem malinki na mojej szyi. Na sam koniec po dwoch godzinach seksu spuscil sie we mnie i opadl obok, przutulilem sie do niego i zamknalem oczy ciezko dyszac. Bylismy cali mokrzy, a nogi mialem jak z waty, nie mialem sil juz wstac zeby sie jakoś umyć. Oboje zasnelismy zapominajac o tej calej wichurze.
Nastepnego dnia obudzilem sie, Tom lezal z reka pod glowa i palil papierosa spojrzalem na niego, a on na mnie. Byl strasznie spokojny w sumie to nie mialem mu nic do zarzucenia, bo nie namawiał mnie do tego, samo tak wyszło.
- I co to dalej bedzie? -spytalem
- Zalujesz wczoraj?
- Nie.. bylo cudownie.. tylko dziwie sie, ze do tego dopuscilem..
- Chciales tego tak samo jak ja..
- Chyba masz racje Tom..-wyszeptalem i przytulilem sie mocno, pachnialem caly nim. Objal mnie i zaczal glaskac po buzi, byl taki delikatny i kochany.
- Wiesz wtedy..sledzilem Cie.. i jak mieliscie sie pocalowac to nie moglem do tego dopuscic.. wymyślilem tą histroyjkę z Michalem w sekundzie gdy krzyknąłem Twoje imie-rozesmial sie patrzac na mnie, bylem w szoku, ze tak mu zalezalo o czym nie wiedziałem, bo nie zachowywał się tak by mi to pokazać,a może dlatego, bo wiedział co o tym myśle i o nim.
- Tom.. to wszystko jest za trudne..nie rozumiem Cie wcale. Tak bardzo chciales mnie skrzywdzic..zrobiles to kilkakrotnie, tyle razy oszukales, traktowales jak najgorsze gowno..-mowilem, a on pocalunkiem zamknal moje usta i zaczal mnie bardzo przytulac do siebie, czułem się obdarowany na nowo miłością.
- Bill.. kocham tylko Ciebie.. chce wreszcie miec cala rodzine, jestem Ci za wszystko wdzieczny, a najbardziej za to, ze caly czas pokazywales Michaelowi moje zdjecie i mówileś mu o tym, przypominałeś, że istnieje i też jestem jego ojcem.. nawet nie wiesz jak bardzo sie ucieszylem gdy powiedzial do mnie tata..-mruknal scierajac moje lzy, ktore same splywaly gdy go sluchalem.
- A skad mam wiedziec czy to nie jest kolejny podstep? -spytałem szeptem
- Zaufaj mi, prosze Cie.. -powiedzial patrzac w moje oczy, a ja przytulilem sie mocno i westchnalem slodko mu do ucha.
- Chyba nigdy nie przestalem Cie kochac Tom..-szepnalem.
- A ja Ciebie moj jedyny ksiaze..-wyszeptal, a po chwili dodal.
- To ja zablokowalem to bydle..
- Tom naprawde? -spytalem robiac dziwna mine, czy naprawde byl taki zazdrosny o mnie?
- No naprawde..nie chcialem zeby ktos inny Cie miał, a ja nie. To niedopuszczalne. -powiedział śmiejąc się i patrzac na mnie.
- No, ale.. co ja mam teraz mu powiedzieć? -spytałem, bo troche postawił mnie w głupiej sytuacji, a Sam był naprawdę w porządku.
- A musisz cokolwiek mu mówić? Nie znacie się, wiec po co sie mu będziesz tłumaczyl, jak mu coś nie pasuje to zaraz to załatwie..-powiedział, slyszałem teraz  w jego glosie gniew, który był niepotrzebny.
- Tom przestań.. jakoś to rozwiąże sam -powiedzialem od razu i podniosłem się powoli. Ubrałem bokserki, a póżniej koszulkę. Stanąłem w drzwiach i spojrzałem na Toma.
- Kawy? -spytałem stojąc i przyglądając mu się z uśmiechem, czułem jakąś radość w środku.
- Mhh.. zrób mi taką mocną.. czeka nas długa droga..-powiedział, a ja pokiwałem głową i wyszedłem do kuchni robiąc dwie kawy, sobie słabsza, a jemu taką jak chcial. Zrobiłem do tego nam kilka kanapek i wróciłem do łóżka z dwoma talerzykami i kubkami z kawą. Podałem mu kawę i przykryłem się jedząc powoli kanapki. Bułki nie byly zbyt świerze, ale jakoś dziwnie byłem glodny, więc jadłem co bylo, sam Tom nawet nie wybrzydzał tylko pochłanial jedną za drugą.
- Musimy się gdzieś zatrzymać żeby coś zjeść po drodze..-powiedziałem
- Ciekawe czy bedzie coś otwarte po tej wichurze..-mruknął, a ja pokiwałem głową.
- Ale stacja na pewno jakaś będzie, więc jakiegoś hot-doga zjemy czy coś, nie?
- Na pewno coś znajdziemy -mruknął i dopił kawę, po tym wstał i zaczął się ubierać przyglądając mi się, specjalnie ubrał pierwsze koszulkę by moje oczy same uciekały na jego członka, który aż się prosił bym go wziąl w usta, odłożylem talerzyk i kawę, po czym na czworaka przeszedłem ze swojej strony na stronę Toma i usiadłem biorąc go najpierw do ręki. Zacząłęm go pieścić w ręce patrząc przez cały czas na Toma, który stał zadowolony. Później wziąłem i wsunąłem go sobie w usta, zacząłem lizać, zataczajac kółeczka na jego głowce, widziałem u Toma podniecenie, nie mieliśmy zbyt wiele czasu, nawet na szybki numerek, wiec starałem sie mu dogodzić w taki sposób. Wsunąłem go sobie głębiej, a on zaczął poruszać lekko swoimi biodrami mrucząc i patrząc na mnie cały czas. Czułem jak twardnieje mi w ustach, był zachwycony tym w jaki sposób się za to zabrałem. Specjalnie zachaczałem swoim kolczykiem o jego głowkę, co jeszcze bardziej wywoływalo u niego dreszcze i podniecenie, bo chwilami głośne jęki wydobywały się z jego ust.     - Bill ssij go.. mocniej..-mruczał, a ja wykonując jego polecenie położyłem dłoń jedną na jego udzie podtrzymując sie, a drugą na końcówce jego kutasa i zaczałem mu mocno obciągać mrucząc niesmowicie, z końcówek ust stróżki gestej śliny spływały po mojej brodzie. W końcu Tom doszedł w moich ustach i schylił się całując mnie mocno, połknęliśmy po połowie jego gorzkiej i gorącej spermy, to było naprawdę podniecające, nie tylko dla niego, ale i dla mnie. Przytuliłem się lekko i pocałowałem go raz jeszcze, a później uśmiechnąłem sie przygryzajac dolną wargę. Zadowolony Tom ubral się dość szybko i pomógł mi się troche spakować. Jakoś po niecałej godzinie wracaliśmy zadowoleni do domu, ciekaw byłem nowo otwartego rozdziału w naszym życiu, ale chyba nie bałem się już tak jak wcześniej, chciałem teraz żyć chwilą i cieszyć się z niej nie martwiąc się o jutro, któro i tak jakoś przeżyje......

               ________________________________________________________________
Sorki za układ który na pewno nie będzie dobrze wyglądal na kompie, ale pisze to wszystko na tellefonie i nie mam jak teraz tego poprawić. Jak będę mial dostęp do komputera to postaram się wszystko poprawić jak Wam to przeszkadza. :) Jeszcze raz SORKI i miłego czytania. Pozdro! *.*
                                     

środa, 21 maja 2014

39.

Korzystajac z okazji, ze Tom polecial do Los Angeles po jakies wazne papiery zapakowalem wszystko co bylo mi potrzebne do ucieczki. Ze lzami w oczach wyszedlem z domu, ciezko bylo mi to wszystko zostawiac bez zadnego slowa ani niczego co daloby znac, ze planowalem to wczesniej. Nie napisalem zadnej kartki, zabralem doslownie kazda rzecz po sobie zeby nie mial niczego co ze mna jest zwiazane. Taksowkarz zapakowal moje rzeczy, a ja spojrzalem na dom poraz ostatni i otarlem lzy. Zawiozl mnie na lotnisko, poraz ostatni ogladalem uliczki, ktorymi bardzo czesto przemierzalem, bylo mi tak okropnie przykro, dusilem sie zeby sie przypadkiem nie rozplakac. Gdy bylismy na miejscu zaplacilem za kurs i ruszylem z walizkami na odprawe. Jakis gosc po drodze, a wlasciwie to ochroniarz pomogl mi zaciagnac ciezkie walizki widzac, ze jestem w ciazy, kazdy w wiekszosci byl pewien, ze jestem kobieta. Podziekowalem mu szczerze, bo sam chyba nie dalbym rade. Czekajac na samolot otworzylem telefon, wyjalem karte i zniszczylem  wrzucajac ja do kosza. To wszystko bylo takie trudne dla mnie, co chwile ocieralem lzy, ktore za kazdym razem gdy pomyslalem o tym wszystkim naplywaly do moich brazowych oczu. Uslyszalem w glosniku by udac sie w miejsce samolotu, do ktorego po dziesieciu minutach wsiadlem i zapialem pas. Patrzylem w okno, przez ktore nie bylo widac nic procz skrzydla samolotu i chmur. Gladzilem swoj brzuch, gdyz troche pobolewal, ogolnie przez ta cala sytuacje bylem bardzo zestresowany. Chcialem byc wreszcie na miejscu, chcialem zeby to wszystko najgorsze przeminelo. Bylem ciekaw jak zareaguje Tom gdy zobaczy, ze mnie nie ma. Co moze sobie pomyslec? jednego czego sie balem to tego, ze on ma pieniadze i moze naprawde wiele zrobic by mnie znalezc. Po kilku godzinach bedac na miejscu stanalem zastanawiajac sie co dalej gdzie mam isc? Wiedzialem, ze niedlugo zrobi sie tutaj bardzo ciemno i moze byc niebezpiecznie. Przysiadlem na jakiejs lawce i wyjalem mape miasta, cale gowno z tego rozumialem, rzucilem tym o ziemie i westchnalem zdenerwowany. Mialem chec zapalic papierosa, ale nie wolno mi bylo, a on z pewnoscia by mnie troche uspokoil. Nadal siedzialem na tej lawce, szybko sie sciemnilo, teraz dopiero zalowalem, ze ucieklem tak daleko. Nerwowo gladzilem swoj brzuch czasem mowiac cos do synka, kazdy przechodzien mi sie przygladal, jedni zaczepiali drudzy tylko sie gapili jak na jakies dziwadlo. Podszedl do mnie jakis Turek i zaczal mnie ciagnac, chyba chcial wykorzystac sytuacje. Zaczalem sie wydzierac wystraszony, krzyczalem by mnie puscil i zostawil. Widzac to zdarzenie podbiegly dwie kobiety w hustach i jeden mezczyzna. Odepchneli go ode mnie, a ja roztrzesiony rozplakalem sie. Tego bylo za wiele jak dla mnie. Bylem taki bezbronny w tej chwili, z niczym nie dawalem sobie rady. Spojrzalem niepewnie, ale wdziecznie na nich, a oni zaczeli cos mowic po Turecku z czego nic nie rozumialem. Spytalem czy rozumieja po Angielsku, bo mi szlo dosc dobrze. Ich corka tylko potrafila, wiec zaczela mowic.
- Co tu robisz o tej godzinie? -spytala patrzac na mnie
- Nic.. nie mam dokad isc -odpowiedzialem szczerze, a ona przetlumaczyla to rodzicom, rozmawiali chwile miedzy soba, w koncu znow sie odezwala.
- Dasz rade isc? zatrzymasz sie u nas, okej?
- Nie znam was, zreszta to duzy klopot -odpowiedzialem, a ona powiedziala to znow rodzicom, jej mama od razu zlapala mnie pod reke, a jej ojciec wraz z corka wzieli moje walizki. Jak sie okazalo do domu nie mieli daleko, mieszkali bardzo ladnie, w domu byl jeszcze syn, byl starszy ode mnie chyba. Sam nie wiedzialem czy powinienem za nimi isc i im ufac. Wszyscy na kazdym kroku powtarzali mi jaki to naiwny jestem.
- Tu bedziesz spal -pokazala mi moja sypialnie, a ja westchnalem nie wiedzac jak dziekowac, w srodku pokoju stalo wielgaśne lozko, a na parapecie bylo kilka kwiatkow, w rogu stala komoda, a zaraz obok duza szafa. Bylo tu naprawde bardzo przyjemnie.
- A za chwile kolacja, tylko zejdz prosze, jadamy wspolnie -poprosila i zeszla by pomoc mamie. Ta rodzina spadla mi z nieba, byli tacy dobrzy dla mnie i przede wszystkim bardzo mili i goscinni , bo przeciez nie codziennie wpuszcza sie do domu obcego. Niestety nie kazdy byl taki jak oni..Ogolnie o ich kraju ludzie nie mowili dobrze, mialem lekkie uprzedzenie, ale nie bylo niewiadomo jakie. Zszedlem na kolacje, usiadlem na krzesle obok niej i gdy zaczeli jesc rowniez zaczalem. Danie bylo bardzo dobre, nigdy wczesniej nie jadlem niczego podobnego. Po kolacji zaprosili mnie do salonu.
- Mama pyta co sie stalo?
- Nie wiem czy moge Wam ufac..-powiedzialem niepewnie
- Uwierz nam, ze mozesz -zaznaczyla od razu, wiec opowiedzialem im cala historie moja i Toma. Nie mogli uwierzyc jak mogl mnie tak skrzywdzic, patrzyli na mnie z ogromnym wspolczuciem.
- A najbardziej boje sie, ze da moje zdjecie do mediow..-westchnalem caly czas o tym myslac.
- Mama mowi, ze ukryjemy Cie..i jesli Twoje zdjecie wcieknie do mediow zakryjemy Twoja twarz taka husta jak nosze ja czy mama tak, ze Cie nikt nie pozna..-przetlumaczyla i usmiechnela sie. Przytulilem sie do kazdego z osobna w gescie wielkiej wdziecznosci, nie bylo tak strasznie jak sobie wyobrazalem, udalo mi sie naprawde z tym wszystkim.
Byli dla mnie w tej chwili wybawieniem, ktore przyszlo zupelnie niespodziewanie.
- Nie wiem jak mam Wam dziekowac..to co robicie dla mnie jest naprawde czyms wielkim..
- Nie dziekuj, kazdy by sie tak zachowal, liczy sie teraz dziecko i musisz o nie dbac.
- Wiem, dlatego ucieklem.. ja mam pieniadze i kilka drozszych rzeczy, oddam wszystko za ta pomoc..
- Nie wyglupiaj sie..Tobie to bedzie potrzebne, a nam Bog wynagrodzi..
Westchnalem cicho przytulajac sie do ich mamy, byla taka dobra. Brakowalo mi mojej, lecz wiedzialem, ze nie moge jej powiedziec gdzie jestem...
    Z rodzina zylo mi sie bardzo dobrze, codziennie ogladalismy wiadomosci o wyznaczonych godzinach czy przypadkiem nie wpadl na ten pomysl by wrzucic moje zdjecie. W sumie to moze bylo zbyt wczesnie na takie kroki? Nie wiem sam, po prostu wolalem miec to na uwadze i dlatego ogladalismy wiadomosci. Uczylem sie przy nich troche jezyks mimo iz byl bardzo ciezki, ale czasem bylo naprawde zabawnie. Ta rodzina byla cudowna, taka wesola. Nie slyszalem nigdy by sie o cos klocili, byli idealni..
Urzadzili w mojej sypialni maly kacik dla dziecka z czego sie bardzo cieszylem. Wiedzialem jednak, ze za wiele czasu nie bede mogl tam mieszkac,ale poki co i chwile po porodzie musialem. Do porodu zostal juz tylko jakis tydzien, z dnia na dzien balem sie coraz bardziej tego jak to bedzie. Nie moglem oswoic sie z ta mysla, ze niedlugo maluszek, ktorego nosze juz prawie dziewiaty miesiac niedlugo bedzie ze mna. Mama Miry przez caly czas mnie pocieszala, ze to nie bedzie takie straszne jak mi sie wydaje. Probowalem jej w to wierzyc, ale bylo ciezko, bo juz teraz bylem bardzo wymeczony.
  (...) Nadszedl dzien porodu, pojechalem do szpitala razem z Sevinc i jej corka One tak naprawde byly przy mnie caly czas i pomagaly mi we wszystkim. Lezac na lozku strasznie sie denerwowalem, nie wiedzialem kiedy zaczne tak naprawde rodzic, trzymalem za reke Mire, ktora probowala mnie jakos uspokoic, ale nie byla w stanie, to co teraz czulem byko okropne..
No i zaczelo sie, dostalem strasznej goraczki, poty oblewaly moje cialo, czulem, ze slabne co nie bylo normalne, balem sie, ze umre co oczywiscie bylo brane pod uwage juz wczesniej. Czulem jak Mira puszcza moja reke, a mnie wioza na sale operacyjna, probowalem otwierac oczy, lecz nie bylem w stanie, moje powieki byly teraz takie ciezkie. Pielegniarka glaskala mnie po glowie i ocierala czolo z potu, caly sie trzaslem. Kilka chwil pozniej dostalem straszne bole, zaczalem krzyczec, glosno krzyczec wydawalo mi sie, ze nie przezyje tego, tak ogromnie mnie to bolalo, Anestezjolog założył maskę i spojrzał na mnie ze wspólczuciem. Wkuł mi w kręgosłup znieczulenie, które miało zadziałać od pasa w dół, bałem sie tego, że zemdleje za chwile, ból cały czas sie nasilał, a oni nie mogli nic zrobić. Nie wiedziałem czy dziecko sie przypdkiem nie dusi, bo mocno kopal. Patrzylem wystraszony po pielęgniarkach i po lekarzach, którzy mnie otaczali, próbowalem sie uspokoić wpijajac wzrok w oświetlające mnie lampy. Założyli mi plastikową maskę z tlenem, jedna z pielęgniarek cały czas gładziła moją głowę, byla taka spokojna. Po chwili usłyszalem od pielęgniarki,która zwrociła się do lekarza, że znieczulenie już dziala, Ci wiec zaczęli. Pro forma kłują mnie szpilulcem w okolicach planowanego przez nich cięcia. Poczułem nieprzyjemny ból dość wyraźnie, w strachu spojrzałem na nich i powiedziałem im o tym, więc przestali na moment odczekując chwile. Poczułem jak rozcina mi dolną partie brzucha, wszystko czulem, bolało. Mówili, że to normalne i że będę czuł doslownie wszystko, ale nie bedzie to aż tak bolało. Nie wiem czemu to tak długo trwało, wydawało mi się przed porodem,że przetną brzuch wyjmą dziecko i zeszyją, to wszystko, a tym czasem oni robili to jakimiś etapami, co chwila przestając. Gdy wreszcie przeciął go po lini,którą wcześniej narysował zaczął coś grzebać, wszystko czułem, pielęgniarki otaczające mnie ciągle mu coś podawały. Chciałbym wszystko zapamietać, ale ból tak bardzo mnie rozpraszał,że nie bylem w stanie. Z pod maski zaczeły cieknąć mi łzy, to bylo takie cholernie trudne, nie mogłem doczekać się końca. Nie czułem nóg ani niczego od pasa w dół, za to wyżej wszystko sprawiało mi ból mimo iż niby nie powinno. Koszmar! Obiecali po operacji uśmierzyć ból, ale dlaczego dopiero po?! jak ja  teraz cierpiałem. Usłyszałem po chwili od lekarza i pielęgniarek, któe powtórzyły to niemalże chórem, że zaraz poczuje mocne szarpnięcie i że może zrobić mi się w każdej chwili słabo czy też zabraknąć tchu. Wystraszyłem się spoglądając niepewnie na nich, nie ufałem im, byli mi obcy. Tak jak obiecali poczułem okropne szarpnięcie, zaczęło mnie palić w klatce piersiowej, coś chlupało, tego było za wiele, co sie ze mną działo?! Jakoś chwile później w ogległości kilku metrów usłyszałem głośno płacz dziecka, nic mnie nie bolało, skupiłem się tylko na jego delikatnym, ale i głośnym płaczu. Spod maski znów zaczeły spływać gorące łzy, byłem szczesliwy mając go już. Coś się stało.. nie słyszałem już dziecka, za to ból powrócił, był jeszcze gorszy niż przedtem, nie mogłem wytrzymać, zacząłem się szarpać,a oni co chwile mnie uspokajali, pytałem co z małym, ale nie odpowiadali mi, byli jacyś źli. Chwycili za igłe i zaczęli mnie szyć, zniknęła ta pielęgniarka, ktora przez cały czas gładziła moją głowę, teraz to był jakiś straszny sen. Zadawałem im mnóstwo pytań związanych z moim dzieckiem.
- Co z nim, gdzie mój synek?
- Prosze się nie martwić, jest zdrowy jak ryba, ma 10 punktów, jest prawidłowo. -jej slowa uspokoiły mnie, przyniosła mi go po chwili, nie widziałem go dobrze,moje oczy były zaćmione po tak dużej ilości wylanych łez, przybliżyła go do mojej głowy, spojrzalem na niego. Był taki czyściutki, miał ciemne włoski, ale nie było ich zbyt wiele, lekko różowa skóra, takie malutkie paluszki. Chciałem go tak bardzo teraz przytulić, pocałować, chociaż bałem się troche, był taką kruszynką. Pielęgniarka po chwili odeszła ode mnie z moim szczęściem, słuchałem przez chwile ich rozmowy,a gdy skończyli przewieźli mnie na sale, byłem taki obolały, okropnie się czułem, naprawdę źle to na mnie działało. Przykryli mnie jakimś kocykiem, a do sali weszła Sevinc z Mirą pytając jak poród, opowiedziałem im krótko, bo byłem strasznie senny po tej całej sytuacji. Nie miały mi tego za złe, w końcu sama Sevinc po dwójce dzieciach wiedziała jak to jest. Zasnąłem już nieco spokojny mając najgorsze za sobą... a co dalej?
(...)Z uwagi na to, ze mialem problemy po porodzie i to powazne razem z Michaelem opuscilismy go dopiero po trzech tygodniach. Wczesniej rodzina, z ktora mieszkalem oferowala mi pomoc i chciala go wziac do domu, ale nie zgodzilem sie. Nie chcialem po prostu zeby ktos obcy go wychowywal pod moja nieobecnosc. Jakos dalem sobie rady zniesc to wszystko tam. Wychudlem bardzo z tego co mi powiedzieli, ja nie zwracalem na to wiekszej uwagi, bo tylko liczylo sie dziecko. Wnioslem spiacego maluszka do mojej sypialni i ulozylem go delikatnie w lozku, patrzylem chwile na niego gladzac palcem jego brzuszek, a pozniej wstalem i wyszedlem na balkon. Wreszcie moglem spokojnie i swobodnie zapalic papierosa. Dolaczyl do mnie Erdem, ktory oparl sie o barierke.
- Dlugo masz zamiar tu jeszcze mieszkac? -spytal, zatkalo mnie jego pytanie. Chyba nie byl zadowolony z mojego pobytu mimo iz nie bylo mnie tu miesiac.
- Nie, tylko znajde jakas prace..-mruknalem zaciagajac sie, a on prychnal.
- Chyba na ulicy.. nie masz wyksztalcenia, nawet liceum nie skonczyles..-pokrecil glowa smiejac sie i odszedl. Mial racje, bylem w swietle innych tylko glabem bez wyksztalcenia, a to wszystko dlatego, ze bylem glupi i naiwny. Tom namowil mnie do wyjazdu kosztem tego, ze niby niczego do konca zycia mi przy nim nie braknie. Boze.. ile jeszcze musze zniesc by zyc normalnie..
Wyrzucilem peta i wrocilem do sypialni, maly spal spokojnie, a ja myslalem o tym co zrobic i gdzie sie przeniesc, nagle do pokoju wpadla Mira mowiac,ze moje obawy sie spelnily, pociagnela mnie za reke. Zszedlem na dol i zobaczylem swoje zdjecie w telewizorze. Obok niego bylo kilka slow o mnie..
" Bill Kaulitz ur.01.09.92 w Niemczech. Psychicznie chory czlowiek, ktory porwal niemowle. Z uwagi na to, ze jest niepoczytalny moze zrobic krzywde mojemu dziecku, prosze o kontakt, dla znalazcy czeka 5mln€ " gdy to przeczytalem w moich oczach stanely lzy, jak mogl mnie tak upodlic no jak?! dostalem szalu, rzucilem sie na Erdema tlukac go piesciami, ale on tylko przytrzymal moje rece i gdy przestalem sie szarpac puscil mnie, opadlem na podloge i zaczalem plakac, wyć z niemocy i krzywdy jaka mi wyrzadza. Wiedzialem, ze kazdy nawet oni za taka nagrode jaka oferowal zadzwonia pod ten numer.
- Nie placz slyszysz?! -kucnela przy mnie Mira i zaczela glaskac moj bok, zachodzilem sie z placzu, nigdzie nie bede mial juz prawa zyc, nigdzie. Spojrzalem na nich i wstalem z podlogi.
- Musze uciec..-powiedzialem jakajac sie przez placz
- Znajda Cie.. nie mozesz teraz.
- Moge! czekacie tylko na to 5mln! tylko na to jak kazdy! nie jestem taki glupi! -krzyczalem placzac
- Nie Bill, chcemy Ci pomoc. Chce zebys wychowal je swobodnie, slyszysz? -spytala matka, a Mira przetlumaczyla mi.
- Nie jestem chory psychicznie! pomozcie mi! -prosilem placzac, rozne rzeczy mogli sobie teraz nyslec o mnie, mama Miry przytulila mnie do siebie obiecujac pomoc. Plakalem jeszcze chwile i uspokoilem sie wreszcie idac na gore do dziecka. Lezal z otwartymi oczkami i patrzyl na mnie.
- Moj malenki synek -wyszeptalem i wzialem go na rece po czym usiadlem z nim i zaczalem go przytulac, to byl moj malutki misiu. Gdy placzem powiadomil mnie, ze chce jesc zszedlem z nim na dol i zrobilem mu mleko. W specjalnej butelce podalem mu je, lezal jedzac spokojnie i patrzac na mnie swoimi duzymi brazowymi oczami. Bardzo mi przypominal Toma, chyba dzieki niemu jest taki ladny.
Gdy zjadl Sevinc pokazala mi poraz kolejny jak go przewinac. Lezal juz czysty w spioszkach i patrzyl na karuzele, ktora mial zawieszona nad lozeczkiem. Grala jakies ladne melodyjki, ktore go usypialy. Z ciekawosci wszedlem na swojego Facebook'a mialem mnostwo wiadomosci. Od Toma, od Mario, Katjuszy z Rosji, od kilku starych znajomych i kogos tam jeszcze. Najpierw odczytalem wiadomosc od Mario. Napisal kilka razy..
- "Gdzie Ty sie podziewasz?"
- "Bill co sie z Toba dzieje do cholery, daj znac, ze zyjesz!"
- Napisz chociaz czy wszystko okej, chcialbym Ci pomoc, wiem, ze masz problemy ze soba Bill! " gdy przeczytalem ostatnie slowa odechcialo mi sie czytac wiecej, uwierzyl w ta chora gadke Toma..ehh przyjaciel..
Nastepnie zabralem sie za czytanie wiadomosci od Toma.
- "Gdzie Ty kochanie jestes?" ha...kochanie, ta wiadomosc wyslal w ten sam dzien w ktory wrocil.
- "Bill jaja sobie robisz?! gdzie Ty jestes!"
- "Dosc tych pierdolonych zartow, masz w tej chwili napisac gdzie jestes, bo to sie zle skonczy!!"
- "Suko, pamietaj, ze jak Cie kurwa dorwe to nic z Ciebie nie zostanie, nic kurwo!"
- "To jeszcze nie koniec! teraz sie dopiero zabawimy.." przestalem to czytac, odsunalem od siebie komputer i westchnalem ciezko myslac o tym wszystkim. Zmeczony polozylem sie zeby zasnac, udalo mi sie na szczescie szybko to zrobic.                          Ktoregos dnia dowiedzialem sie z mediow, ze wiedza gdzie przebywam, tylko skad? nerwowo odlozylem pilot i westchnalem smutno. Wiedzialem, ze bede musial uciekac gdzies gdzie mnie nie znajdzie.
- Nie denerwuj sie.. musisz wlozyc huste wtedy nikt nie ma prawa jej zdjac..-wyszeptala Mira,  ja skinalem glowa ,a ona delikatnie mi ja nalozyla, moje oczy i wyglad nabraly kobiecosci przez to. Michael smial sie slodko myslac, ze sie z nim bawie. Teraz zylem caly czas z ta mysla, ze w kazdej chwili on moze tu przyjechac...
    (...) mijaly dni, tygodnie i miesiace synek byl coraz starszy, raczkowal po domu jak szalony, bylo w nim naprawde duzo zycia. Codziennie pokazywalem mu Toma zdjecie ktore zabralem. Chcialem zeby wiedzial, ze to jego tata i ciagle mu to powtarzalem. Roznie sie w zyciu dzieje, gdyby tak mi sie cos stalo on zostalby sam, a nawet jesli trafil by do Toma to meczylby sie z nowo poznanym kims, wiec wolalem zeby wiedzial, ze ma tate za granica. Pewnie jeszcze nie rozumial wiele, ale powtarzalem mu to codziennie. Czasem dawalem mu pogladac same zdjecia , a ten juz piszczal i machal lapkami z radosci wiedzac, ze to Tom. Powoli zaczelo brakowac mi pieniedzy, wszystkie ktore mialem rozeszly sie gdyz musialem kupic wozek i inne rzecz z ktorych maly wyrastal. Przy obiedzie spytalem ich czy moge chociaz zapracowac u nich na pobyt tutaj, chcialem pomoc im.
- Wlasciwie to moglbys.. -przetlumaczyla Mira
- W jaki sposob?
- Tam za tym lasem jest duza posiadlosc, nalezy ona do nas i naszego wojka. Trzeba to posprzatac, umyc okna podlogi itd. oczywiscie nie w jeden dzien..tam nikt nie mieszka, wiec spokojnie bedziesz mogl pracowac. Na poczatek od 7 rano do 19 z przerwami na opieke przy malym. Pasuje Ci? -spytali, a ja pokiwalem glowa patrzac na nich z lekkim usmiechem. Nie moglem siedziec tak bezczynnie jak darmozjad, wypadalo pomoc jakos.. Podziekowalem za prace i juz nastepnego dnia o 6 rano wstalem, spojrzalem na maluszka, ktory jeszcze spal i chcac nie chcac musialem go zedrzec z lozka, rozplakal sie glosno, wiec zaczalem nim bujac lekko
- No cichutko..spij maluszku..-wyszeptalem mu na uszko i pocalowalem, a on zasnal raz jeszcze. Ulozylem go na chwile na swoim lozku i spakowalem potrzebne rzeczy. Zszedlem powoli z wozkiem na dol i Michaelem na rekach, bylo mi tak strasznie ciezko.
Szedlem na nogach przez ten las, w rece trzymajac wielki wor z srodkami do mycia i czyszczeia, a druga pchalem wozek. Bylo mi goraco od tej husty, najchetniej zdjal bym to, ale nie moglem. Bedac na miejscu przerazilem sie, to bylo ogromne..tyle okien i jak domyslam sie pokoi, Boze drogi..
Kluczem otworzylem drzwi i wszedlem powoli, bylo bardzo brudno, wszystko z kurzu, pajeczyn i grzyba w katach. Gdyby nie to, to bylo by tu naprawd ladnie.. pomyslalem, ze zaczna sprzatac od gory. Wynioslem Michaela w nosidelku na gore i otworzylem jeden z pierwszych pokoi. Rozejrzalem sie do okola i ustawilwm nosidelko w kacie nakrywajac go przezroczysta husta by nie wdychal tego kurzu i wszystkiego. Zaczalem zamiatac w duzym pokoju, mialem wykonac to sumiennie, wiec zamiatalem kazdy kat. To bylo ciezsze niz myslalem, zamiatalem dopiero trzeci pokoj, a juz mialem dosc. Wszystko mnie bolalo, mialem odciski na dloniach, ktore okropnie piekly. Uslyszalem z dolu krzyk.
- Bill jestes tu? -znajomy glos zawolal,wiec wyszedlem i stanalem przy barierce patrzac na dol, byl to Erdem.
- Tak tu jestem..-powiedzislem glosno, a on zmierzyl na gore do mnie.
- Przynioslem Ci jedzenie i malemu siadaj chwile -mruknal rozgladajac sie po pokojach, ktore pozamiatalem.
- Dobrze Ci idzie..-mruknal i wzial Michaela na rece karmiac go.
-Dziekuje..-powiedzialem jedzac powoli cieply obiad, on przygladal mi sie chwile.
- Poznam Cie z kims dzisiaj..-mruknal z usmieszkiem.
- Wiesz co, nie mam czasu na to -powiedzialem i gdy zjadlem troche podszedlem do okna, ktore uchylilem by dym nie lecial na Michaela i zapalilem papierosa.
- Fajny jest, przyjdzie po Ciebie tu dzisiaj..-powiedzial i polozyl malego z powtotem. Wyrzucilem peta i zabralem sie za sprzatanie nic nie odpowiadajac Erdemowi, ktory cos jeszcze powiedzial i odszedl. Jakos okolo 19 uslyszalem z dolu czyjs glos, ale nie byl mi on znajomy. Slyszalem jak wychodzi na gore przez to jak mocno tupal.
- Myslalem, ze jestes ladniejszy -mruknal na wstepie, a ja westchnalem ciezko. Byl chyba z 4-5 lat starszy, mial na sobie jakis sweterek i ciemne spodnie, byl dosc umiesniony, nie brzydki. Niestety mnie zbyt dobrze nie skomentowal, ale jakos to mnie nie obchodzilo. Wzialem spiacego juz Michaela w nosidelku do reki i powoli z nim zszedlem na dol, czulem na sobie jego wzrok od tylu.
- Czemu nic nie mowisz?
- Bo sie nie znamy, a ja nie za bardzo mam czas i chec Cie poznac.
- Taki niedostepny jestes? -spytal lapiac mnie mocno za reke.
- Boli mnie to co robisz, wiesz?
- Jasne..-mruknal i puscil z usmiechem moja dlon. Chwile patrzylismy na siebie az w koncu spytalem go .
- Czemu tu przyszedles?
- Bo slyszalem, ze dobrze obciagasz, ale chyba Erdem klamal, bo nie widze checi z Twojej strony.
- Ciekawe czemu to robi.. przeciez kurwa nic zlego mu nie robie, nie jem prawie wcale, nie wychodze z tego pokoju, a on tak perfidnie mowi na mnie..-powiedzialem rozżalony ze lzami w oczach, bylo mi po prostu przykro, ze mimo tego jaki jestem tak ludzie potrafia uprzykrzyc mi zycie.
- Spoko nie placz..-mruknal i wlozyl nosidelko do samochodu, podwiozl mnie do domu, w ktorym otrzymalem kolejna nowine.
- Wiesz Bill nie mozesz tu dluzej mieszkac, jesli interesuje Cie to, to mozesz zamieszkac tam gdzie sprzatasz..damy Ci kilka rzeczy i jakos musisz sobie poradzic..
- Dziekuje, ze moge chociaz tam zamieszkac..-powiedzialem i poszedlem na gore po rzeczy. Pozniej ich ojciec odwiozl mnie tam znow. Nie bylo tu w ogole swiatla ani niczego. Znalazlem lampke naftowa i zapalilem ja. Na piecyku zagrzalem wode i nalalem ja do malej wanienki by wykapac maluszka, bylo mi wstyd przed samym soba, ze wychowuje go w takich warunkach. Wytarlem jego malutkie cialko i ubralem go w czyste rzeczy, pozniej przytulilem do spania, sam tez sie polozylem obok niego i trzymajac go w objeciu zasnalem...
    Ktoregos dnia gdy mialem wolne wyszedlem z malym na spacer, pchalem wozek rozgladajac sie po okolicy. Bylo tu dosc ladnie, nawet dosc duzo turystow, chociaz dziwilo mnie to, bo jesli ktos tu jezdzil to tylko w specjalne tereny gdzie byly te wszystkie baseny itd. Wrocilem wieczorem do 'domu' i gdy ogarnalem malucha polozylem sie spokojnie. Wszedlem na fb i zobaczylem kilka nowych wiadomosci. Od Toma od Mario, nawet mama zalozyla sobie tu konto, napisala mi.
- "Billy skarbie strasznie tesknie za Toba, boje sie, ze cos Ci jest, dlaczego zosrawiles mnie sama? prosze odezwij sie do mnie" ze lzami w oczach przeczytalem to, postanowilem odpisac.
- "Mamo musialem uciec, tu jest mi dobrze, pamietaj, ze caly czas mysle o Was i chcialbym juz Cie i tate zobaczyc.. kocham Was strasznie" wyslalem ta wiadomosc ocierajac lzy. Przeczytalem jeszcze od Toma.
- "Zapierdole Cie kurwo, licz sie z tym!" westchnalem krecc glowa na boki, jaki on byl glupi, po co to robil..nawet nie wiedzial czy wszystko ze mna dobrze albo z dzieckiem..wylaczylem telefon i poszedlem spac.
   (...) po roku czasu przestalem sie bac, ze go spotkam. Nadal mieszkalem w tym domu dziwnym, Michael na szczescie mi nie chorowal, byl bardzo wesolym dzieckiem, ciagle sie przytulal i calowal mnie. Byl taki kochany i dzielny,nie raz widzial, ze placze to zawsze mnie przytulal i pokazywal zdjecie Toma, szkoda, ze nie wiedzial, ze to przez tego bydlaka.
- Ta ta! -machal mi lapkami przed twarza, bo zamyslilem sie.
- No co misiaku -zasmialem sie i pocalowalem jego nosek.
- Ta ta! -znow pisnal, wiec wyjalem zdjecie Toma i pokazalem mu, malymi lapkami zblizyl zdjecie do buzi i zaczal calowac, zasmialem sie slodko widzac co robi. To byl czas, w ktorym chcialem wrocic do Niemiec, chociazby na chwile.
   Jechalem dlugo autobusem na lotnisko, patrzylem przez szybe czasem cos pokazujac maluszkowi. W samolocie zapialem nas pasem, a on zasnal na mnie zmeczony. Byl zbyt maly na takie podroze. Jakos nad ranem bylismy w Niemczech, za ostatnie pieniadze wzialem taksowke i pojechalem do domu rodzicow. W kuchni jak co rano palilo sie swiatlo, garaz byl otwarty, wiec tata juz pojechal do pracy. Trzymajac Michaela na rekach zadzwonilem do drzwi. Otworzyla mi mama, spojrzalem na nia ze lzami w oczach, ona patrzyla na mnie przez caly czas nie odzywajac sie. Przytulilem sie lekko do niej.
- Boze drogi..Bill..-jeknela i rozplakala sie glosno, polozylem maluszka i przytulilem sie do niej mocno, dlugo tak stalismy przytuleni.
- Nie placz mamo..prosze -wyszeptalem cicho patrzac na nia.
- Gdzie Ty byles, dlaczego tak wygladasz? -spytala smutna
- Bylem w Turcji.. na poczatku mieszkalem w dobrych warunkach, ale pozniej w takim opuszczonym palacu, ktory sprzatalem codziennie..nie bylo tam ani wody, ani pradu..nic..-westchnalem mowiac o tym. Gdy na mnie patrzyla plakala nie mogac sie nadziwic mojemu wygladowi. Podeszla do lozka, na ktorym polozylem poltorejrocznego synka.
- Jest zadbany, czysty, pachnacy..Bill, jak? -spytala nie rozumiejac nic, bo ja wygladalem jak zmora, a on byl naprawde zadbany.
- Nie chcialem zeby mu czegos brakowalo.. codziennie go mylem i.przebieralem, nie byl nigdy glodny..liczyl sie tylko on..a ja nie mialem czasu dla siebie..-powiedzialem prawde, a ona westchnela.
- Poradziles sobie Billy..
- Musialem, chociaz nie mam juz sil mamo.. -powiedzialem, a ona.mnie przytulila. Tak bardzo mi tego brakowalo, wreszcie moglem z nia porozmawiac...
Gdy obiecala zaopiekowac sie Michaelem poszedlem sie wykapac, spojrzalem na swoje chude nagie cialo, to byl naprawde nieprzyjemny widok. Stanalem po kapieli na wadze i westchnalem. Wazylem 45kg to bylo tak malo, ale nie widzialem.az tak tego wczesniej. W pizamie zszedlem na dol i usiadlem przy malym, do domu jak oszalaly wparowal ojciec, ktory zaczal juz w przed pokoju krzyczec.
- Co sie stalo?! -gdy wszedl zobaczyl mnie i malego, byl w szoku przygladal mi sie caly czas nie mogac naprawde uwierzyc w to co widzial.
- Bill..synu-krzyknal z usmiechem, w jego oczach dostrzeglem lzy, zmienil sie troszke.
- Tato..-wyszeptalem tuz przy jego uchu gdy mnie objal. Bylem taki szczesliwy majac ich z powrotem przy sobie. Spojrzal na mnie i westchnal cicho mowiac.
- Jestes taki chudy Bill.. gdzie Ty byles co? -spytal zmartwiony. Opowiedzialem mu to samo co mamie o tym co przezylem tam gdy.bylem zupelnie sam. Byl naprawde w szoku, nie wiedzial co ma powiedziec. Przytulil mnie do siebie, jego takze strasznie mi brakowalo. Westchnalem smutno i odsunalem sie gdy maluszek sie obudzil, wzialem go na rece i zaczalem bujac. Patrzyl na mame i tate troche nieswojo, ale nie byl wystraszony.
- To jest baba, a to dziadziu -pokazalem, a on zasmial sie i pisnal slodko.
- Ba ! -rozesmialem sie cicho, a mama go pocalowala i wziela ode.mnie na rece. Spojrzalem na tate i usiedlismy w kuchni.
- Tom jest w Niemczech czy Los Angeles? -spytalem
- Tutaj Bill.. tylko wyprowadzil sie do Monachium..
- Zawieziesz nas? -spytalem niepewnie patrzac na niego.
- Tak od razu Bill? myslisz, ze to dobry pomysl? -spytal podajac mi herbate
- Tak..chce miec to za soba..
- A nie boisz sie, ze Ci go zabierze?
- Nie tato..
- Okej, zjemy i zawioze Was.-mrukal zabierajac sie za obiad. Nie zjadlem za wiele, nie dalem rady. Odsunalem sie i poszedlem do mamy zeby przebrala maluszka. Sam w tej chwili zalozylem cos na siebie i gdy bylismy gotowi poszedlem z malym do samochodu. Caly czas sie do mnie tulil. Przed nami bylo troche drogi, wiec zabrale kilka rzeczy.
- Bill jak Ty sie czujesz? -spytal tata
- Zle.. nie mam juz sil..
- Pomozemy Ci synku..- mruknal i wyciagnal do mnie reke. Chwycilem ja czujac to cieplo, teraz czulem sie dobrze.
- Dlugo tam bedziesz? -spytal znow
- Godzine..poczekasz?
- Jasne, ze tak..-powiedzial z usmiechem.
     Po kilku godzinach podjechalismy pod dom Toma. Maly caly czas cos mowil po swojemu, byl ciezki, a ja coraz mniej mialem sil. Wysiadlem z samochodu i podszedlem do drzwi. Jego nowy bialy samochod stal pod domem, zapukalem do drzwi i czekalem trzymajac go na rekach. Po chwili uslyszalem krzyk zza drzwi.
- Chwila! -krzyknal, czekalem bedac w lekkim strachu. Otworzyl mi drzwi, byl bez koszulki w samych dresach, przyjrzal mi sie dziwnie, caly czas milczal az w koncu sie odezwal.
- Hoho.. no prosze..kogo ja widze -prychnal nieprzyjemnie pod nosem. Spojrzalem na dziecko, a pozniej na niego.
- Ta ta! -pisnal maluszek i wyciagnal rece do Toma, poznal go. Widzialem w jego oczach zdziwienie, mimo tego wzial go na rece i zaczal przytulac.
- Mozemy wejsc? -spytalem w koncu,ten chyba nadal byl w lekkim szoku, bo przygladal mi sie dziwnie.
- Nie jestem sam..-mruknal, ale wpuscil nas. Bawil sie caly czas z Michaelem. W srodku bylo trzech mezczyzn i chyba z dwie dziwki. Westchnalem ciezko i usiadlem tylem do nich.
- Juz Ci sie znudzilo opiekowanie?
- Nie, przywiozlem Ci go, bo myslalem, ze chcesz go widziec.
- Ta ta! -maly piszczal z usmiechem.
- Do wszystkich mowi tata? -spytal z kpina patrzac na mnie. Wyjalem z kieszeni zdjecie Toma, bylo juz troche pomiete, przed wyjazdem zabralem je z jego albumu. Pokazslem je maluchowi, a ten widzac je zaczal piszczec glosno.
- Tati ta ta! -krzyczal machajac lapkami, widzialem zdziwienie u Toma. Chyba nie wiedzial co powiedziec, bo zmienil temat.
- Jakie on ma obywatelstwo?
- Turecko-Niemieckie..-mruknalem cicho, a ten prychnal.
- Po chuj to wszystko zrobiles? -spytal tulac i calujac malego.
- Nie chce mi sie rozmawiac..-powiedzialem i wstalem do okna. Bylem.okropnie chudy, skora pokrywala moje kosci ,ktore spokojnie bylo mozna policzyc gdy bylem nagi.
- Mam nadzieje, ze przy nim sie z nikim nie jebales..- warknal nieprzyjemnie. Byl takim chamem..
- Przestan, bo jestes smieszny..-mruknalem cicho. Polozyl malego na lozku i podszedl do mnie lapiac mnie mocno.
- Mamy do pogadania, wiesz? -spytal patrzac na mnie
- Nie sadze..-mruknalem czujac jak mnie sciska.
- Zostaniesz dzis na noc..prawda? -spytal z kpina
- Nie i pusc mnie, bo to boli! -jeknalem glosno odwracajac glowe w bok, a ten szarpnal mna mocno i uderzyl mnie kilka razy w twarz.
- To jest na razie przystawka..teraz dopiero pokaze Ci co potrafie za to co mi zrobiles -warknal i splunal kolo mojej nogi. Caly okropnie sie roztrzeslem. To okropnie bolalo, sposob w jaki do mnie mowil byl taki pogardliwy i ponizajacy.
Chwycilem sie za  policzek i westchnalem probujac sie nie rozplakac. Stal i patrzyl na mnie caly czas, schylilem sie i wzialem na rece dziecko po czym ruszylem.do drzwi, a pozniej do samochodu Taty, ktory wciaz na mnie czekal.
- No i jak Billy?
- Dobrze..-usmiechnalem sie slabo i odsunalem sie kawalek. W domu wykapalem i przebralem maluszka kladac do lozka, sam juz pozniej nie mialem czasu zeby nawet zjesc, caly czas myslalem o tym co on mi moze zrobic.
Polozylem sie w samych bokserkach do lozka i przykrylem sie zasypiajac.
Nastepnego dnia gdy obudzilem sie zobaczylem Toma karmiacego dziecko. Westchnalem cicho i przekrecilem sie na bok, maly widzac, ze nie spie wydarl sie z jego objec i poraczkowal zeby mnie pocalowac. Usmiechnalem sie lekko i przytulilem go do siebie.
- Biore go dzis na zakupy -oznajmil mi, a ja skinalem glowa spogladajsc na chwile na Toma.
- Ty tez bys sie mogl wybrac, chodzisz jak fleja..-mruknal niezbyt milo, ale bylem przyzwyczajony.
- Nie mam potrzeby dobrze wygladac -odmruknalem, do pokoju wtedy wparowala mama.
- Moge chlopcy? -spytala, a ja pokiwalem glowa. Trzymala w dloni jakas kartke.
- Dostalismy zaproszenie, ja z ojcem i wy z Michaelem na przyjecie komunijne, a wieczorem impreze dla doroslych. Potwierdze przybycie czy macie cos przeciwko?- spytala, a ja westchnalem, bo Tom.od razu sie zgodzil. Mama z usmiechem wyszla, milczalem caly czas lezac na boku. Tom siedzial na kraju lozka i pisal cos w telefonie.
- W co mam go ubrac, gdzie sa jego ciuchy? -spytal, a ja wskazalem na szafke, wstal i wyjal spodnie i jakas bluzke. Michael wcale nie chcial i nie dal sie ubrac. Zaczal sie glosno drzec i kopac nogami by czasem Tom nie chcial ubrac mu spodni.
- Kurwa! Michael! -warknal Tom tak glosno, ze az ja sie zerwalem.
- Nie krzycz na niego..-mruknalem, nawet mi nie odpowiedzial. Probowal raz jeszcze bez skutku,wtedy ja sie podnioslem i posadzilem malego na lozku. Sam stanalem przed nim w samych bokserkach Tom mogl widziec jak bardzo chudy jestem, spokojnie mogl policzyc kazda moja kosc.
- A teraz sie ubieramy..najpierw ja, a pozniej misiu -mruknalem, patrzyl na mnie z usmiechem. Gdy ubralem sie spojrzalem na Toma.
- Mozesz go ubrac..-wyszeptalem slabo i zszedlem na dol zeby zapalic papierosa. Oparlem sie o barierke i patrzylem przed siebie, oczami wyobrazni widzialem to chore przyjecie ktore mialo byc za tydzien..
    No i tydzien pozniej wszyscy byli pieknie ubrani z prezentami. Odstawalem troche od rodziny, bo nie mialem czasu zeby cos kupic. Oboje z Tomem mielismy udawac kochajaca sie pare by nie przyniesc wstydu rodzinie, ktora i tak cos podejrzewala. Trzymalem na rekach Michaela i zazenowany cala sytuacja probowalem nie zwracac na.nic uwagi. Wtedy podszedl Tom i przytulil mnie z synem do siebie. Stalem jak slup, wzial malucha i postawil na podlodze, a ten pobiegl do rodzicow. Sam usmiechnal sie chamsko i przytulil mnie do siebie mocniej, chcac nie chcac objalem go zeby nie wygladalo to sztucznie. Chwile pozniej szepnalem cicho.
- Pusc juz..
- Zaraz Cie tu przelize -rozesmial sie patrzac w moje oczy, spuscilem.wzrok i znow sie przytulilem chcac tego uniknac. Dla mnie byl az za bardzo bezczelny. Zawolano nas wszystkich na obiad, to bylo moje wybawienie od tego chuja.
- Smacznego wszystkim -powiedzial gospodarz i wszyscy zaczelismy jesc. Nie zjadlem za wiele, widzialem jak wszyscy mi sie przygladaja.
- Billy dlaczego jestes taki chudy?
- No taki juz jestem.. -mruknalem
- Ale co sie stalo, ze tak wygladasz?- dopytywali wszyscy
- A gowno sie stalo! dobrze z was kazdy wie co sie stalo i gdzie bylem przez tyle czasu, wiec po co udajecie do jasnej cholery?! -krzyknalem ze lzami w oczach i wstalem od stolu idac na balkon. Tom przyszedl za mna, widzial jak placze.
- Po co sie wkurwiasz? -spytal
- Bo mnie to denerwuje, mam dosc tego nienormalnego zycia!
- Przesadzasz..jest okej..
- Dla Ciebie, bo zawsze miales pieniadze i nic Cie nie obchodzilo, ale ja przez cale zycie cierpie i to dzieki Tobie. -powiedzialem
- Boze przestan moze byc taka ciamajda co? -wysmial mnie znow
- A Ty sie odczep ode mnie raz na zawsze albo ja to zrobie..
- Grozisz mi znow suko?! -warknal gotów mnie uderzyć.
- Nie groze, tylko radze Ci zebys nie wtracal.sie w moje zycie.. interesuj sie swoim dzieckiem..-powiedzialem i wrocilem do sali z powrotem okropnie zły.

38.

Stałem tak przed nim na mrozie w jakiejś bluzie, przyglądał mi się przez cały ten czas, nie wiem czy spodziewał się tego co teraz powiem, sam się sobie dziwiłem, ale chyba inaczej już nie umiałem. Dzięki niemu nie poznałem innego życia, nie mogłem, bo zabronił mi dosłownie wszystkiego co było tylko możliwe dla mnie. Każdy nawet mama, o Mario nie wspomnę raczej odradziłby mojej  decyzji, ale musiałem jakąś podjąć, może nie do końca zbyt dobrą dla siebie, ale dla naszego dziecka tak. Zbliżyłem się niepewnie do brata i przytuliłem się do niego, objął mnie wciąż czekając na jakiekolwiek słowo ode mnie, a ja odezwałem się w końcu cicho.
- Wyjdę za Ciebie Tom, cokolwiek się stanie i jakiekolwiek będą konsekwencje mojej decyzji, zgadzam sie.
- Mówisz poważnie Bill? -spytał nie dowierzając mym słowom, aż się złapał za głowę, widziałem jego szczęście,które w sekundzie wymalowało się na tej jego pięknej twarzyczce, aż samo mi się uśmiechnęło, gdy na niego patrzyłem. Skinąłem delikatnie głową, a on przysunął się do mnie i po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku, tak dawno się nie całowaliśmy, ani nie zbliżaliśmy się do siebie,że czułem to szczęście i bezpieczeństwo, brakowało mi tego dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Wiedzieliśmy oboje, że czeka nas długa i poważna rozmowa, mimo iż nigdy nie  stawiałem Tomowi warunków to miałem zamiar zaznaczyć mu, że jeśli pokaże mi się po raz kolejny z takiej strony to ucieknę od niego tak daleko jak to będzie tylko możliwe. Musnął ostatni raz moje gorące i pełne usta po czym chwycił mnie za rękę i poszliśmy do domu, gdzie wszyscy zaczęli nam szczerze gratulować, mama aż się popłakała, przytuliłem ją mocno i wyszeptałem na ucho.
- Mamusiu... ja wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, postaram sie zrobić wszystko by nie cierpieć..      
- Billy mam nadzieje, że nie zaznasz znów krzywdy przez niego -wyszeptała mi na ucho, a ja pokiwałem głową i pogłaskałem ją ocierając łzy. Zjedliśmy wspólnie posiłek, a po nim wszyscy zaczęli rozpakowywać swoje prezenty, w większości dostałem rzeczy dla maluszka, to była sprawka mamy, która rozpowiedziała rodzinie o mojej przypadkowej ciąży. W sumie cieszyłem się z tego, bo czego jak czego, ale takich rzeczy było potrzeba, gdy miało przyjść na świat dziecko. Po tym całym wieczorze, który nie był taki zły jak sobie wyobrażałem udaliśmy się z Tomem do mojego pokoju na górę. Usiadłem na łóżku, a on podszedł i usiadł obok tuląc głowę do mojego brzuszka, to było słodkie. Zacząłem głaskać go dłonią po głowie, a on mruczał.
- Wrócisz ze mną do LA? -spytał, a ja spojrzałem przed siebie zamyślając sie na moment, w razie czego nawet nie miałbym jak uciec od niego, nie wiem czemu zakładałem od razu straszny scenariusz, może dlatego, że tak wiele mnie życie nauczyło? Swój wzrok przeniosłem na Toma i pokręciłem głową na 'Nie'  
- Dlaczego? Mam tam pracę, domek.. Bill ja mam tam życie. -powiedział poważnie podnosząc sie
- Tom, a ja mam tutaj życie, niedługo przyjdzie na świat. Chcę żebyś tutaj przyjechał, proszę Cie.. 
- Bill do cholery, a co mnie tutaj czeka co? Ja wiem, że nie chcesz jechać znów i być wśród obcych, bo pamiętam, że nieźle się tam wynudziłeś, ale teraz będziemy mieć dziecko, będziesz się nim zajmował, więc nie będzie źle.. bedę starał sie być w domu wcześniej i w ogóle..                                
- Tom ja naprawdę nie chce, uszanuj coś co mowie chociaż raz i zrób to dla mnie..-mówiłem cicho  
- Chyba się nie dogadamy Bill.. -uparł się patrząc na mnie, było mi przykro,że tak nalegal wiedząc ile mnie to kosztuje i jak bardzo cierpiałem w tym głupim Los Angeles, bo to nie było miasto dla mnie.                        
- Chcę żebyś zaczął tutaj życie ze mną, o nic więcej Cie nie proszę. Ty masz tutaj znajomych, ja także. Jeszcze na początku jak się tutaj wprowadziłem do Ciebie to żyło się nam dobrze, wiec czemu nie?         
- Bo Bill tutaj nie mam dużych możliwości na zrobienie kariery, a tam mam i to duza, sam wiesz..                   - Tom, jest wiele rozwiązań, dobrze o tym wiesz, prosze Cie zastanów się chociaż, słyszysz? -spytałem         - Jasne, zastanowić się mogę -odezwał się i wstał z łóżka, zaczął sie przy mnie rozbierać, a gdy byl w samych bokserkach ułożył się na łóżku i przykrył sie. Zrobiłem to samo, rozebrałem sie do bielizny i położylem się obok niego, spojrzeliśmy na siebie, zaczął mnie głaskać delikatnie tak by sprawić mi przyjemność. Uśmiechnąłem się do niego lekko, wciąż jednak myślałem o tym o co przed chwilą sie lekko sprzeczaliśmy. Fakt faktem nie nauczyliśmy się wzajemnie słuchać, nie umieliśmy wyciągnąć z tego plusów, ja widzialem same minusy, ale to przez to co pokazał mi gdy tam u niego bylem. Czułem się tam jak lalka, którą każdy może rządzić i przestawiać z miejsca na miejsce, więc według mnie Tom nie powinien mieć do mnie zadnych pretensji, że nie chce tam jechać, bo doskonale wiedział, ze to przez niego na to wszystko zle patrze, chciałbym żeby było dobrze, ale nie potrafiłem znów zgodzić sie na to...                                             - Daj mi buzi -mruknął cicho leżąc na plecach i patrząc w sufit, lekko się wiec nachylilem i zawisłem nad nim zbliżając swą twarz do jego, pocałowałem go delikatnie, a później troszkę namiętniej.              
- Spałeś z kimś? -spytał mnie w końcu, a ja zamyśliłem sie na chwilę.                                               
- Ale chodzi Ci o seks, czy spanie w jednym łóżku? -spytałem dla pewności by powiedzieć mu prawdę.       - Chodzi mi o to i o to -powiedział i w tej chwili podparl się na łókciu odwracając się do mnie przodem.   
- No to seksu nie uprawiałem z nikim, a spałem kilka razy z Mario -powiedziałem, a on mruknął cicho i znów przewrócił się na plecy, chyba nie lubiał mojego przyjaciela.
- A Ty Tom? -spytałem ciekaw patrzac na niego, chociaż każdy głupi na moim miejscu znałby odpowiedzieć wiedząc jaki jest Tom Kaulitz..                    
- Ja sypiałem, wiesz jak bardzo lubie seks..ale nawet nie wiesz jak się ciesze, że Ty nie -powiedział i chwycił mnie za rękę. Nie miałem do niego o to żalu, bo to był tylko facet, do tego nie byliśmy ze sobą. 
- Ja też miałem do tego prawo, wielokrotnie mieliśmy nawet okazje z Vladimirem, ale nie dopusciłem nigdy do tego.              
- A Vladimir coś do Ciebie? -spytał zdziwiony, gdyż on miał żonę i zawsze był według niej wierny.          
- Nie... czasem tylko mu się zwierzalem, przytulał mnie, to wszystko -mruknąłem spokojnie.     
- Spoko.. pojedziemy tam w odwiedziny jak urodzisz,na pewno się ucieszą -zaśmiał się Tom patrząc na mnie, teraz wyglądał tak ladnie, nie brzydziłem się jego tak jak po wyjściu z więzienia.                
- Jesteś spiący Tom? -spytalem chcąc z nim jeszcze porozmawiać, tyle ze sobą nie rozmawialiśmy, że miałem ochote przegadać całą noc, miałem mase pytań do niego.          
- Nie, ten dzień mnie wyczerpał, ale i postawił na nogi, że ciężko będzie mi zasnąć przy Was -powiedzial pokreślając ostatnie słowo na które się uśmiechnąłem, bo mowił o maluszku jakby tutaj przynajmniej był i to było bardzo mile z jego strony,nigdy taki nie był i troche mnie to dziwilo..                            
- Chciałbym żebyśmy sobie wiele rzeczy nie wyjaśnilili..          
- Jakich Bill? -spytał chyba nie wiedząc o co mi chodzi, nie wiedziałem czy bedzie chcial do tego wracać, lecz zamierzalem nalegać, tyle nocy przez to nie spałem, że musiałem spytać i dowiedzieć się wreszcie prawdy o tym, o czym nikt nie chciał ze mną rozmawiać jakby to była tajemnica świata.
- Dlaczego Cię zamknęli, dlaczego mnie wywieziono do Rosji?              
- Oh Bill.. pobiłem kogoś ciężko, musiałem Cię chronić, bo bałem się, że Cię mi zabiora .                      
- Ale kogo i czemu ktoś miałby mnie gdzieś zabrać?                          
- Nie pamiętasz jak był u mnie w firmie Martin? Powiedzial, ze jak Ciebie nie oddam zostane bez niczego..tak tez sie stalo, nie oddałem Ciebie i zostałem bez niczego. Gdyby nie Vladimir i Antonio pewnie wyglądałbym tak samo jak wtedy gdy wyszedłem z więzienia..-mruknął niezadowolony spogladajac na mnie, a po chwili odezwal sie znow.
- Nie rozmawiajmy o tym juz, nie chce do tego wiecej wracac Bill.
- Jasne..-wyszeptalem cicho po czym przysunalem sie bardziej by sie przytulic.Nic chyba dalej z tego nie rozumiałem, ale widziałem po samej jego minie,że męczy go rozmowa o tym. Objal mnie i pocalowal w szyje, a pozniej sie w nia wpil. Mruknalem cichutko i przymknalem oczy, to co robil bylo bardzo przyjemne.
- Mmm Tomy..
- Podoba Ci sie? -spytal szepczac w moje ucho i lekko przygryzl jego platek tak, ze jeknalem.
- Bardzo..-powiedzialem cicho i przytulilem sie do niego. Odsunal sie i gladzil moj bok. Zasnalem tak dosc szybko.
     Nastepnego dnia obudzily mnie dzieciaki ciotki, biegaly po domu i piszczaly. Mruknalem przeciagajac sie leniwie Tom jeszcze spal. Przykrylem go i wstalem ubierajac szlafrok na siebie, zszedlem powoli na dol i spojrzalem na maluchow.
- A co wy ? spania nie macie? -spytalem z usmiechem, chyba sie wystraszyly, bo spojrzeli na mnie smutno.
- Pszepraszamyyyy wujku..-powiedzial starszy i zlapal za reke mlodszego, podszedlem blisko do nich i poglaskalem ich po glowie smiejac sie cicho.
- Nie macie za co przepraszac -mruknalem i zauwazylem mame w kuchni, przyszedlem do niej i usiadlem na przeciw przy stole.
- Wyspales sie? -spytala spokojnie
- Szczerze to tak sobie -powiedzialem nalewajac sobie soku.
- Ja tez jakos nie mialam okazji dluzej pospac -wskazala skinieciem glowy na dzieciaki, zasmialem sie i usiadlem na przeciw niej.
- Tata spi? czy tez juz nie?
- Taty nie ma, poklocilismy sie po Wigilli wczoraj i wyszedl..-mruknela obojetnie upijajac lyk czarnej kawy.
- Jak to? przeciez sa swieta, gdzie on poszedl..-westchnalem troche zly, a ona odezwala sie.
- Jak bedzie chcial to Ci powie, a siedzi pewnie w garazu, bo nie slyszalam zeby wyjezdzal gdzies..-slyszac ostatnie slowa mamy poderwalem sie i mimo iz bylem w szlafroku to zalozylem na niego kurtke co musialo komicznie wygladac, ale mialem to gdzies. Wyszedlem z domu i szybko ruszylem do garazu, bylo okropnie zimno, a snieg pod nogami tylko chrupial. Powoli udalo mi sie otworzyc drzwi do garazu, ale rece z zimna to mi juz odpadaly. Wszedlem do srodka chuchajac na swoje dlonie, mama miala racje, tata tu byl. Otworzylem samochod i spojrzalem na niego, byl oparty o rozciagniety fotel, odwrocil swoja glowe i spojrzal na mnie.
- Matka Cie przyslala? -spytal
- Nie.. sam chcialem tu przyjsc. Moglbys wrocic do domu?
- Jak ona sie wyniesie to wroce..-mruknal nieprzyjemnym tonem i podal mi rekawiczki widzac wczesniej jakie mam dlonie.
- Tato prosze Cie..sa swieta i chcialbym zeby bylo jak w swieta byc powinno..
- Idz do siebie.. slyszysz? -mruknal nieprzyjemnie, wiec w obawie, ze zacznie na mnie krzyczec wysiadlem zly i ruszylem znow przez podworko do drzwi, akurat Tom stal w drzwiach i palil papierosa, zaklnalem pod nosem wiedząc, że bedzie zły gdy mnie zobaczy.
- Ty sie dobrze Bill czujesz? -spytal niezadowolony z mojej nieodpowiedzialnosci.
- To tylko kawalek, przeciez zaraz sie ubiore..-mruknalem i minalem go w drzwiach po czym udalem sie szybko na gore do sypialni. Ubralem na tylek wygodne dresy i jakas koszulke.
- Tom? -krzyknalem z gory
- Co? -odkrzyknal
- Zapal w kominku!
- Bill nie chce mi sie poza tym ide zaraz na spacer z maluchem.
- Chodz tu nie bede krzyczal! -mruknalem i usiadlem na lozku czekajac na niego.
- Mam sam siedziec w domu? -spytalem gdy przyszedl
- Nie, no to ubierz sie wyjdziemy razem..-powiedzial przygladajac mi sie..
       Wyszlismy z domu oboje, Tom pchal wozek, a ja szedlem obok. Bylo naprawde zimno. Idac tak powoli spotkalismy jego byla dziewczyne, mimo lodu jaki byl posypany odrobina piasku ona chyba miala to gdzies, bo szla swobodnie na wysokich szpilkach. Byla naprawde sliczna i jako o jedynej nigdy nic zlego nie powiedzial, widzialem jak na nia patrzyl gdy podeszła do nas.
- Czesc Tom -powiedziala z usmiechem patrzac na niego.
- Czesc mala..-mruknal i lekko ja pocalowal w policzek co mnie nieźle wkurwiło na początek.
- Widze, ze rodzine znacznie powiekszyles..-zasmiala sie, a mi zrobilo sie glupio, bylem w  koncu od niej duzo mlodszy. W ogole nie pasowalem do nich.
- Troszke..-rozesmial sie i odezwal do mnie.
- Bill wroc do domu z malym, ja pozniej przyjde -powiedzial zostawiajac mi wozek i odszedl. Zachowal sie jak idiota, przeciez juz ledwo sam chodzilem, a mialem pchac jeszcze ciezki wozek ciotki. Z dala widzialem jak objal ja w pasie, bylo mi strasznie przykro. Ruszylem powoli do domu pchajac wozek, gdy po dluzszym czasie udalo mi sie dojsc do domu zostawilem dziecko na dole i poszedlem do sypialni zeby sie polozyc. W nocy jakos po 3 wrocil Tom, polozyl sie obok mnie, przez lekko uchylone oko obserwowalem go. Wyjal telefon i zaczal pisac wiadomosc.
- Dobrze dzis kotku zagralas..;) -napisal do niej, a ona po chwili odpisala.
- Ma sie zdolnosci aktorskie haha, ale tak naprawde przy nim kazdy by tak zagral, jest strasznie naiwny
Gdy to napisala nie moglem uwierzyc w to co czytam, pisali o mnie i to Tom z ktorym sie zareczylem. Coś mi tutaj nie grało, bo niby po co w takim razie się zaręczyliśmy?
- To prawda, jest bardzo naiwny ;D niedlugo jak urodzi zabiore mu nasze dziecko i bedziemy juz szczesliwi razem..-napisal
- Kocham jak mowisz, ze to nasze dziecko..-napisala szybko
- Bo ono jest nasze :) jeszcze chwile, wszystko jest na dobrej drodze..
- Wiem to doskonale Tommy..-napisala.
- Dobra niunia ide spac, kocham Cie bardzo, dobranoc .
- Ja Ciebie tez misiu, papa ;* -nie moglem uwierzyc w to co przeczytalem, do oczu naplynely mi lzy jak moglem byc tak naiwny. Boze.. caly czas sie mna bawil. Chciał mnie tak wystawić po tym wszystkim, to nie mogła być prawda, dlaczego, po co?!
Wyjal drugi telefon i cos tam pisal z kims, dostal wiadomosc od jakiegos Marka
- I co? wyruchales juz ta kurwe cięzarówe?
- Hahah jeszcze nie -napisal z usmiechem na ustach.
- To na co czekasz?
- Zabiore sie za to niebawem i zdam Ci relacje haha -zasmial sie cicho. Udalem, ze sie przebudzam, musialem sie rozplakac, nie wytrzymywalem. Spojrzalem na Toma i rozplakalem sie glosno, nie wiedzialem za co tak bardzo mnie chce skrzywdzic i dlaczego, on szybko schowal telefon i spojrzal na mnie.
- Czemu placzesz Bill ? - spytal z troska w glosie, jeszcze bardziej sie rozplakalem, kochalem go chyba i to dlatego tak na mnie dzialalo, bolało okropnie to co zobaczyłem.
- Boje sie porodu..snilo mi sie, ze wszystko bedzie zle..- wymyslilem zeby udawac, chociaż to nie był dobry pretekst, ale chyba uwierzył żeby być sam spokojny.
- Nie placz, przeciez bede przy Tobie Billy..-wyszeptal mi na ucho i otarl moje lzy spojrzalem w jego oczy, patrzyl na mnie bylem ciekaw co czuje gdy na mnie patrzy.
- Juz lepiej? -spytal gdy sie uspokoilem. Skinalem glowa, a on mnie pocalowal.
- No to spij juz..-wyszeptal i gladzil moj bok dotad az zasnalem.
       Nastepnego dnia obudzilem sie juz z mysla, ze niedlugo bede musial uciekac. Tylko za co? nie mialem pieniedzy, nie wiedzialem dokad i co teraz? Korzystajac z okazji, ze Tom spi zabralem mu jakies pieniadze z kieszeni i tak pewnie nie bedzie wiedzial z tego nic. Musialem sie teraz jakos zabezpieczyc, bylo mi tak przykro, ze najchetniej zaszylbym sie gdzies i zasnal na zawsze. Gdy zszedl Tom poprosilem by pojechal ze mna na zakupy. Staralem sie wybierac drogie rzeczy zeby moc je pozniej sprzedac. Po udanych zakupach Tom wciagnal mnie do toalety.
- Pobawmy sie troszke.. chyba mi sie nalezy za te zakupy hm? -usmiechnal sie, sprawil ze poczulem sie jak dziwka, ktora daje dupy za rozne rzeczy. Do tego w toalecie?
Skinalem lekko glowa i westchnalem klekajac przy nim, widzial ze mi ciezko, ale nie obchodzilo go to chyba. Ssalem jego pale dosc dlugo, a gdy sterczala zsunal moje leginsy i kazal mi na sobie usiasc, zrobilem to, a on zaczal mnie posuwac przy okazji gladzil moj duzy brzuch. Jeczalem glosno, to nie bylo przyjemne wcale. Po chwili odwrocil mnie do siebie tylem, oparlem sie o sciane, a on dlonmi rozchylil moje posladki, wsunal olbrzyma w moj tylek dosc szybko i zaczal mnie posuwac  klepiąc w tylek.
- O tak..-mruknal w moje ucho strasznie dyszac.
- Zwolnij, bo to nie przyjemne..-wyszeptalem cicho, a on wyjal swojego chuja i wsunal palce, zaczal mnie nimi posuwac, mocno nimi wykrecal i ruszal w srodku.
- O Boze Tom..-jeknalem patrzac ze lzami w oczach w sciane.
- Tak lepiej? -spytal z nuta ironi, to bolalo okropnie. Na sam koniec wpil sie w moje usta i przytulil mnie, moje cialo bylo niczym wrak gdyby mnie nie przytrzymal opadl bym...
  (..)  W domu kiedy lezalem juz na lozku zaczal mnie okropnie bolec brzuch. Zawolalem go chcac nie chcac
- Tom szybko..chodz.-jeknalem glosno, a on przyszedl
- Co Ci sie dzieje? -spytal
- Zadzwon po pogotowie, nie moge wytrzymac..-jeknalem, a on zdenerwowany szybko wybral numer. Po kilkunastu minutach przyjechal lekarz z sanitariuszami. Okazalo sie, ze moj stan jest bardzo powazny.
- Prosze mnie posluchac.. jesli urodzisz mozesz umrzec, rozumiesz co mowie? -spytal mnie w drodze do szpitala, Tom patrzyl na mnie przez caly czas.
- Dlaczego? -spytalem trzymajac sie za brzuch.
- Bo to bedzie powazna operacja..jest zbyt duze ryzyko, w szpitalu ocenimy stan.
Gdy bylismy na miejscu po badaniu podpieli mi kroplowke i przyszedl lekarz, Tom siedzial obok.
- Tak jak myslalem, ryzyko jest ogromne. Jesli urodzisz na 99% umrzesz..musisz liczyc sie z ta decyzja zanim ja podejmiesz..ale musimy wiedziec teraz, bo nie wiemy jak z Toba postepowac, wiec?
Spojrzalem ze lzami w oczach na Toma, trzaslem sie caly, tak bardzo sie balem.
- Tom.. co teraz? -spytalem roztrzesiony patrzac na niego
- Urodz..-mruknal patrzac na mnie, wtedy wtracil sie lekarz
- Jesli urodzi to umrze..wie Pan o tym? -spytal dla pewnosci
- Wiem.. -mruknal, gula podeszla mi do gardla rozplakalem sie glosno czujac jaki jestem mu obojetny, nie liczylo sie nic wiecej tylko to czego chce kosztem mojego zycia.
- Bill nie placz, bedzie dobrze.-odezwal sie po chwili patrzac na mnie zimno.
- Przeciez moge umrzec, a raczej to jest pewne..-jeknalem ocierajac lzy
- Wiem Bill..ale moze akurat sie ulozy..nie boj sie, zalatwie lepszego lekarza -mruknal, uspokoilo mnie to chociaz dalej myslalem o tym co bedzie, o tym,że jednak mogę umrzeć.
   Kilka dni pozniej wyszedlem ze szpitala, czulem sie juz normalnie. Razem z Tomem wracalismy samochodem, patrzylem przez szybe, padal okropnie deszcz. Spojrzalem na niego z boku, tak bardzo mi sie podobal i tylko dlatego ze bylem tak naiwny bawil sie moimi uczuciami. Gdybym wtedy w nocy zasnal nie dowiedzialbym sie nigdy, ze chce mi tak zrobic. Z glowy przez caly czas nie moglo mi wyjsc jak mogl sie tak zachowac wobec mnie. Nie mialem juz nawet sily plakac, wszystko sie posypalo. Rodzice sie strasznie poklocili, zostalem calkiem sam i na nikogo nie moglem liczyc, bo kazdy byl zajety soba. Bylo coraz blizej porodu, a ja bylem wykonczony tym wszystkim, do tego za kilka dni musialem uciekac.
- Czemu milczysz? -spytal po chwili
- Zle sie czuje..
- To moze zjesz cos w koncu, bo dziecko wykonczysz..-mruknal, obchodzilo go tylko dziecko, o mnie juz nawet nie mowil, ale to mniej wazne..                
W domu od razu sie polozylem, on zasiadl ogladajac mecz. W glowie ukladalem plan gdzie moglbym pojechac i sie zatrzymac. Postanowilem wyjechac do Turcji. Tom nigdy nie przepadal za Turkami, zle mu sie kojarzyli. Przeliczajac wszystko to mialem na poczatek troche pieniedzy, a dalej poszukam jakiejs pracy. Nie chcialem mu oddac dziecka, pokochalem je bardzo. Pogodzilem sie z tym, ze mial mnie za totalne gowno chociaz na poczatku przeplakalem kilka nocy i samotnie spedzonych dni gdy jego nie było, bo zabawiał sie z jego dziewczyną. Obawialem sie troche jak sobie poradze, zostalem zupelnie sam z tym wszystkim i musialem zaczac sobie samodzielnie radzic. Spojrzalem na Toma, ktory trzymal w rece telefon i usmiechal sie, chyba serio byl w niej zakochany tylko po co mnie zrobil to przedstawienie? dlaczego mi sie oswiadczyl? chyba tylko po to by nie wzbudzic podejrzen z mojej strony. Przemyslajac to wszystko doszedlem do wniosku, ze od poczatku bylo to ustawiane, bo doskonale wiedzial,ze nie oddam mu dziecka. On byl naprawde podly i nigdy sie dla niego nie liczylem. Szkoda tylko, ze bylem tak strasznie naiwny...
     (..) Kilka dni pozniej nadszedl dzien mojej ucieczki, o ktorej nikt nie mial pojecia...