- Ja przepraszam, po prostu się zamyśliłem.
- Ja pierdole, do cholery jak chodzisz! - warknął na mnie głośno, zobaczyłem jak w naszym kierunku zmierza Mario by pościerać to z podłogi, patrzyłem na mężczyzne, a on tylko machnął ręką i poszedł wkurwiony, Mario spojrzał na mnie, wyglądał tak ładnie, jego opalenizna trzymała się po wakacjach, jego czarne włosy i te piękne oczy,które mi się tak strasznie podobały, był niesamowity.
- Gdybyś mógł się przesunąć..-powiedział tym swoim seksownym glosem.
-Jasne, już... -odsunąłem się, a on zlustrował mnie z góry na dól, nie wiedziałem czy powinienem się cokolwiek odzywać do niego, nie wiedziałem czy chce ze mną rozmawiać.
- Dodajesz mi roboty zamiast jej odjąć.. - zaśmiał się i pokręcił głową.
- Przepraszam,właściwie mogłem to zrobić za Ciebie.
- To ja tu pracuje, więc nawet jeśli pies załatwiłby się na środku to ja musiałbym to posprzatać. To moje miejsce pracy, więc...
- No tak, ale przepraszam..
- Nie no przestań, nie masz za co przecież. Jak pierwszy dzień w szkole?
- Stresująco bardzo..
- Domyślam się, ale widze ze sobie poradziłeś. -powiedział, a ja pokiwalem głową patrząc w jego oczy.
- Napijesz się czegoś, bo chyba do autobusu to masz jeszcze troche czasu. -spojrzał na zegrarek mówiąc to,a ja pokiwałem glową i ruszyłem za nim biorąc latte .
- Co u Ciebie słychac? -spytałem, a on pościerał mi stolik przy którym miałem właśnie usiąść.
- W porządku, duzo pracy, zwolnili Josha, więc muszę nadrabiać.
- a....a nie poszukują kogoś może na późniejsze godziny?
- chciałbyś sobie tutaj dorobić? -spytał zaskoczony, bo teraz wyglądałem jakbym miał kase.
- W zasadzie dlaczego nie, popołudniami i tak się nudze, a dobrze byloby mieć jakieś male pieniądze.
- No.. powiem Ci, że mnie zaskoczyłeś, ale tak się sklada, że z szefem jestem tak - poklepał pięścią po piersi i uśmiechnąl się dajac mi do zrozumienia,ze prace mam na bank.
- Ciesze się, że spytasz go .
- Nie ma problemu, ale przemyśl to jeszcze i porozmawiaj z rodzicami. Masz jeszcze szkole..
- Wiem, ale poradze sobie. Jak już coś bedziesz wiedział daj mi znać..-powiedziałem z uśmiechem, a on pokiwał głową i wstał przepraszając mnie i idąc obsłużyć klientów. Gdy zbliżała się godzina mojego autobusu pożegnałem się z Mario i pobiegłem na autobus. W domu zastałem obydwojga rodziców, oglądali wspolnie jakieś papiery dyskutując.
- Moge?
- No chodź, chodź..-poklepał ojciec miejsce.
- Mam do was pytanie..
- Jakie? -spojrzeli na siebie oboje.
- Mam okazje dorobić sobie po szkole w jednej kawiarni, nie będe miał pewnej umowy, ale będzie to kilka godzin dziennie, ewentualnie w sobotę może troszkę więcej.
Zdziwili się co bylo widać, na ich twarzy wymalowała się duma jak i lekka wątpliwość.
- Masz szkołe kochanie, a nam nie barakuje pieniędzy.
- Mamo, ja wiem o tym, ale chcialbym zarobić własnoręcznie na swoje potrzebys skoro mam szanse.
- Nie ukrywamy, ze jesteśmy mile zaskoczeni, jesteśmy z Ciebie dumni Bill.
uśmiechnąłem się słysząc ich słowa, ale po chwili ojciec się odezwał.
- Zgodzimy się, ale jest jeden warunek.
- Jaki?
-Jesli ta praca wpłynie na Twoje oceny i zachowanie w szkole negatywnie to kończysz z tym, okej?
- No dobrze,ale możecie być pewni, że dam sobie rade.
- Mamy nadzieje synku. -odezwała się mama, a ja wyszedłem na górę do siebie. Spakowałem potrzebne rzeczy na jutro do szkoły i miałem zejść na dół coś zjeść kiedy nagle zadzwonił do mnie Mario.
- Bill masz troche czasu po 18 ?
- No powinienem mieć, a coś się stało?
- No gadałem z szefem i chciałby Cię zobaczyć. Moglbym po Ciebie wpaść?
- Naprawdę już? -zdziwiłem się, ale i ucieszyłem.
- No już juzż, mówiłem Ci, ze mamy dobre stosunki, a gadałeś z rodzicami?
- Tak, zgodzili się, ale powiem Ci w realu. - Cieszylem sie, że nasza przyjaźć od nowa zaczeła się bduować, ale chyba w sposób koleżeński gdyż nie patrzyl na mnie jak wtedy.
- No to jestem po Ciebie o 18
- Okej , to do zobaczenia - powiedziałem , a on rozłączył sie. Zszedłem do kuchni zjeść coś, rodzice nadal o czymś dyskutowali. Spojrzałem na zegarek było po 16, poszedlem na górę i przebrałem te ciuchy w coś mniej eleganckiego, ale za to stylowego. Posiedziałem jeszcze w pokoju, a gdy zbliżyła sie 18 zszedłem na dół mówiąc rodzicom, że wychodze. Mario podjechał swoim samochodem, do którego wsiadłem.
- No cześć
- Czesc, czesc. A gdzie my tak właściwie jedziemy?
- Do domu Pablo.
- Wstydze się troszke Mario..
- Ej przestań, bo jak on zobaczy, że masz przed nim stracha to pomyśli, że taki sam będziesz do klitentów.
- No postaram się.. -powiedziałem cicho patrząc na niego, pogładził moją rękę i usmiechnął się.
- Będzie dobrze, zobaczysz. -powiedział podjeżdzajac na dużą posesje, wysiadłem razem z nim i ruszyłem do środka, zapukał i otworzyła mu gosposia domu wpuszczając nas.
- Pablo, to my..
- Już schodze, idź do salonu. - zdziwiło mnie to, myślałem,ze mają dobre relacje, ale oni mieli chyba jeszcze lepsze niż można było się spodziewać.
- Siadaj Billy.. -powiedział, a ja usiadłem. Po chwili do salonu wszedł szef, był wysoki, chudy, lecz bardzo dobrze zbudowany przez co wydawało się, ze miał troszke ciała. Zszedł na dół w jeansowej koszuli zapiętej prawie pod szyje, mial czapkę na głowie, wyglądał troche jak Maclemore, ale moze nie z buzi tylko ze stylu bycia, włosów itp. mial lekki zarost, usiadł na kanapie i przyjrzał mi się z uśmiechem.
- A to taki młody chłopaczek..
- No młody, ale nie aż tak, Bill ma już swoje osiemnaście - widać było,że troszkę się zdziwił.
- No i co, chciałbyś pracować dla mnie tak?
- Tak, chciałbym.
- A masz jakieś doświadczenie, nie wiem w obsłudze kasy czy klientów?
- Właściewie to nie mam, ale jestem pewien, że sobie poradze.
- Wiesz, mam bardzo dużo chętnych na Twoje miejsce, dlatego nie chciałbym spisać niepotrzebnie z Tobą umowy by później okazało się, że jednak masz lewe ręce do tej pracy. - był konkretny, przyglądał mi się, Mario milczał, nie namawiał go.
- Doskonale rozumiem i wiem, że to jest powazna decyzja, ale naprawdę zapewniam, że sobie poradze.
- Gdybym nie lubił Twojego kolegi nie zgodziłbym się pewnie, ale dzięki niemu pozwole Ci spróbować, więc jutro.. no właśnie o której jutro kończysz szkołę?
- Jutro po 13.
- No to bądź na 14 w kawiarni, aha i jak Ci się już podział unormuje to przynieś mi go, albo Mario musimy napisać grafik dla Ciebie. - Powiedział,a ja uśmiechnąłem się do niego, a później do Mario,który również był zadowolony z tego.
- Napijecie się czegoś?
- Nie, właściwie to musimy już iść. - ja wcale nie musiałęm jeszcze nigdzie isc, ale chyba Mario nie chcial tutaj dlużej siedziec, więc oboje wstaliśmy.
- No dobra, w takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia -powiedziałem grzecznie i wyszliśmy z Mario, wsiadłem do samochodu i zapiąłem pasy, po chwili wsiadł Mario .
- Jedziemy na jakies lody albo coś? Pogadamy jeszcze sobie..
- No... no jeśli chcesz to okej.
- Nie wiem, może chciałeś jeszcze zostać z nim, ale uwierz, że nie wypuściłby nas za szybko poźniej dlatego tak chciałem się zwinąć. -powiedział, a ja zaśmiałem się.
- Fajny jest, ale bezpośredni, mowi co myśli..
- Oj fajny to jest dla mnie czy póki co dla Ciebie, ale jak go coś wkurzy to....
- No w sumie wygląda na takiego.
- A no właśnie -mruknął i szybko ruszyl samochodem na miasto. Strasznie się cieszyłem wiedząc, że będe miał prace jeśli się dobrze postaram. Gdy podjechaliśmy pod znaną w tym mieście lodziarnie usmiechnąłem się do Mario.
- Jej, sporo tutaj ludzi..
- Owszem, ale jak spróbujesz to juz będziesz wiedział dlaczego.
- No to nie moge sie doczekać.. - Mario rozesmiał się i weszliśmy do środka, wybrałem sobie pucharek pysznych bakaliowych i śmietankowych lodów z różnymi posypkami i zamówiłem wraz z nim.
Siedzieliśmy przyglądając się chwile sobie, a po chwili przyszło nasze zamówienie.
- Szybcy są..
- No.. powiedzmy, pewnie byly już gotowe dlatego je tak szybko przynieśli. -powiedział i zaczął jeść.
- Ahh... chyba , że tak.
- Może opowiessz co u Ciebie, zmienilo się coś?
- Właściwie to nie, a u Ciebie?
- No u mnie troszkę tak, poznałem pewną osobę, z ktorą świetnie się dogaduje i myśle, że coś z tego będzie. -powiedział, a ja westchnałem, było mi smutno, ale w końcu to z mojej winy tak wyszło.
- No to super, ciesze sie bardzo. -powiedziałem.
- A Ty jesteś z tym facetem?
- Nie, nie... to nie był mój facet..
- Nie tłumacz się mi.. po prostu pytam czy jesteś z nim. - zrobiło mi się głupio .
- Nie, nie jestem.
- Nie ułożyło się Wam? -zacząl wypytywać mnie, sytuacja zrobiła się naprawdę głupia, co mógł sobie o mnie pomyśleć, że skoro to nie był mój facet to co z nim robiłem? Tak po prostu się z nim całowałem?
- Wiesz co.. nie chcę o tym mówić. -skończyłem szybko temat, a on skinał wyrozumiale glową.
- I jak smakują Ci lody?
- Są przepyszne, chyba nigdy nie jadlem lepszych.
- Tak, więc wiesz skąd tutaj tyle ludzi..
- Jestem pewien, że przyjdę tutaj jeszcze nie raz. -powiedziałe, a on się usmiechnął, do lodziarni weszła narzeczona Toma z jakąś koleżanka. Usiadły stolik obok, głośno zaczęły rozmawiać o Tomie, przysłuchiwałem się ignorując to o czym mówi do mnie Mario. Ona podniecona opowiadała o tym jak to go nie kocha, ale ze ją czasem zaniedbuje i takie tam babskie rzeczy, ogolnie opowiadała jej, że układa im się bardzo dobrze i ze planują dziecko. On i dziecko?! bylem strasznie zdziwiony po chwili Mario stuknął mnie w ramie.
- Hej.. wszystko w porządku? Bill..?
- Y tak tak, przepraszam zamyśliłem się..
- No dobrze..
- Wiesz co gdybyś mógł mnie już odwieźć, przypomniałem sobie, że musze mamie pomóc..
- No jesli chcesz to okej.. -powiedział zdziiwiony moim zachowaniem i po prostu wstał zostawiając pieniądze.
- Bill idziesz? - dziwiło go bardzo moje zachowanie.
- Jasne.. -powiedziałem przyglądając się jej i ruszyłem za nim, wsiadłem do samochodu czując jakieś niebezpieczeństwo? niepokój? nie mogło mi to wyjśc z głowy, ze oni planowali dziecko.. Gdy mario podjechał pod dom pożegnałem się z nim i wysiadłem zmierzając do domu....
- No dobra, w takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia -powiedziałem grzecznie i wyszliśmy z Mario, wsiadłem do samochodu i zapiąłem pasy, po chwili wsiadł Mario .
- Jedziemy na jakies lody albo coś? Pogadamy jeszcze sobie..
- No... no jeśli chcesz to okej.
- Nie wiem, może chciałeś jeszcze zostać z nim, ale uwierz, że nie wypuściłby nas za szybko poźniej dlatego tak chciałem się zwinąć. -powiedział, a ja zaśmiałem się.
- Fajny jest, ale bezpośredni, mowi co myśli..
- Oj fajny to jest dla mnie czy póki co dla Ciebie, ale jak go coś wkurzy to....
- No w sumie wygląda na takiego.
- A no właśnie -mruknął i szybko ruszyl samochodem na miasto. Strasznie się cieszyłem wiedząc, że będe miał prace jeśli się dobrze postaram. Gdy podjechaliśmy pod znaną w tym mieście lodziarnie usmiechnąłem się do Mario.
- Jej, sporo tutaj ludzi..
- Owszem, ale jak spróbujesz to juz będziesz wiedział dlaczego.
- No to nie moge sie doczekać.. - Mario rozesmiał się i weszliśmy do środka, wybrałem sobie pucharek pysznych bakaliowych i śmietankowych lodów z różnymi posypkami i zamówiłem wraz z nim.
Siedzieliśmy przyglądając się chwile sobie, a po chwili przyszło nasze zamówienie.
- Szybcy są..
- No.. powiedzmy, pewnie byly już gotowe dlatego je tak szybko przynieśli. -powiedział i zaczął jeść.
- Ahh... chyba , że tak.
- Może opowiessz co u Ciebie, zmienilo się coś?
- Właściwie to nie, a u Ciebie?
- No u mnie troszkę tak, poznałem pewną osobę, z ktorą świetnie się dogaduje i myśle, że coś z tego będzie. -powiedział, a ja westchnałem, było mi smutno, ale w końcu to z mojej winy tak wyszło.
- No to super, ciesze sie bardzo. -powiedziałem.
- A Ty jesteś z tym facetem?
- Nie, nie... to nie był mój facet..
- Nie tłumacz się mi.. po prostu pytam czy jesteś z nim. - zrobiło mi się głupio .
- Nie, nie jestem.
- Nie ułożyło się Wam? -zacząl wypytywać mnie, sytuacja zrobiła się naprawdę głupia, co mógł sobie o mnie pomyśleć, że skoro to nie był mój facet to co z nim robiłem? Tak po prostu się z nim całowałem?
- Wiesz co.. nie chcę o tym mówić. -skończyłem szybko temat, a on skinał wyrozumiale glową.
- I jak smakują Ci lody?
- Są przepyszne, chyba nigdy nie jadlem lepszych.
- Tak, więc wiesz skąd tutaj tyle ludzi..
- Jestem pewien, że przyjdę tutaj jeszcze nie raz. -powiedziałe, a on się usmiechnął, do lodziarni weszła narzeczona Toma z jakąś koleżanka. Usiadły stolik obok, głośno zaczęły rozmawiać o Tomie, przysłuchiwałem się ignorując to o czym mówi do mnie Mario. Ona podniecona opowiadała o tym jak to go nie kocha, ale ze ją czasem zaniedbuje i takie tam babskie rzeczy, ogolnie opowiadała jej, że układa im się bardzo dobrze i ze planują dziecko. On i dziecko?! bylem strasznie zdziwiony po chwili Mario stuknął mnie w ramie.
- Hej.. wszystko w porządku? Bill..?
- Y tak tak, przepraszam zamyśliłem się..
- No dobrze..
- Wiesz co gdybyś mógł mnie już odwieźć, przypomniałem sobie, że musze mamie pomóc..
- No jesli chcesz to okej.. -powiedział zdziiwiony moim zachowaniem i po prostu wstał zostawiając pieniądze.
- Bill idziesz? - dziwiło go bardzo moje zachowanie.
- Jasne.. -powiedziałem przyglądając się jej i ruszyłem za nim, wsiadłem do samochodu czując jakieś niebezpieczeństwo? niepokój? nie mogło mi to wyjśc z głowy, ze oni planowali dziecko.. Gdy mario podjechał pod dom pożegnałem się z nim i wysiadłem zmierzając do domu....
jakby ci sie udało, dodaj dziś jeszcze odcinek :D i domagam sie więcej momentów(zbliżeń:D) Billa i Toma! :)
OdpowiedzUsuńK.
Oj będą, będą :)
OdpowiedzUsuń