czwartek, 27 marca 2014

10.

Wakacje jakoś przeminęły mi szybko, po tym co zaszło między mną, a Tomem nie utrzymywałem kontaktu z Mario, który wyrzucił mnie ze znajomych. Nie chodzilem także do tamtej galerii, w której pracował. Z Tomem też  się nie widywałem, czasem pisaliśmy tyklko na fejsie. Jutro miałem iść na rozpoczęcie roku szkolnego, troszke się bałem,ale przecież nie miałem wyjścia. Obudził mnie z samego rana budzik, zerwałem się i poszedłem wziąć prysznic, a później ubrałem się eleganko, a zarazem stylowo i tata podwiózł mnie do szkoły. Poszukałem swojej klasy witając się z wcześniej już poznanym Natanem i jego kumplami, którzy mnie przez chwile przetrzymali przez co spóźniłem się, wszedłem do klasy kiedy wszyscy pozajmowali już miejsca, znali się wszyscy, bo chodzili już dwa lata ze sobą. Spojrzalem na wychowawcę i przeprosiłem zajmując miejsce, widziałem jak każdy na mnie patrzył, czułem się źle. Po chwili wychowawca chcąc mnie przedstawić zawolał mnie na środek. Jeju jakie to było żenujące, byłem taki zawstydzony co na pewno zauważyli, nauczyciel powiedział o mnie kilka zdań, do których musiałem coś dopowiedzieć i usiadłem. Słyszałem jak zaczynają szeptać na mój temat, dobrze ze mnie nie znali. Na zakończenie przepisałem podział godzin na jutrzejsze lekcje i zadzwonił dzwonek. Opuścilem szybko szkolę chcąc nie chcąc musząc przejść przez galerie,w której pracował Mario. Szedłem powoli mając spuszczoną głowę,w końcu wszedłem w kogoś wytrącając mu kawe z ręki, facet spojrzał na mnie wściekły gdyż oblałem jego białą koszule, rozległ się hałas i wszyscy zwrócili się gapiąc na tą sytuacje, to przedstawienie miało miejsce oczywiście przed kawiarnią gdzie pracował Mario.
- Ja przepraszam, po prostu się zamyśliłem.
- Ja pierdole, do cholery jak chodzisz! - warknął na mnie głośno, zobaczyłem jak w naszym kierunku zmierza Mario by pościerać to z podłogi, patrzyłem na mężczyzne, a on tylko machnął ręką i poszedł wkurwiony, Mario spojrzał na mnie, wyglądał tak ładnie, jego opalenizna trzymała się po wakacjach, jego czarne włosy i te piękne oczy,które mi się tak strasznie podobały, był niesamowity.
- Gdybyś mógł się przesunąć..-powiedział tym swoim seksownym glosem.
-Jasne, już... -odsunąłem się, a on zlustrował mnie z góry na dól, nie wiedziałem czy powinienem się cokolwiek odzywać do niego, nie wiedziałem czy chce ze mną rozmawiać.
- Dodajesz mi roboty zamiast jej odjąć.. - zaśmiał się i pokręcił głową.
- Przepraszam,właściwie mogłem to zrobić za Ciebie.
- To ja tu pracuje, więc nawet jeśli pies załatwiłby się na środku to ja musiałbym to posprzatać. To moje miejsce pracy, więc...
- No tak, ale przepraszam..
- Nie no przestań, nie masz za co przecież. Jak pierwszy dzień w szkole?
- Stresująco bardzo..
- Domyślam się, ale widze ze sobie poradziłeś. -powiedział, a ja pokiwalem głową patrząc w jego oczy.
- Napijesz się czegoś, bo chyba do autobusu to masz jeszcze troche czasu. -spojrzał na zegrarek mówiąc to,a  ja pokiwałem glową i ruszyłem za nim biorąc latte .
- Co u Ciebie słychac? -spytałem, a on pościerał mi stolik przy którym miałem właśnie usiąść.
- W porządku, duzo pracy, zwolnili Josha, więc muszę nadrabiać.
- a....a nie poszukują kogoś może na późniejsze godziny?
- chciałbyś sobie tutaj dorobić? -spytał zaskoczony, bo teraz wyglądałem jakbym miał kase.
- W zasadzie dlaczego nie, popołudniami i tak się nudze, a dobrze byloby mieć jakieś male pieniądze.
- No.. powiem Ci, że mnie zaskoczyłeś, ale tak się sklada, że z szefem jestem tak - poklepał pięścią po piersi i uśmiechnąl się dajac mi do zrozumienia,ze prace mam na bank.
- Ciesze się, że spytasz go .
- Nie ma problemu, ale przemyśl to jeszcze i porozmawiaj z rodzicami. Masz jeszcze szkole..
- Wiem, ale poradze sobie. Jak już coś bedziesz wiedział daj mi znać..-powiedziałem z uśmiechem, a on pokiwał głową i wstał przepraszając mnie i idąc obsłużyć klientów. Gdy zbliżała się godzina mojego autobusu pożegnałem się z Mario i pobiegłem na autobus. W domu zastałem obydwojga rodziców, oglądali wspolnie jakieś papiery dyskutując.
- Moge?
- No chodź, chodź..-poklepał ojciec miejsce.
- Mam do was pytanie..
- Jakie? -spojrzeli na siebie oboje.
- Mam okazje dorobić sobie po szkole w jednej kawiarni, nie będe miał pewnej umowy, ale będzie to kilka godzin dziennie, ewentualnie w sobotę może troszkę więcej.
Zdziwili się co bylo widać, na ich twarzy wymalowała się duma jak i lekka wątpliwość.
- Masz szkołe kochanie, a nam nie barakuje pieniędzy.
- Mamo, ja wiem o tym, ale chcialbym zarobić własnoręcznie na swoje potrzebys skoro mam szanse.
- Nie ukrywamy, ze jesteśmy mile zaskoczeni, jesteśmy z Ciebie dumni Bill.
uśmiechnąłem się słysząc ich słowa, ale po chwili ojciec się odezwał.
- Zgodzimy się, ale jest jeden warunek. 
- Jaki?
-Jesli ta praca wpłynie na Twoje oceny i zachowanie w szkole negatywnie to kończysz z tym, okej?
- No dobrze,ale możecie być pewni, że dam sobie rade. 
- Mamy nadzieje synku. -odezwała się mama, a ja wyszedłem na górę do siebie. Spakowałem potrzebne rzeczy na jutro do szkoły i miałem zejść na dół coś zjeść kiedy nagle zadzwonił do mnie Mario.
- Bill masz troche czasu po 18 ?
- No powinienem mieć, a coś się stało?
- No gadałem z szefem i chciałby Cię zobaczyć. Moglbym po Ciebie wpaść? 
- Naprawdę już? -zdziwiłem się, ale i ucieszyłem.
- No już juzż, mówiłem Ci, ze mamy dobre stosunki, a gadałeś z rodzicami?
- Tak, zgodzili się, ale powiem Ci w realu. - Cieszylem sie, że nasza przyjaźć od nowa zaczeła się bduować, ale chyba w sposób koleżeński gdyż nie patrzyl na mnie jak wtedy.
- No to jestem po Ciebie o 18 
- Okej , to do zobaczenia - powiedziałem , a on rozłączył sie. Zszedłem do kuchni zjeść coś, rodzice nadal o czymś dyskutowali. Spojrzałem na zegarek było po 16, poszedlem na górę i przebrałem te ciuchy w coś mniej eleganckiego, ale za to stylowego. Posiedziałem jeszcze w pokoju, a gdy zbliżyła sie 18 zszedłem na dół mówiąc rodzicom, że wychodze. Mario podjechał swoim samochodem, do którego wsiadłem.
- No cześć
- Czesc, czesc. A gdzie my tak właściwie jedziemy?
- Do domu Pablo.
- Wstydze się troszke Mario..
- Ej przestań, bo jak on zobaczy, że masz przed nim stracha to pomyśli, że taki sam będziesz do klitentów.
- No postaram się.. -powiedziałem cicho patrząc na niego, pogładził moją rękę i usmiechnął się.
- Będzie dobrze, zobaczysz. -powiedział podjeżdzajac na dużą posesje, wysiadłem razem z nim i ruszyłem do środka, zapukał i otworzyła mu gosposia domu wpuszczając nas.
- Pablo, to my..
- Już schodze, idź do salonu. - zdziwiło mnie to, myślałem,ze mają dobre relacje, ale oni mieli chyba jeszcze lepsze niż można było się spodziewać.
- Siadaj Billy.. -powiedział, a ja usiadłem. Po chwili do salonu wszedł szef, był wysoki, chudy, lecz bardzo dobrze zbudowany przez co wydawało się, ze miał troszke ciała. Zszedł na dół w jeansowej koszuli zapiętej prawie pod szyje, mial czapkę na głowie, wyglądał troche jak Maclemore, ale moze nie z buzi tylko ze stylu bycia, włosów itp. mial lekki zarost, usiadł na kanapie i przyjrzał mi się z uśmiechem.
- A to taki młody chłopaczek..
- No młody, ale nie aż tak, Bill ma już swoje osiemnaście - widać było,że troszkę się zdziwił.
- No i co, chciałbyś pracować dla mnie tak?
- Tak, chciałbym.
- A masz jakieś doświadczenie, nie wiem w obsłudze kasy czy klientów?
- Właściewie to nie mam, ale jestem pewien, że sobie poradze.
- Wiesz, mam bardzo dużo chętnych na Twoje miejsce, dlatego nie chciałbym spisać niepotrzebnie z Tobą umowy by później okazało się, że jednak masz lewe ręce do tej pracy. - był konkretny, przyglądał mi się, Mario milczał, nie namawiał go.
- Doskonale rozumiem i wiem, że to jest powazna decyzja, ale naprawdę zapewniam, że sobie poradze.
- Gdybym nie lubił Twojego kolegi nie zgodziłbym się pewnie, ale dzięki niemu pozwole Ci spróbować, więc jutro.. no właśnie o której jutro kończysz szkołę? 
- Jutro po 13.
- No to bądź na 14 w kawiarni, aha i jak Ci się już podział unormuje to przynieś mi go, albo Mario musimy napisać grafik dla Ciebie. - Powiedział,a ja uśmiechnąłem się do niego, a później do Mario,który również był zadowolony z tego.
- Napijecie się czegoś?
- Nie, właściwie to musimy już iść. - ja wcale  nie musiałęm jeszcze nigdzie isc, ale chyba Mario nie chcial tutaj dlużej siedziec, więc oboje wstaliśmy.
- No dobra, w takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia -powiedziałem grzecznie i wyszliśmy z Mario, wsiadłem do samochodu i zapiąłem pasy, po chwili wsiadł Mario .
- Jedziemy na jakies lody albo coś? Pogadamy jeszcze sobie..
- No... no jeśli chcesz to okej.
- Nie wiem, może chciałeś jeszcze zostać z nim, ale uwierz, że nie wypuściłby nas za szybko poźniej dlatego tak chciałem się zwinąć. -powiedział, a ja zaśmiałem się.
- Fajny jest, ale bezpośredni, mowi co myśli..
- Oj fajny to jest dla mnie czy póki co dla Ciebie, ale jak go coś wkurzy to....
- No w sumie wygląda na takiego.
- A no właśnie -mruknął i szybko ruszyl samochodem na miasto. Strasznie się cieszyłem wiedząc, że będe miał prace jeśli się dobrze postaram. Gdy podjechaliśmy pod znaną w tym mieście lodziarnie usmiechnąłem się do Mario.
- Jej, sporo tutaj ludzi..
- Owszem, ale jak spróbujesz to juz będziesz wiedział dlaczego.
- No to nie moge sie doczekać.. - Mario rozesmiał się i weszliśmy do środka, wybrałem sobie pucharek pysznych bakaliowych i śmietankowych lodów z różnymi posypkami i zamówiłem wraz z nim.
Siedzieliśmy przyglądając się chwile sobie, a po chwili przyszło nasze zamówienie.
- Szybcy są..
- No.. powiedzmy, pewnie byly już gotowe dlatego je tak szybko przynieśli. -powiedział i zaczął jeść.
- Ahh... chyba , że tak.
- Może opowiessz co u Ciebie, zmienilo się coś?
- Właściwie to nie, a u Ciebie?
- No u mnie troszkę tak, poznałem pewną osobę, z ktorą świetnie się dogaduje i myśle, że coś z tego będzie. -powiedział, a ja westchnałem, było mi smutno, ale w końcu to z mojej winy tak wyszło.
- No to super, ciesze sie bardzo. -powiedziałem.
- A Ty jesteś z tym facetem?
- Nie, nie... to nie był mój facet..
- Nie tłumacz się mi.. po prostu pytam czy jesteś z nim. - zrobiło mi się głupio .
- Nie, nie jestem.
- Nie ułożyło się Wam? -zacząl wypytywać mnie, sytuacja zrobiła się naprawdę głupia, co mógł sobie o mnie pomyśleć, że skoro to nie był mój facet to co z nim robiłem? Tak po prostu się z nim całowałem?
- Wiesz co.. nie chcę o tym mówić. -skończyłem szybko temat, a on skinał wyrozumiale glową.
- I jak smakują Ci lody?
- Są przepyszne, chyba nigdy nie jadlem lepszych.
- Tak, więc wiesz skąd tutaj tyle ludzi..
- Jestem pewien, że przyjdę tutaj jeszcze nie raz. -powiedziałe, a on się usmiechnął, do lodziarni weszła narzeczona Toma z jakąś koleżanka. Usiadły stolik obok, głośno zaczęły rozmawiać o Tomie, przysłuchiwałem się ignorując to o czym mówi do mnie Mario. Ona podniecona opowiadała o tym jak to go nie kocha, ale ze ją czasem zaniedbuje i takie tam babskie rzeczy, ogolnie opowiadała jej, że układa im się bardzo dobrze i ze planują dziecko. On i dziecko?! bylem strasznie zdziwiony po chwili Mario stuknął mnie w ramie.
- Hej.. wszystko w porządku? Bill..?
- Y tak tak, przepraszam zamyśliłem się..
- No dobrze..
- Wiesz co gdybyś mógł mnie już odwieźć, przypomniałem sobie, że musze mamie pomóc..
- No jesli chcesz to okej.. -powiedział zdziiwiony moim zachowaniem i po prostu wstał zostawiając pieniądze.
- Bill idziesz? - dziwiło go bardzo moje zachowanie.
- Jasne.. -powiedziałem przyglądając się jej i ruszyłem za nim, wsiadłem do samochodu czując jakieś niebezpieczeństwo? niepokój? nie mogło mi to wyjśc z głowy, ze oni planowali dziecko.. Gdy mario podjechał pod dom pożegnałem się z nim i wysiadłem zmierzając do domu....

2 komentarze:

  1. jakby ci sie udało, dodaj dziś jeszcze odcinek :D i domagam sie więcej momentów(zbliżeń:D) Billa i Toma! :)

    K.

    OdpowiedzUsuń