sobota, 19 kwietnia 2014

32

Nigdzie nie mogłem znaleźć wzrokiem Toma, chyba go nie było przed wejściem, spojrzałem na Antoniego, który również starał się go znaleźć, w końcu wyjął telefon i zadzwonił do niego, okazało się, że dopiero wychodził, zauważyłem go, wyszedł w białej ładnej koszuli, która opinała jego umięśnione ciało wyglądał naprawdę bardzo ładnie, robili mu zdjęcia przez cały czas, ale on zachowywał się jakby ich nie było. Pożegnałem się z Antonim i wysiadłem powoli kierując się w jego stronę, gdy mnie zobaczył uśmiechnął się lekko widziałem na jego twarzy zadowolenie, chyba podobało mu się to jak wyglądam. Podszedłem do niego, a on objął mnie w pasie i zbliżył się mocno.
- Jesteś przepiękny...-mruknął w moje ucho koniuszkiem języka je liżąc, mruknąłem cicho. Wprowadził mnie do środka, gdzie było dość ciepło, rozejrzałem się niepewnie po ogromnej sali, wyglądało to niczym studio jakiegoś dużego programu. Tom cały czas trzymał mnie w pasie, nie wiedziałem co mam zrobić,więc zwróciłem się do niego.
- Tom czy ja mam do kogoś podejść? -spytałem go na ucho
- Nie, spokojnie.. nic nie rób. -mruknął ciągle mi się dumny przyglądając. Wziął mnie za rękę i ruszył do kilku osób, którzy stali w grupce. Spojrzałem na nich i wyjąłem swoją drobną dłoń w ich kierunku.
- Poznajcie, to jest Bill mój partner -przedstawił mnie, a ja z uśmiechem ich przywitałem. Po chwili Tom zaczął z nimi o czymś konkretnym rozmawiać, był pochłonięty tym tematem, ja stałem obok albo się uśmiechając albo rozglądając, musiało to śmiesznie wyglądać, ale zarazem głupio w tak licznym i wysoko ustawionym towarzystwie. Jakąś godzinę później wszyscy zostali zaproszeni na kolację, która znajdowała się salę obok, miał się na niej pojawić największy gość, który miał podpisać najważniejszy dokument.
Usiadłem obok Toma, czułem na sobie wzrok innych, jeden z gości nachylił się i spytał.
- Od kogo masz taki piękny strój? -spytał ciekaw, a mnie zatkało trochę, bo nie wiedziałem co powiedzieć, nigdy mnie tonie interesowało, nie przywiązywałem uwagi do projektantów czy drogich firm.
- Od Pablo Miguela. -powiedziałem oczywiście zmyślając to na szybko, imię nie było trudno wymyślić zaś nazwisko przypomniałem sobie z jednego brazylijskiego serialu, czułem się uratowany.
- Nigdy nie słyszałem, ale chyba muszę się nim zainteresować to w co jesteś ubrany wygląda naprawdę dobrze -powiedział komplementując mnie tym samym, uśmiechnąłem się tylko chcąc zakończyć tą rozmowę, gdyż za bardzo nie wiedziałem o czym z nim mówić. Na tej całej kolacji nie odzywałem się do nikogo, czułem się jakby Tom mnie cały czas ignorował, gdy chciałem coś do niego powiedzieć, albo mówił,że za chwilę, albo odwracał głowę zaczynając mówić do kogoś innego. Poznałem tego całego Martina Steiba, który podpisał z Tomem ostatnią umowę. Facet przyjrzał mi się z lekkim uśmiechem i pochwalił mnie do Toma, na co ten tylko się uśmiechnął. Znów wszyscy wrócili do tej głównej sali, gdzie zaczęła grać jakaś dobra kapela na skrzypcach i różnych tego typu rzeczach nadając muzyką nastrój. Stałem w koncie sam mając ochotę wrócić, było mi tak przykro, że Tom się tak zachowuje, w końcu podszedłem do niego i pociągnąłem go za rękę gdzieś kawałek dalej.
- Tom do cholery, ja tu jestem widzisz?! -machnąłem mu ręką przed oczami z wyrzutem
- Zamknij się kurwa Bill..-wysyczał przez zaciśnięte zęby
- To pobądź ze mną, nie widzisz, że ciągle stoję sam?! -jęknąłem
- To porozmawiaj z kimś do chuja, nie widzisz,że ja rozmawiam! -warknął teraz aż wszyscy się odwrócili, wtedy zrobił sztuczny uśmiech i spojrzał na mnie gniewnie.
- Ciekawe z kim, każdy tu jest z kimś, a ja ciągle chodzę sam..-jęknąłem patrząc na niego.
- Nie rób mi tu kurwo scen! -krzyknął, nie poznałem go, nie wiedziałem czemu to powiedział, patrzyłem na niego smutny, przecież nic od niego nie chciałem tylko żeby pobył ze mną.
- Słyszysz siebie? -spytałem po chwili patrząc mu w oczy.
- Doskonale siebie słyszę, wiec nie psuj mi imprezy, dobrze?! Idź gdzieś, wypij coś, pogadaj z kims, chuj mnie to obchodzi to będziesz robił, ale nie zepsuj mi niczego! -krzyczał na mnie.
- Chce wracać do domu -powiedziałem poważnie mając dość tego przestawienia, wtedy on poczerwieniał aż ze złości, bo znów wszyscy się zwrócili w naszym kierunku oglądając to przedstawienie, chwycił mnie mocno za nadgarstek i ścisnął go tak mocno, że zrobiłem się cały drętwy, do moich oczy natychmiast napłynęły łzy, on uśmiechał się do gości, a ja pragnąłem by puścił moją dłoń, patrzyłem na niego zaszklonymi oczami, w końcu puścił mnie i lekko pchnął idąc do innych. Chciało mi się okropnie płakać, to co mi zrobił, dlaczego?! przecież chciałem żeby tylko przy mnie był, ja w końcu nigdy go nie zostawiłem, może i studniówka nie była porównywalna do tej imprezy, ale tam cały czas z nim byłem. Gdy zniknął z moich oczu poszedłem na chwilę na dwór, moją drobną posturę owiał zimny wiatr, cały czas myślałem o tym jak się do mnie zwrócił, jak mnie potraktował, gdyby nie to że tu jestem pewnie rozpłakałbym się na dobre. Obok mnie stanął jakiś facet był może rok bądź dwa starszy od Toma, przyjrzał mi się z boku, nie odwracałem twarzy, patrzyłem przed siebie na niebo.
- Napijesz się? -spytał wyciągając w moją stronę rękę ze szklanką.
- Jasne..-mruknąłem cichutko i chwyciłem w dłoń szklankę z drinkiem, upiłem łyk.
- Nudzisz się tu co? -spytał, wtedy spojrzałem na niego, ale nie odezwałem się nic tylko podszedłem do barierki opierając się o nią, zrobił to samo, stanął obok.
- To widać, wiesz? -ciągle mówił do mnie z takim zapytaniem,w końcu mu odpowiedziałem.
- Wiem, cóż nie mam za bardzo tu o czym i z kim rozmawiać -powiedziałem otwarcie mając już gdzieś jak to odbierze.
- Jak to? Twój partner właśnie podpisał umowę z najlepszym producentem -powiedział dumny
- I co z tego? -spytałem teraz go nie rozumiejąc.
- No chyba rozmawiacie o takich tematach, więc na pewno miałbyś coś do powiedzenia chociażby w tej kwestii -mruknął upijając.
- Mylisz się, nie wiem nawet jaki to projekt, nic nie wiem -powiedziałem i westchnąłem, biłem się z myślami, w których ciągle powtarzało się to przedstawienie z przed piętnastu minut.
- No to powiem Ci, że mnie zdziwiłeś -przyznał, ale uśmiechnął się.
- Tak myślałem..-mruknąłem cicho i po chwili dodałem.
- O której się to kończy? -spytałem.
- Chyba po 5 rano -odpowiedział bez zamysłu, a ja skinąłem głową.
- Dobrze Wam się układa? -spytał, w tej chwili usłyszałem krzyk Toma zza pleców.
- Gdzie Ty się kur...-urwał w połowie słowa i wziął mnie za rękę ciągnąc ze sobą. Poszedłem za nim i nie odezwałem się nic, czekałem aż coś powie.
- Gdzie Ty chodzisz? -spytał
- A Ty? -zamknąłem mu gębę w słowie i odwróciłem głowę w bok, on złapał mnie za brodę i zwrócił ją w swoim kierunku.
- Musisz mnie wkurwiać? -spytał chamsko, nie wiedziałem dlaczego się tak zachowuje.
- Chce wrócić do domu, nie chce tu być. -powiedziałem ze spuszczoną głową.
- Zrobiłeś mi wstyd, wiesz? Napierdoliłeś bzdur, że jakiś Pablo uszył Ci to wdzianko co wszyscy wyśmiali, bo masz kurwa na końcu bluzki znaczek Armaniego! -krzyknął, czułem jak robi mi się gorąco, strasznie się uniósł, znów do moich oczu napłynęły łzy, ale on dalej twardo patrzył na mnie.
- Nie rycz, bo będziesz wyglądał jak panda! A do 6 jeszcze dużo czasu! -krzyknął i odszedł, nigdy sie chyba tak po mnie nie wydarł jak dziś, jak teraz. Jak mógł? nie widział, że mnie krzywdzi? Właśnie w tym momencie zatęskniłem najbardziej za domem, za rodzicami, za Mario.. Westchnąłem ciężko, nie chciałem o tym myśleć, bo to powodowało u mnie łzy, wróciłem na tą nędzą sale,w której miałem wrażenie,ze wszyscy się śmieją ze mnie. Stałem sam z boku i patrzyłem po wszystkich, patrzyłem na Toma,który stał z jakąś kobietą i chyba jej mężem, dotykał jej brzuszka, był w ciąży, uśmiechnięty się jej przyglądał, w końcu zwrócił wzrok w moją stronę, gdy zauważył,że patrze, ja wtedy odwróciłem się i zniknąłem mu z pola widzenia. Podszedłem do barku i wziąłem sobie drinka, wtedy podszedł do mnie ten cały Martin, widziałem jak wszyscy patrzą, był tutaj największym gościem i rzadko poruszał się po tej sali.
- Zdrowie Twojego partnera -powiedział z uśmiechem stukając się ze mną szklaneczką.
- Zdrowie..-mruknąłem cicho i upiłem z nim łyk.
- Jak się bawisz, podoba Ci się? -spytał mierząc mnie wzrokiem, patrzył na moje oczy, usta, wszystko..
- Nudno -odpowiedziałem, a on uniósł brew.
- Dlaczego? -spytał trochę zdziwiony
- Bo jest tutaj sztywno, może w porządku dla ludzi, których to interesuje, ale ja do nich nie należę.
- Ah rozumiem, dobrze, że mówisz otwarcie -powiedział i uśmiechnął się.
- W końcu to powiedziałem.. -zaśmiałem się cichutko, był chyba najbardziej wyluzowany niż ktokolwiek tu.
- Potańczymy -mruknął, chociaż tego nie było w planach,  wziął mnie i zaczął obracać wokoło uśmiechając się, chyba chciał mnie jakoś rozruszać i udało mu się. Wszyscy zwrócili się w naszym kierunku, a on roześmiał się widząc jakie mają miny.
- Bardzo zgrabny jesteś..-powiedział to w chwili gdy skrzypkowie przestali grać, wiec wszyscy to usłyszeli,łącznie z Tomem,który pokręcił głową unosząc złowrogo brew, od razu przeniosłem swoj wzrok na coś innego i podziękowałem mu za miły komplement.
- Tom, chodź..-przywołał go, a Tom jak piesek przyszedł, gdyż to był jego najważniejszy szef.
- Powinieneś go nosić na rękach -zaśmiał się i poklepał go patrząc na mnie, spojrzałem niepewnie na Toma, a on pogłaskał mnie z niechęcią po głowie.
- Nosze..-zaśmiał się do swojego szefa, a on odszedł po chwili gdyż dostał telefon. Tom pociągnął mnie na dwór do jego samochodu, który stał za budynkiem, stanąłem przy samochodzie, a on uderzył mnie mocno z otwartej ręki w twarz tak, że moja twarz odwróciła się w drugą stronę, jęknąłem, a on zrobił to po raz drugi.
- Uważaj co robisz..-warknął,a ja przełknąłem głośno ślinę mając w oczach łzy, wtedy uderzył mnie po raz trzeci, a wraz z uderzeniem moje łzy spłynęły, moje usta lekko rozchylone zrobiły się mokre od nich.
Patrzyłem w jego oczy nie odzywając się nic, bałem się to co zrobił było okropnie upokarzające, myślałem,że mnie kocha i nigdy mnie nie skrzywdzi.
- Jak się ogarniesz to wróć do środka -warknął i odszedł, czemu mi to robił? za co? przecież nic mu nie zrobiłem, kompletnie nic. Poprawiłem lekko makijaż i przyszedłem do środka, stał z kimś i rozmawiał, czułem jak się trzęsę, nie wiedziałem czy ktoś to widzi, w sumie i tak nie mogłem nic zrobić. Widziałem jak znów podchodzi do tej kobiety w ciąży, było mi strasznie przykro, chciałem żeby się to skończyło, chciałem z kimś normalnym porozmawiać i się wyżalić. Około 6 wszyscy zaczęli się rozchodzić, bałem się zostać sam z Tomem, myślałem o tym, ze znów będzie chciał mnie bić.
- Dobra zbieraj się, bo wychodzimy też -powiedział niemiło, wziąłem tylko telefon z szatni i ruszyłem za nim. Wsiadłem do samochodu i spojrzałem na niego dziwnie, przecież pił, a chciał prowadzić.
- Piłeś..-wyszeptałem cicho, a on zaśmiał się.
- Nie udzielaj mi rad -warknął i ruszył, jechał jak szaleniec, bałem się, że zginiemy. Gdy cudem udało nam sie dojechać wysiadłem z samochodu i ruszyłem powoli do domu, wszedł pierwszy i zaczął się rozbierać, usiadłem na kanapie i zdjąłem te buty, nogi mi odpadały. Nie wiedziałem czy będziemy razem spać, w sumie nie chciałem. Na polu powoli robiło się jasno, w końcu tu był ranek, spojrzałem w jego oczy gdy stanął i spojrzał na mnie.
- Do łóżka..-mruknął,a ja posłusznie poszedłem rozbierając się, położyłem się w naszej sypialni na brzuchu i spojrzałem na niego jak zdejmuje bokserki, miałem tylko nadzieje, że nie będzie chciał się kochać.
Położył się obok i w swoją dłoń chwycił swojego kutasa, zaczął po nim ostro jeździć ręką, przymknąłem oczy chcąc udać, że śpię. Po jakiejś chwili poczułem jak dotyka swoim kutasem mojego uda jeżdżąc żołędzią po nim, zacisnąłem lekko powieki nadal twardo udając, że śpię, poczułem jak się unosi i zbliża swoje krocze do mojej twarzy, końcówką swojego kutasa zaczął jeździć po mojej twarzy, po policzku, oczach, nosie, uchu, aż w końcu zaczął rozchylać nim moje usta, otworzyłem oczy, a on uśmiechnął się i wsunął mi go do buzi.
- Possij na dobranoc..-mruknął cicho i uśmiechnął się, położyłem na końcówce jego penisa swoja dłoń, a zacząłem poruszać po nim ustami, z góry na dół pochłaniając go, w miejscach, których nie lizałem nadrabiałem ręką masując go, był zadowolony, a ja chciałem skończyć jak najszybciej. Gdy jego kutas sterczał ośliniony ,zaczął nim jeździć po mojej twarzy obijając nim mocno o moje policzki, jęknąłem cicho spuszczając wzrok. Spuścił się podniecony na mnie i przelizał całą moją twarz tym samym zlizując spermę , a potem wyszeptał mi na ucho.
- Pewnego dnia zabiorę się za Ciebie i będę Cię dotąd posuwał aż zajdziesz w ciąże -zaśmiał się nieprzyjemnie i wytarł chusteczką moją mokrą od jego śliny buzie, a później przytulił mnie mocno do siebie i pocałował już delikatniej moje usta, odwzajemniłem mimowolnie i wtuliłem się gotów się rozpłakać,lecz wiedziałem, że to by go rozzłościło, wiec ledwo opanowując się zasnąłem.
Następnego dnia gdy obudziłem się on leżał oparty z podpartą pod głowę ręką i palił papierosa, spojrzałem na niego, a on spojrzał na mnie milcząc, przypomniało mi się wszystko z wczoraj, odeszła mi z tym ochota na cokolwiek. Przykryłem się gdyż jakoś chłodno mi było, słyszałem jak Odi drapie łapkami o drzwi, chciał wyjść, więc powoli się podniosłem i zakładając swój szlafrok wyszedłem z nim na dwór, patrzyłem tępo przed siebie myśląc o wszystkim. Gdy piesek zrobił swoje wróciłem do sypialni i ułożyłem się obok.
- Potrzebuje pojechać do weterynarza -odezwałem się, a on wypuścił dym i zgasił papierosa spoglądając na mnie, przykrył się i położył na boku przodem do mnie.
- Dzisiaj? -spytał i palcem dotknął moich ust
- Tak.. dziś -wyszeptałem, a on skinął głową i zbliżył się do mnie.
- Pocałuj mnie..-mruknął, jak dla mnie to on był bezczelny po tym wszystkim zachowywał się jak zawsze. Zbliżyłem się do niego i przymknąłem swoje oczy po czym pocałowałem go, jakoś po chwili zatraciliśmy się w gorącym pocałunku, utopiłem swoje usta w jego ustach, nawet nie wiem kiedy znalazłem się pod nim. Napierał na mnie swoim ciałem wciąż mnie całując i dotykając swoimi dłońmi moje ciało. Nie umiałem mu powiedzieć żeby przestał, żeby skończył to robić, bo po wczoraj mam do niego żal i mam poważne wątpliwości co do bycia z nim. W końcu sam skończył gdy zadzwonił jego telefon. Zaczął się szybko ubierać, nie wiedziałem dlaczego tak zareagował.
- Gdzie idziesz? -spytałem w sumie od niechcenia.
- Podpisać umowę -zaśmiał się szczęśliwy i szybko wyszedł z sypialni w pośpiechu zapinając pasek od spodni, słyszałem jak odjeżdża samochodem spod domu, wtedy swobodnie poszedłem do łazienki,wziąłem prysznic i przyjrzałem się swojej twarzy, miałem lekkiego sińca na policzku i na nadgarstku też tylko nieco większego, zastanawiałem się czy to widział. Sam widok siebie wystarczył mi żeby naszło mnie na żalenie się, niepewnie to zrobiłem, wybrałem numer do Mario, ku mojemu zdziwieniu odebrał.
- Słucham..-gdy usłyszałem ten głos coś mną ruszyło, rozpłakałem się, tak dawno go nie słyszałem i tak bardzo potrzebowałem.
- Bill to Ty? -spytał ponownie, nie mogłem wydusić słowa, w końcu gdy zmogłem się z łzami odezwałem sie
- Mario.. jest mi tak okropnie źle..-wyszeptałem do telefonu.
- Dlaczego? W ogóle dlaczego się nie odzywasz? -spytał przejęty
- Dużo by opowiadać, przyleć do mnie jakoś.. w któryś dzień -powiedziałem smutny
- Po co? Bill będzie trudno..-mruknął
- Proszę, potrzebuje Cię zobaczyć, przytulić,porozmawiać..-wyszeptałem
- Kupie bilet jeszcze dziś, ale znajdź czas -powiedział
- Mario.. od jutra rana aż do wieczora przez następne chyba półtorej tygodnia będę miał..-powiedziałem
- Zatem kupie i przyjadę, napisz mi adres..-powiedział, a ja usłyszałem jak zamek się przekręca, szybko odłożyłem telefon i spojrzałem na Toma,który wszedł do domu.
- Kurwa, nie wiem gdzie mój portfel -mruknął zły szukając go, pomogłem mu chcąc by jak najszybciej stad wyszedł.
- Mam -powiedziałem i wyjąłem rękę w jego kierunku podając mu go, zbliżył się i pocałował mój nos.
- Będę później, zrób jakiś obiad -powiedział i wyszedł. Westchnąłem ciężko i spojrzałem do okna jak odjeżdża. Tom jak obiecał zjawił się w porze obiadowej, chodziłem po kuchni mieszając sos z mięskiem. Podałem nam do stołu i usiadłem nalewając jeszcze soku, jadłem trzymając w prawej ręce widelec, wiec chcąc nie chcąc Tom widział mojego sińca na ręce no i tego na policzku, bo nie malowałem się w domu.
- Bardzo dobre.-powiedział prosząc o dokładkę, sam jeszcze nie zdążyłem zjeść, ale wstałem by mu nałożyć, zaczął to pochłaniać dość szybko, widziałem jak mi się przygląda, ale wydawało mi się, ze nie robi sobie nic z tego co wczoraj miało miejsce.
- Mam piękną firmę..-mruknął zadowolony
- Tak? -spytałem cicho chociaż miałem to gdzieś, nie chciałem by odchodził od wczoraj daleko z tematami, a chyba jednak usiłował to zrobić.
- Zabiorę Cię tam jak mi wszystko wyremontują -powiedział, a ja skinąłem głową. Po całym obiedzie poszedłem do ogrodu, chciałem być z dala od niego, nie było mi miło z nim siedzieć, wciąż miałem przed oczami ta scenę upokorzenia jakie mi dał. Oberwałem trawę z okolic roślinek i podlałem je siadając później samotnie ze śpiącym pieskiem na huśtawce, lekko nią bujałem przypominając sobie siebie jako małego chłopca. Z zamysłu wyrwał mnie Tom, który przyszedł siadając obok...

5 komentarzy:

  1. "Pewnego dnia zabiorę się za Ciebie i będę Cię dotąd posuwał aż zajdziesz w ciąże" hahahah padłam :D nie powiem całkiem ciekawie by to było :D wgle Tom momentami zachowuje się jak jakiś psychol, rozdwojenie jaźni czy co. Nie sądziłam, że tak brutalnie potraktuje Billa, którego jest mi cholernie szkoda. I coś czuje, że jak przyleci ten cały Mario to dopiero rozpęta się piekło :D już mam wizje rozwścieczonego Toma, łojeju :D a tak z innej beczki, miłe zaskoczenie, wchodzę i nowy odc <3 /K.

    OdpowiedzUsuń
  2. next next next please :v

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to opowiadanie! :3 Mimo,że nie do końca rozumiem o co chodzi :( I strasznie szkoda mi Billa! :(

    OdpowiedzUsuń
  4. znowu przeerwa? :( wracaaaj

    OdpowiedzUsuń
  5. tobie to już się chyba mocny opieprz należy, kolego!

    OdpowiedzUsuń