środa, 2 kwietnia 2014

23.

Tom wrócił z zakupami do domu, spytał czy pomogę mu je rozpakować, więc oderwałem się od książki i wstałem zaglądając do torby. Zacząłem z niej wszystko wyjmować i układać do lodówki. Tom zniknął w łazience, ale po chwili wrócił i spytał czy zjemy razem jakąś kolacje, pokiwałem tylko głową.
- Strasznie dużo tego kupiłeś.. na co w ogóle masz ochotę?
- Na Twój tyłek -zażartował, a ja pokręciłem głową podpierając boki rękami.
- No nie wiem, kupiłem filety, może jakąś sałatkę dobrą..-zamyślił się na moment.
- No dobra, zaraz się zabierzemy za to -on tylko skinął głową i poszedł do pokoju przebrać się. Wyszedł w swoich szarych dresach i przylegającym do niego podkoszulku i zaczął myć mięso, on był już bardziej domowy i przyzwyczajony do takich rzeczy, teraz gdy z nim przebywałem uczyłem się wiele, między innymi jak żyć, dla niego to nie było nic wielkiego, a dla mnie tak. Krępowała mnie ta sytuacja zabawy w dom. Stałem oparty o blat przyglądając mu się jak kroi mięso, moje warzywa były już dawno pokrojone, gdyż zabrałem się za to zanim się przebrał. Patrząc tak na niego pomyślałem,że każda chciałaby mieć takiego faceta, nie dość, że był tak bardzo przystojny to jeszcze taki dość zadomowiony w tym wszystkim.
- Bill daj troszkę tego masełka na patelnie -powiedział,a ja wyjąłem specjalne masło do smażenia i dałem go.
- A teraz odsuń się -powiedział i strzepnął ręką z deski całe mięso i zaczął mieszać wraz z warzywami, cały czas mu się przyglądałem, dla mnie nie wyglądał na takiego, czułem, że wreszcie go poznaje.
- Co mi się tak przyglądasz? -spytał w końcu
- Tylko tak patrzę -powiedziałem spokojnie i usiadłem przy stole czując, że już nie jestem potrzebny.
- Co jutro będziesz robił? -zapytał
- Właściwie to nic innego mnie nie czeka jak nauka.
- Wiesz, ja się nie chce wtrącać, ale trochę przesadzasz..
- Bo?
- Bo za dużo się uczysz niepotrzebnych rzeczy, jak za dużo będziesz wiedział to będzie Ci się wydawało,że musisz to wszystko powiedzieć, ale tak nie jest..
- Tom przestań.. -powiedziałem, trochę mnie to zdenerwowało co mówił.
- Co mam przestać? Mówić prawdę, niepotrzebnie się tak uczysz..
- Widocznie potrzebnie, wiec nie mów mi co jest dla mnie dobre..
- No to zobaczymy na ile zdasz tą maturę.. -powiedział z ironią.
- Zobaczymy -powiedziałem i wstałem chcąc iść na górę do łóżka.
- Dokąd, a kolacja? -spytał
- Jakoś odechciało mi się jeść -powiedziałem, a on wkurwiony zepchnął całą patelnie na ziemie wraz z całym jedzeniem, wystraszyłem się, nigdy się tak nie zachowywał, kopnął jeszcze to, że opryskało to piękną beżową ścianę.
- Tom..
- Zamknij się i wyjdź stąd..! -warknął i poszedł do swojej sypialni trzaskając drzwiami, zrobiło mi się głupio, mimo wszystko to była moja wina,mogłem wysłuchać jego rady i zrobić co uważam, a nie rzucać się tak. Posprzątałem to i wyszedłem na górę, położyłem się szybko spać. Rano kiedy wstałem zszedłem na dół, jego już nie było, napisał mi kartkę na stole " Zostaw klucz pod doniczką " westchnąłem cicho, nawet nie spytał czy chce zostać, albo chociaż nie napisał,że jak będę wychodził żebym tak zrobił. Ubrałem sie szybko i poszedłem na autobus, miałem akurat takie szczęście, że jechał Mario, który sprzątnął mnie.
- Ale mam szczęście -powiedziałem całując jego policzek.
- Ja też, taki widok z rana -zaśmiał się
- Do domku wracasz? Od Toma? -pokiwałem lekko głową, a on już nie spojrzał na mnie, jechał dość szybko przed siebie.
- Kiedy gdzieś razem pojedziemy?
- A co, gdzie byś chciał? -spytałem ciekawy
- Może pod namiot? znam świetne miejsce -powiedział z uśmiechem, pomysł zaczął mi się podobać.
- W przyszłym tygodniu? -zapytałem
- Jasne -odpowiedział i uśmiechnął się, chciał się poprzez to zbliżyć do mnie. Po około 15 minutach Mario stanął pod moim domem, uśmiechnąłem się i pożegnałem z nim idąc spokojnie do domu. Wszedłem gdyż było otwarte, mama siedziała w szlafroku na krześle, pokiwałem do niej znacząco brwiami, a ona tylko pokazała kciuk do góry i uśmiechnęła się, odwzajemniłem uśmiech i poszedłem do góry. Usiadłem na łóżku i pomyślałem,że miło by było pojechać już jutro na kilka dni, bo pogoda była naprawdę niesamowita, wybrałem szybko numer Mario i zadzwoniłem, po pierwszym sygnale mruknął słodko do słuchawki.
- słucham Cię Billy
- Wiesz.. tak pomyślałem, że może jutro już się wybierzemy co?
- Naprawdę, to świetnie! -powiedział z radością w głosie
- To pakuj się i daj mi znać jak wszystko uzgodnisz -powiedziałem i rozłączyłem się. Po południu mama poprosiła mnie bym poszedł do sklepu zrobić zakupy na obiad, wziąłem torbę i poszedłem. Zacząłem jeździć po sklepie wózkiem i pakowałem co potrzebne, natknąłem się na Toma, spojrzałem na niego zdziwiony, trzymał w ręku dwie whisky.
- Hej..-wyszeptałem podchodząc, pocałował mój policzek, przymknąłem oczy czując jego brodę, to było dość przyjemne uczucie.
- Co tu robisz? -spytał
- Mama poprosiła mnie żebym zrobił zakupy na obiad, a Tobie po co o tej godzinie dwie butelki whisky?
- Jadę dać w prezencie kumplowi -powiedział patrząc na moje usta.
- Aha.. wiesz co? Jadę z Mario pod namiot..
- Co kurwa? -krzyknął zdziwiony na cały sklep, że wszyscy odwrócili się w naszym kierunku.
- Tom, ciszej.. porozmawiamy jak wyjdziemy ze sklepu -powiedziałem, a on roześmiał sie nerwowo.
Po zapłaceniu za całe zakupy wyszedłem za Tomem, stał oparty paląc papierosa podszedłem,więc bliżej.
- No to słucham co Cię tak na żarty nabrało -zaczął wypuszczając dym.
- Ja nie żartowałem Tom, już się umówiłem z nim..
- Nie wkurwiaj mnie, tyle Ci powiem -warknął.
- Przestań mi zakazywać, nie jesteśmy razem, a jak tak ma wyglądać nasz związek to dzięki. - w tej chwili podszedł do mnie i chwycił mnie za kołnierz ciągnąc go do góry, miałem wrażenie,ze podniesie mnie do góry, jęknąłem cicho patrząc na niego wystraszony.
- Nigdzie nie pojedziesz ! -warknął mi prosto w twarz i puścił mnie, po chwili dodał.
- Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?
- Tak! Pojadę czy Ci się to podoba czy nie! - on się tylko uśmiechnął i wsiadł do samochodu po czym odjechał, wróciłem do domu zdenerwowany żaląc się mamie, ona westchnęła tylko nie mogąc nic zrobić. Miałem w sumie wrażenie, że ją to nie obchodzi, była w innym świecie, chyba po tej nocy z ojcem.
Usiadłem obok niego na kanapie, on również zachowywał się dziwnie, ale był zadowolony, spojrzał na mnie i przysunął się całując mój policzek i szepcząc do ucha przyjemnie słowo "dziękuje" przytuliłem się do niego i uśmiechnąłem się zadowolony. Poczułem wibracje w kieszeni, wyjąłem telefon, dzwonił Mario.
- Bill...-wyszeptał ledwo co
- Mario, co się stało Jezu -powiedziałem zdenerwowany słysząc jego głos.
- Nie pojedziemy pod żaden namiot.. -usłyszałem jak ktoś go kopie
- Mario, halo gdzie Ty jesteś! -krzyknąłem, a on rozłączył się. Spojrzałem na rodziców mówiąc im o tym, nie wiedzieli co mi doradzić, ale ojciec szybko się ubrał i powiedział,że pojedzie mnie zawieźć do niego pod dom. Gdy dojechaliśmy on leżał na chodniku na swojej posesji, był zbity, strasznie zbity, krew zalała jego całą buzie, miał jakoś dziwnie wykręconą rękę, jęknąłem, a do oczu napłynęły mi łzy. Szybko uklęknąłem przy nim, a on spojrzał na mnie ledwo oddychając, miałem wrażenie, ze zaraz zemdleje z widoku takiej ilości krwi, ojciec zadzwonił po pogotowie, które szybko przyjechało. Później szybko podążyliśmy za karetką, do szpitala pobiegłem już sam. Pomimo to, że Mario był prawie nieprzytomny udało mi się tam wejść.
- Powiedz mi.. Mario, kto Cię tak pobił..-wyszeptałem ze łzami w oczach i chwyciłem jego rękę
- Bill po co.. jedz do domu-poprosił przymykając oczy
- Błagam, jeśli mnie kochasz odpowiedz mi -powiedziałem cicho ocierając łzy, sam jego widok mnie bardzo przerażał, był tak strasznie pobity.
- Tom...-wyszeptał, a ja nie mogłem uwierzyć, zamarłem słysząc brata imię, w tej samej chwili lekarze wyrzucili mnie z sali segregacji, wiedziałem, że już dzisiaj go nie zobaczę. Pobiegłem zapłakany do samochodu, nie mogłem się uspokoić,nie dochodziło to do mojej głowy jak Tom mógł go tak pobić, ojciec spojrzał na mnie i przytulił mnie mocno.
- Nie płacz.. Bill..
- Tato.. to Tom.. słyszysz? On go tak pobił -wyjąkałem zapłakany, on tylko mruknął gładząc mnie po głowie, gdy się troszkę uspokoiłem ruszył do domu. Poprosiłem tatę, by zatrzymał się pod domem Toma i zaczekał na mnie, mówił, że to nie jest najlepszy pomysł, ale ja sie uparłem, więc pojechał. Widziałem jak światło świeci się w jego domu. Zapukałem, on otworzył mi w samych dresach i odwrócił się zmierzając do salonu, w którym pil alkohol.
- Dlaczego płaczesz?
- Co?! Jak możesz.. Jak mogłeś go tak pobić co?! -krzyknąłem, a on uśmiechnął się lekko.
- Zwyczajnie, dostał kilka strzałów z buta -powiedział i upił łyk
- Jesteś nienormalny! Słyszysz! -zacząłem krzyczeć głośno
- Nie drzyj się ! -warknął
- Bo co? Bo mowie prawdę, ze masz nie po kolei w głowie? Ten chłopak nic Ci nie zrobił, nic, a Ty go tak zbiłeś jakby przynajmniej Ci coś strasznego zrobił ! Dlaczego wtedy nie pobiłeś tak tego faceta co mnie tak zgwałcił co?! no dlaczego? Bo jesteś pierdolonym tchórzem Panie Kaulitz i za to Cię nienawidzę! -wykrzyczałem,a on roześmiał się w głos i rzucił szklanką o ziemie po czym wstał biorąc kluczyki, przełknąłem głośno ślinę, przecież wypił, dość sporo.
- Teraz dopiero mu zapierdole! -warknął głośno i ubrał białą z długim rękawem koszulkę, za którą go złapałem nie chcąc by prowadził w takim stanie.
- Co Ty robisz, do cholery Tom! -krzyknąłem mając łzy w oczach, ale na niego ten widok nie działał, chciał mnie od siebie odtrącić, miałem wrażenie, że jego oczy są czarne ze złości.
- Puść mnie kurwa!
- Nie jedź nigdzie w takim stanie, proszę Cie, słyszysz?! -płakałem, a on patrzył na mnie z góry
- Rozpierdolę ten szpital, razem z nim,miej tego świadomość! -wykrzyczał mi prosto w twarz, moje serce biło naprawdę strasznie, jak oszalałe, bałem się okropnie co się za chwilę wydarzy. Tom sięgnął po butelkę i napił się z gwinta dość sporo, skrzywił się przełykając i spojrzał na mnie, cały się trząsłem.
- Przesuń się, ja wychodzę!
- Nigdzie nie idź, jesteś pijany, słyszysz?!
- Chuj Cię to obchodzi kurwo! -krzyknął będąc gotów mnie uderzyć, wyzywał mnie, czułem się jak nic przy nim, jak mógł powiedzieć tak do osoby, z którą chcial być, no jak? Po chwili mnie odepchnął na kanapę i sam wyszedł z domu, wybiegłem za nim, na szczęście tata wysiadł z samochodu i go zatrzymał, spojrzeli na siebie. Tom był strasznie zły, a ojciec wydawał być się opanowany.
- Synu.. spokojnie, na wszystko jest czas -powiedział, te słowa na Toma chyba podziałały, chyba nie potrafił się sprzeciwić osobie, która była taka sam jak on. Tom zaprosił go na whisky, tata dosiadł się i poklepał go po ramieniu upijając łyk ze szklanki, w której wcześniej on pił, zaś Tom pił z butelki, po chwili położył głowę na ojca ramieniu i mruknął już coś niezrozumiale, dobrze, że jego sypialnia była na dole, tata zaprowadził go tam i położył zdejmując jego buty. Ja spuchnięty od łez i roztrzęsiony usiadłem na kanapie i westchnąłem ciężko, dobrze,że był ze mną tata, patrzyłem jak zamyka za sobą drzwi od sypialni, usiadł obok mnie i mocno mnie do siebie przytulił, potrzebowałem tego.
- Zostaniesz tu też tatuś?
- Jasne..-powiedział gładząc moje ramie i włosy, wyjął na moment telefon i zadzwonił do mamy, jaki był taki był, ale nawet po najmniejszym upiciu jakiegokolwiek alkoholu nigdy nie odważył się wsiąść za kierownicę.
Po jakiejś godzinie oboje zrobiliśmy się senni, poszliśmy na górę, rozebrałem się do podkoszulka i położyłem się obok taty, pierwszy raz tak spaliśmy. Nie wiem jak jego, ale mnie to krępowało,położyłem się na boku i spojrzałem na niego.
- Dobrze,że jesteś..
- Zawsze będę, maluchu mój -powiedział i przybliżył się przytulając mnie do siebie bardziej, wtuliłem się i wyczerpany całym dniem zasnąłem bezpieczny w jego ramionach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz