czwartek, 1 maja 2014

35.

Kilka dni pozniej poszedlem do Toma firmy, juz znalem droge, wiec moglem sie samodzielnie poruszać. Wyjechalem winda na trzecie pietro i ruszylem swobodnie do jego gabinetu. Zapukalem, a pozniej nacisnalem na klamke, ale bylo zamkniete.
- Jest Tom? - spytalem kogos z jego pracownikow.
- Tak, tylko ma konferencje z jakimis waznymi osobami -odpowiedzial i ruszyl do siebie, usiadlem gdzies na krzeselku czekajac, czulem na sobie wzrok innych. W koncu po okolo pol godziny zjawil sie.
- Tomy? -mruknalem, a on zaczal sie zdziwiony rozgladac, wstalem i podszedlem do niego.
- Tu jestem -powiedzialem, a on usmiechnal sie lekko i pocalowal mnie prowadzac do swojego gabinetu.
- Co tam? -spytal kladac papiery na stol, ja usiadlem i wzruszylem ramionami usmiechajac sie.
- Pojedziemy do Niemiec ? -spytalem patrzac na niego, a on uniosl brew i westchnal.
- Po co? -spytal spoglądając na mnie.
- Do mamy, taty..dlugo ich nie widzialem..-powiedzialem spokojnie.
- Mam teraz duzo roboty..moze za miesiac albo dwa. -powiedzial, a ja westchnalem niezadowolony.
- To ja sam polece..-powiedzialem
- Bill nie dyskutuj ze mna.. -powiedzial tak samo jak kiedys moj ojciec. Nie odezwalem sie juz wiecej nic. Do gabinetu Toma wszedl jakis facet w jego wieku, bardzo przystojny facet, zastanawialo mnie to skad on  takich zna. Ku mojemu zdziwieniu byl to Rosjanin. Rozmawiali czasem na mnie spogladajac w koncu mezczyzna wyszedl wtedy Tom odezwal sie.
- Za kilka dni pojedziesz z nim na nauki.. Nauczy Cie tego co beda Cie pytac przy staraniu sie o obywatelstwo Rosyjskie.
- Tom, a skad niby wiecie o co mnie spytają? po co mi to? -spytalem
- Ha.. Bill interesy..-mruknal z usmiechem, a ja westchnalem ciezko i podszedlem do okna. Troche sie martwilem, bo czulem, ze nie wiem wszystkiego, a on nie chciał mi nic powiedzieć.
- Co jest? -spytal
- Nic..chce jechac do domu -powiedzialem i odwrocilem sie teraz przodem do niego.
- Dasz mi na taksowke? -spytalem po chwili znów.
- Zaczekaj jeszcze moment.. pojdziemy na lunch, poznasz goscia, z ktorym polecisz do Rosji -usmiechnal sie, znow w tym wszystkim nie liczylo sie moje zdanie. Spojrzalem na Toma i podszedlem blisko.
- Krzywdzisz mnie strasznie..wiesz o tym? -spytałem patrząc w jego oczy.
- To dla nas Bill..-powiedzial i odwrocil glowe nie chcial rozmawiac za bardzo, byl troche smutny, po chwili do jego gabinetu znow wszedl ten Rosjanin pytajac czy idziemy Tom skinal glowa, ale zanim wyszlismy podal mi tabletke i wode.
- Popij..-mruknal, wiec to zrobilem i wyszlismy, dopiero przy stole Tom przedstawil mnie temu gosciowi, który przez cały czas mi się przyglądał.
- Bill to jest Slava.. z nim wlasnie polecisz do Rosji.
Spojrzalem na wysokiego mezczyzne troche bojazliwie, a on pogladzil mnie po glowie mowiac z usmiechem.
- Krasjiwyj malchik..- nie wiedzialem co on mowi, spojrzalem na Toma, a ten mruknal tlumaczac.
- Mowi, ze ladny z Ciebie chlopiec -powiedzial i usiadl, podziekowalem i usiadlem rownież zamawiajac cos, rozmawiali miedzy soba nie przejmujac sie, czulem sie jak dziecko przy nich i nie odzywalem sie nie proszony.
- Bill, im szybciej tym lepiej. Wieczorem oboje lecicie do Rosji..
- Jak to?Juz? -westchnalem smutno, nie byłem przygotowany na szybkie rozstanie
- Juz kotku.. tylko badz grzeczny.. tam Ci sie krzywda nie stanie..-powiedzial jakos dziwnie, czulem niepokoj. Patrzylem na niego z zalem, ze oddaje mnie komus. Znów to zrobił.
- Nie chce bez Ciebie Tom, nie zostawiaj mnie, slyszysz?!
- Musisz, Billy bede dzwonil do Ciebie.. niedlugo sie zobaczymy -powiedzial i przytulil mnie mocno, nie patrzył w moje oczy, chyba nie potrafił..
Kilka godzin pozniej spakowalem potrzebne mi rzeczy i wrocilem do Toma firmy, gdzie czekal na mnie Slava. Spojrzalem na Toma i spuscilem wzrok, to mnie bolało na swój sposób, nie chciałem wyjeżdżać.
- Bill, jestes juz duzy.. nie placz -powiedział Tom zakłopotany.
- Wcale nie jestem duzy..-jeknalem smutno i podszedlem zeby mnie przytulil. Zaczal delikatnie scierac moje lzy, gladzil moj policzek i plecy, a gdy gosciu powiedzial, ze juz czas musnal moje usta i westchnal ciezko.
- Trzymaj sie Slava.. pilnuj go -mruknal Tom i odwrocil sie do okna nawet na mnie nie patrząc, jednak ja nie mogłem się rozstać z nim, czułem,że coś się szykuje i było mi coraz trudniej. Wyszlismy z mezczyzna i wsiedlismy do taksowki, z której zza szyby doglądałem okno z gabinetu Toma, ale już tam nie stal, bylo ciemno.. Dwie godziny pozniej bylismy juz w samolocie. Czekala mnie dluga podroz. Długa podróż, ale dokąd?
Nastepnego dnia obudzilem sie w wielkim pokoju, zdalem sobie sprawe, ze nie jestem u siebie i wszystko z wczoraj doszlo do mnie. Byłem już w Rosji..
Zszedlem na dol powoli po schodach, jakas kobieta spojrzala na mnie i zawolala od razu.
- Vladimir..
Slyszalem nadchodzące kroki z sąsiadniego pokoju, stalem w samej koszulce i bokserkach na ostatnim stopniu schodów, podszedl do mnie mezczyzna w czarnych spodniach od garniaka i czarnej koszuli, ktora miala rozpietych kilka guzikow tak, ze na jego szyi bylo widac zloty gruby łancuszek. Facet byl grubo po trzydziestce, ale mimo wieku byl bardzo przystojny.
- Malchiku..jak na imie? -spytal nieporadnie z Rosyjskim akcentem, ale zrozumiałem.
- Bill..-wyszeptalem zdziwiony, ze nie wie. Do domu wszedl Slava,ktory wszystko mu chyba dopiero wyjasnil, bo ten spojrzal na mnie jak na kogos bliskiego.
- Wita w domu Bill -mruknal i pogladzil mnie po glowie z wyrazem wspolczucia.. ale czemu w taki sposób się zachował?
Kilka dni pozniej bylem juz kompletnie zrezygnowany, Tom mowil, ze bede tu sie czegos uczyl, a tymczasem siedzialem sam w pokoju, bo ich i tak nie rozumialem, więc nie chciałem z nimi przebywać, po prostu dziwnie się czułem. W koncu napisalem sms do Toma za ktorym tak okropnie tesknilem.
- ' Tom chce wrocic do Ciebie..ja nie chce tutaj być! ja ich nie rozumiem..co ze mną dalej bedzie? prosze napisz do mnie'
Wyslalem tego sms rozpaczony  i czekalem na odpowiedz, po chwili do pokoju wbiegl Vladimir i zaczal krzyczec cos, wystraszyl mnie, bo nie wiedziałem czego chce.
- Wszystko Twoju bierz! -krzyczal pakujac moje rzeczy, a pozniej wyrwal mnie z pokoju i wepchnal do czarnego samochodu, to działo się tak szybko, że nawet nie wiedziałem kiedy.
- Na wschod, pilnowac go! -warknal do facetow w samochodzie, a Ci ze mna ruszyli bardzo szybko, sciskalem w dloni telefon, a do oczu naplywaly mi co chwile lzy, balem sie okropnie. Jeden z gosci przesiadl sie do mnie i spojrzal na moja twarz, a pozniej westchnal.
- Tom Twoju Pan ? -spytal, a ja przelknalem sline i pokiwalem glowa.
- Dobryj do Ciebie czi krzywdy? -pytal caly czas nie wiedziałem czemu i po co.
- Dobry -wyszeptalem patrząc wystraszony na jego twarz.
- Ne boji sjie.. -powiedzial i przytulil mnie do siebie, tak bardzo sie balem, nie umialem sie z nim dogadac i nie wiedzialem dokad jade. Kilka godzin pozniej obudzil mnie ten facet, z ktorym rozmawialem zanim zasnalem.
- Na miejscu, wysjiadaj malchiku -mruknal, a ja wysiadlem. Byla to duza posiadlosc w glebi lasu. Jak sie okazalo w srodku byl  burdel, rzucilem sie na tego goscia, ktory do mnie mowil w geście ratunku.
- Ja nie chce.. nie chce byc dziwka! -zaczalem krzyczec, a on zatkal mu buzie i zaprowadzil, a raczej pociągnął do pustego pokoju.
- Cicho, ne boji sjie.. tu tylko chron Cjie mozna. Pan kazal pilnowac . -jego slowa mnie uspokoily, lecz moje serce nadal bilo jak oszalale, zobaczylem polaczenie od Toma, odebralem bardzo szybko.
- Tom..chce do domu, boje sie, zabierz mnie slyszysz?!..-rozplakalem sie .
- Bill jestem w wiezieniu.. nie wyjde szybko. Posluchaj, gdy troche ucichnie wrocisz do Vladimira, on sie Toba zaopiekuje..Musisz byc dzielny i musisz czekac na mnie..- kiedy to uslyszalem piczulem jak cos lamie mi serce, nie bylem wstanie sie odezwac. Telefon spadl, mezczyzna podniosl go i dokonczyl rozmowe z Tomem, rozmawiali coś długo, Tom mu coś tłumaczyl,ale co ja rozumiałem... siedziałem patrząc przed siebie i czekając aż skończy z nim rozmawiać.
- Boze..dlaczego on mi to zrobil..-rozplakalem sie glosno i zaczalem walic piesciami o sciane, mezczyzna chwycil mnie za rece bym nie zrobił sobie krzywdy.
- Spokoj..-mruknąl troche poważniej
- Chce do domu..-plakalem patrzac na niego, po chwili do pokoju weszla blondynka.
- Ty jestes Bill? -spytala w moim jezyku, byla pol naga. Jej glos i jezyk w jakim do mnie mowila uspokoil mnie, od razu wstalem z lozka i przytulilem sie do niej czujac sie troche swojo. Mimo iż to byla prostytutka, a tacy ludzie kojarzyli mi się z brudem to jakoś jej głos i język podziałał na mnie w tej chwili kojąco.
- Slodki..-mruknela i usiadla ze mna na lozku gładząc cały czas moją dłoń.
- Co jest czemu tu jestem? -spytalem patrzac na nia, liczyłem na to,że może ona coś mi powie.
- Ukrywaja Cie, ktos chce Cie kupic..a teraz juz zabrac korzystajac z tego, ze Tom jest w wiezieniu. On nie wyjdzie do poki Vladimir nie zalatwi mu czegos. Tom straci wszystko, ale wyjdzie z wiezienia.. -mowila, a ja patrzylem na nia nie mogac w to wszystko uwierzyc. Tak jak obiecal mu ten Martin straci wszystko jak mnie nie odda. Spędziłem w tamtym miejscu naprawdę przykre i ciężkie chwile, praktycznie cały czas byłem sam, a w uszach odbijał mi się dźwiek jęków i stęków, krzyków dziwek i ich partnerów, to mnie przerastało..
(...) Gdy sprawa ucichła zamieszkalem z Vladimirem, ktory poprzez tlumaczy nauczyl mnie jego ojczystego jezyka. Przez ten caly czas na prosbe Toma jadlem te tabletki, ktore rzekomo skutkowaly jak tlumaczyl lekarz, choć sam w to wątpiłem bardzo. Od tego zdarzenia minely juz dwa lata, nie pamietalem Toma. Chyba nawet przestalem do niego cos czuc, bylem pochloniety studiami w Moskwie, nie myslalem o nim juz wcale. Pewnego dnia wracajac ze szkoly Vladimir podjechal na przystanek gdzie stalem.
- Wsiadaj -powiedzial, wiec zrobilem to i przywitalem sie z nim calusem. Wital sie tak ze mna tylko wtedy gdy bylismy sami i nikt nie mial o tym wiedziec.
- Co slychac ? -spytal
- Dobrze, a Ty skad wracasz? - zapytałem zapinając pas
- Z ambasady..
- Po co tam byles? -spytalem
- Tom wychodzi z wiezienia za miesiac i deportuja go tutaj..- Gdy to uslyszalem mruknalem, wstrzasnelo to mna okropnie. Poczulem, ze nie chce tego, ze nie tesknie za nim i ze dobrze mi bez niego tu z tymi ludzmi, ktorzy stali sie dla mnie rodzina.
- Zrob cos..
- Przestan.. Obiecales -mruknal poważnie.
- Nie chce go i boje sie -mowilem ściskając w dłoni kubek
- Dasz rade Bill, to Twój partner..
- Nie chce wyjezdzac stad.. tu mi dobrze z Toba.. Vladimir.. Wiele dzieki Tobie osiągnąlem, nawet nie wiesz jak sie zżyłem z ludźmi z tego domu..
- Bill..zostaniecie tu. Tom jest teraz nikim.. nie ma nic, rozumiesz? Wiec nigdzie nie pojedzie, bo nie ma dokąd, sam liczy na pomoc z mojej strony..-powiedzial i spojrzal na mnie, nigdy bym nie pomyslal, ze tak sie stanie i tyle przejde. Teraz mialem mieszane uczucia, znow od dwoch lat po raz kolejny dzialo sie cos wbrew mojej woli i nic nie moglem zrobić.
- Powiedz zeby tu nie wracal.. mozesz to zrobić i on nie bedzie mial prawa tu wrocic..-bylem egoista, ale nie chcialem powrotu Toma, nie widzialem go ponad dwa lata i w sumie nie rozmawialismy ani raz od tamtej pory, wiec teraz balem sie tego jeszcze bardziej.
- Nie moge.. -mruknal i ruszyl do domu, caly czas myslale co zrobic by nie wrocil. W domu rozebralem mundurek szkolny i usiadlem na kanapie patrzac na psa, ktory gryzl swoja zabawke. Zastanawialo mnie to jak teraz bedzie gdy wyjdzie.. Jaki on będzie, czy taki jak wcześniej czy może jeszcze gorszy? A może wystraszony? Różne opowieści słyszałem o wiezieniu, zresztą jak go zamknęli czytałem wiele, bo jeszcze wtedy się o niego martwiłem.
I stalo sie, minal miesiac..Wszyscy w domu czekali az wroci Tom, ja siedzialem w swoim pokoju, uslyszalem jak podjezdza samochod na posesje Vladimira. Psy churem zaczely szczekac na obcego, wiedzialem, ze to on. Dlugo nie wychodzil na gore, dopiero po jakiejs godzinie uslyszalem jak naciska na klamke i wchodzi do pokoju, serce podeszło mi do gardła, nie wiedziałem jak się teraz zachować...

2 komentarze:

  1. ahaaa jaki zwrot akcji :O tego wgle sie nie spodziewałam! rany dodaj szybciutko nexta :O <3 /K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłeś przerwać odcinek, w tak drastycznej chwili!?!
    Szybko napisz coś nowego, proszę.; )

    OdpowiedzUsuń