środa, 21 maja 2014

38.

Stałem tak przed nim na mrozie w jakiejś bluzie, przyglądał mi się przez cały ten czas, nie wiem czy spodziewał się tego co teraz powiem, sam się sobie dziwiłem, ale chyba inaczej już nie umiałem. Dzięki niemu nie poznałem innego życia, nie mogłem, bo zabronił mi dosłownie wszystkiego co było tylko możliwe dla mnie. Każdy nawet mama, o Mario nie wspomnę raczej odradziłby mojej  decyzji, ale musiałem jakąś podjąć, może nie do końca zbyt dobrą dla siebie, ale dla naszego dziecka tak. Zbliżyłem się niepewnie do brata i przytuliłem się do niego, objął mnie wciąż czekając na jakiekolwiek słowo ode mnie, a ja odezwałem się w końcu cicho.
- Wyjdę za Ciebie Tom, cokolwiek się stanie i jakiekolwiek będą konsekwencje mojej decyzji, zgadzam sie.
- Mówisz poważnie Bill? -spytał nie dowierzając mym słowom, aż się złapał za głowę, widziałem jego szczęście,które w sekundzie wymalowało się na tej jego pięknej twarzyczce, aż samo mi się uśmiechnęło, gdy na niego patrzyłem. Skinąłem delikatnie głową, a on przysunął się do mnie i po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku, tak dawno się nie całowaliśmy, ani nie zbliżaliśmy się do siebie,że czułem to szczęście i bezpieczeństwo, brakowało mi tego dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę. Wiedzieliśmy oboje, że czeka nas długa i poważna rozmowa, mimo iż nigdy nie  stawiałem Tomowi warunków to miałem zamiar zaznaczyć mu, że jeśli pokaże mi się po raz kolejny z takiej strony to ucieknę od niego tak daleko jak to będzie tylko możliwe. Musnął ostatni raz moje gorące i pełne usta po czym chwycił mnie za rękę i poszliśmy do domu, gdzie wszyscy zaczęli nam szczerze gratulować, mama aż się popłakała, przytuliłem ją mocno i wyszeptałem na ucho.
- Mamusiu... ja wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, postaram sie zrobić wszystko by nie cierpieć..      
- Billy mam nadzieje, że nie zaznasz znów krzywdy przez niego -wyszeptała mi na ucho, a ja pokiwałem głową i pogłaskałem ją ocierając łzy. Zjedliśmy wspólnie posiłek, a po nim wszyscy zaczęli rozpakowywać swoje prezenty, w większości dostałem rzeczy dla maluszka, to była sprawka mamy, która rozpowiedziała rodzinie o mojej przypadkowej ciąży. W sumie cieszyłem się z tego, bo czego jak czego, ale takich rzeczy było potrzeba, gdy miało przyjść na świat dziecko. Po tym całym wieczorze, który nie był taki zły jak sobie wyobrażałem udaliśmy się z Tomem do mojego pokoju na górę. Usiadłem na łóżku, a on podszedł i usiadł obok tuląc głowę do mojego brzuszka, to było słodkie. Zacząłem głaskać go dłonią po głowie, a on mruczał.
- Wrócisz ze mną do LA? -spytał, a ja spojrzałem przed siebie zamyślając sie na moment, w razie czego nawet nie miałbym jak uciec od niego, nie wiem czemu zakładałem od razu straszny scenariusz, może dlatego, że tak wiele mnie życie nauczyło? Swój wzrok przeniosłem na Toma i pokręciłem głową na 'Nie'  
- Dlaczego? Mam tam pracę, domek.. Bill ja mam tam życie. -powiedział poważnie podnosząc sie
- Tom, a ja mam tutaj życie, niedługo przyjdzie na świat. Chcę żebyś tutaj przyjechał, proszę Cie.. 
- Bill do cholery, a co mnie tutaj czeka co? Ja wiem, że nie chcesz jechać znów i być wśród obcych, bo pamiętam, że nieźle się tam wynudziłeś, ale teraz będziemy mieć dziecko, będziesz się nim zajmował, więc nie będzie źle.. bedę starał sie być w domu wcześniej i w ogóle..                                
- Tom ja naprawdę nie chce, uszanuj coś co mowie chociaż raz i zrób to dla mnie..-mówiłem cicho  
- Chyba się nie dogadamy Bill.. -uparł się patrząc na mnie, było mi przykro,że tak nalegal wiedząc ile mnie to kosztuje i jak bardzo cierpiałem w tym głupim Los Angeles, bo to nie było miasto dla mnie.                        
- Chcę żebyś zaczął tutaj życie ze mną, o nic więcej Cie nie proszę. Ty masz tutaj znajomych, ja także. Jeszcze na początku jak się tutaj wprowadziłem do Ciebie to żyło się nam dobrze, wiec czemu nie?         
- Bo Bill tutaj nie mam dużych możliwości na zrobienie kariery, a tam mam i to duza, sam wiesz..                   - Tom, jest wiele rozwiązań, dobrze o tym wiesz, prosze Cie zastanów się chociaż, słyszysz? -spytałem         - Jasne, zastanowić się mogę -odezwał się i wstał z łóżka, zaczął sie przy mnie rozbierać, a gdy byl w samych bokserkach ułożył się na łóżku i przykrył sie. Zrobiłem to samo, rozebrałem sie do bielizny i położylem się obok niego, spojrzeliśmy na siebie, zaczął mnie głaskać delikatnie tak by sprawić mi przyjemność. Uśmiechnąłem się do niego lekko, wciąż jednak myślałem o tym o co przed chwilą sie lekko sprzeczaliśmy. Fakt faktem nie nauczyliśmy się wzajemnie słuchać, nie umieliśmy wyciągnąć z tego plusów, ja widzialem same minusy, ale to przez to co pokazał mi gdy tam u niego bylem. Czułem się tam jak lalka, którą każdy może rządzić i przestawiać z miejsca na miejsce, więc według mnie Tom nie powinien mieć do mnie zadnych pretensji, że nie chce tam jechać, bo doskonale wiedział, ze to przez niego na to wszystko zle patrze, chciałbym żeby było dobrze, ale nie potrafiłem znów zgodzić sie na to...                                             - Daj mi buzi -mruknął cicho leżąc na plecach i patrząc w sufit, lekko się wiec nachylilem i zawisłem nad nim zbliżając swą twarz do jego, pocałowałem go delikatnie, a później troszkę namiętniej.              
- Spałeś z kimś? -spytał mnie w końcu, a ja zamyśliłem sie na chwilę.                                               
- Ale chodzi Ci o seks, czy spanie w jednym łóżku? -spytałem dla pewności by powiedzieć mu prawdę.       - Chodzi mi o to i o to -powiedział i w tej chwili podparl się na łókciu odwracając się do mnie przodem.   
- No to seksu nie uprawiałem z nikim, a spałem kilka razy z Mario -powiedziałem, a on mruknął cicho i znów przewrócił się na plecy, chyba nie lubiał mojego przyjaciela.
- A Ty Tom? -spytałem ciekaw patrzac na niego, chociaż każdy głupi na moim miejscu znałby odpowiedzieć wiedząc jaki jest Tom Kaulitz..                    
- Ja sypiałem, wiesz jak bardzo lubie seks..ale nawet nie wiesz jak się ciesze, że Ty nie -powiedział i chwycił mnie za rękę. Nie miałem do niego o to żalu, bo to był tylko facet, do tego nie byliśmy ze sobą. 
- Ja też miałem do tego prawo, wielokrotnie mieliśmy nawet okazje z Vladimirem, ale nie dopusciłem nigdy do tego.              
- A Vladimir coś do Ciebie? -spytał zdziwiony, gdyż on miał żonę i zawsze był według niej wierny.          
- Nie... czasem tylko mu się zwierzalem, przytulał mnie, to wszystko -mruknąłem spokojnie.     
- Spoko.. pojedziemy tam w odwiedziny jak urodzisz,na pewno się ucieszą -zaśmiał się Tom patrząc na mnie, teraz wyglądał tak ladnie, nie brzydziłem się jego tak jak po wyjściu z więzienia.                
- Jesteś spiący Tom? -spytalem chcąc z nim jeszcze porozmawiać, tyle ze sobą nie rozmawialiśmy, że miałem ochote przegadać całą noc, miałem mase pytań do niego.          
- Nie, ten dzień mnie wyczerpał, ale i postawił na nogi, że ciężko będzie mi zasnąć przy Was -powiedzial pokreślając ostatnie słowo na które się uśmiechnąłem, bo mowił o maluszku jakby tutaj przynajmniej był i to było bardzo mile z jego strony,nigdy taki nie był i troche mnie to dziwilo..                            
- Chciałbym żebyśmy sobie wiele rzeczy nie wyjaśnilili..          
- Jakich Bill? -spytał chyba nie wiedząc o co mi chodzi, nie wiedziałem czy bedzie chcial do tego wracać, lecz zamierzalem nalegać, tyle nocy przez to nie spałem, że musiałem spytać i dowiedzieć się wreszcie prawdy o tym, o czym nikt nie chciał ze mną rozmawiać jakby to była tajemnica świata.
- Dlaczego Cię zamknęli, dlaczego mnie wywieziono do Rosji?              
- Oh Bill.. pobiłem kogoś ciężko, musiałem Cię chronić, bo bałem się, że Cię mi zabiora .                      
- Ale kogo i czemu ktoś miałby mnie gdzieś zabrać?                          
- Nie pamiętasz jak był u mnie w firmie Martin? Powiedzial, ze jak Ciebie nie oddam zostane bez niczego..tak tez sie stalo, nie oddałem Ciebie i zostałem bez niczego. Gdyby nie Vladimir i Antonio pewnie wyglądałbym tak samo jak wtedy gdy wyszedłem z więzienia..-mruknął niezadowolony spogladajac na mnie, a po chwili odezwal sie znow.
- Nie rozmawiajmy o tym juz, nie chce do tego wiecej wracac Bill.
- Jasne..-wyszeptalem cicho po czym przysunalem sie bardziej by sie przytulic.Nic chyba dalej z tego nie rozumiałem, ale widziałem po samej jego minie,że męczy go rozmowa o tym. Objal mnie i pocalowal w szyje, a pozniej sie w nia wpil. Mruknalem cichutko i przymknalem oczy, to co robil bylo bardzo przyjemne.
- Mmm Tomy..
- Podoba Ci sie? -spytal szepczac w moje ucho i lekko przygryzl jego platek tak, ze jeknalem.
- Bardzo..-powiedzialem cicho i przytulilem sie do niego. Odsunal sie i gladzil moj bok. Zasnalem tak dosc szybko.
     Nastepnego dnia obudzily mnie dzieciaki ciotki, biegaly po domu i piszczaly. Mruknalem przeciagajac sie leniwie Tom jeszcze spal. Przykrylem go i wstalem ubierajac szlafrok na siebie, zszedlem powoli na dol i spojrzalem na maluchow.
- A co wy ? spania nie macie? -spytalem z usmiechem, chyba sie wystraszyly, bo spojrzeli na mnie smutno.
- Pszepraszamyyyy wujku..-powiedzial starszy i zlapal za reke mlodszego, podszedlem blisko do nich i poglaskalem ich po glowie smiejac sie cicho.
- Nie macie za co przepraszac -mruknalem i zauwazylem mame w kuchni, przyszedlem do niej i usiadlem na przeciw przy stole.
- Wyspales sie? -spytala spokojnie
- Szczerze to tak sobie -powiedzialem nalewajac sobie soku.
- Ja tez jakos nie mialam okazji dluzej pospac -wskazala skinieciem glowy na dzieciaki, zasmialem sie i usiadlem na przeciw niej.
- Tata spi? czy tez juz nie?
- Taty nie ma, poklocilismy sie po Wigilli wczoraj i wyszedl..-mruknela obojetnie upijajac lyk czarnej kawy.
- Jak to? przeciez sa swieta, gdzie on poszedl..-westchnalem troche zly, a ona odezwala sie.
- Jak bedzie chcial to Ci powie, a siedzi pewnie w garazu, bo nie slyszalam zeby wyjezdzal gdzies..-slyszac ostatnie slowa mamy poderwalem sie i mimo iz bylem w szlafroku to zalozylem na niego kurtke co musialo komicznie wygladac, ale mialem to gdzies. Wyszedlem z domu i szybko ruszylem do garazu, bylo okropnie zimno, a snieg pod nogami tylko chrupial. Powoli udalo mi sie otworzyc drzwi do garazu, ale rece z zimna to mi juz odpadaly. Wszedlem do srodka chuchajac na swoje dlonie, mama miala racje, tata tu byl. Otworzylem samochod i spojrzalem na niego, byl oparty o rozciagniety fotel, odwrocil swoja glowe i spojrzal na mnie.
- Matka Cie przyslala? -spytal
- Nie.. sam chcialem tu przyjsc. Moglbys wrocic do domu?
- Jak ona sie wyniesie to wroce..-mruknal nieprzyjemnym tonem i podal mi rekawiczki widzac wczesniej jakie mam dlonie.
- Tato prosze Cie..sa swieta i chcialbym zeby bylo jak w swieta byc powinno..
- Idz do siebie.. slyszysz? -mruknal nieprzyjemnie, wiec w obawie, ze zacznie na mnie krzyczec wysiadlem zly i ruszylem znow przez podworko do drzwi, akurat Tom stal w drzwiach i palil papierosa, zaklnalem pod nosem wiedząc, że bedzie zły gdy mnie zobaczy.
- Ty sie dobrze Bill czujesz? -spytal niezadowolony z mojej nieodpowiedzialnosci.
- To tylko kawalek, przeciez zaraz sie ubiore..-mruknalem i minalem go w drzwiach po czym udalem sie szybko na gore do sypialni. Ubralem na tylek wygodne dresy i jakas koszulke.
- Tom? -krzyknalem z gory
- Co? -odkrzyknal
- Zapal w kominku!
- Bill nie chce mi sie poza tym ide zaraz na spacer z maluchem.
- Chodz tu nie bede krzyczal! -mruknalem i usiadlem na lozku czekajac na niego.
- Mam sam siedziec w domu? -spytalem gdy przyszedl
- Nie, no to ubierz sie wyjdziemy razem..-powiedzial przygladajac mi sie..
       Wyszlismy z domu oboje, Tom pchal wozek, a ja szedlem obok. Bylo naprawde zimno. Idac tak powoli spotkalismy jego byla dziewczyne, mimo lodu jaki byl posypany odrobina piasku ona chyba miala to gdzies, bo szla swobodnie na wysokich szpilkach. Byla naprawde sliczna i jako o jedynej nigdy nic zlego nie powiedzial, widzialem jak na nia patrzyl gdy podeszła do nas.
- Czesc Tom -powiedziala z usmiechem patrzac na niego.
- Czesc mala..-mruknal i lekko ja pocalowal w policzek co mnie nieźle wkurwiło na początek.
- Widze, ze rodzine znacznie powiekszyles..-zasmiala sie, a mi zrobilo sie glupio, bylem w  koncu od niej duzo mlodszy. W ogole nie pasowalem do nich.
- Troszke..-rozesmial sie i odezwal do mnie.
- Bill wroc do domu z malym, ja pozniej przyjde -powiedzial zostawiajac mi wozek i odszedl. Zachowal sie jak idiota, przeciez juz ledwo sam chodzilem, a mialem pchac jeszcze ciezki wozek ciotki. Z dala widzialem jak objal ja w pasie, bylo mi strasznie przykro. Ruszylem powoli do domu pchajac wozek, gdy po dluzszym czasie udalo mi sie dojsc do domu zostawilem dziecko na dole i poszedlem do sypialni zeby sie polozyc. W nocy jakos po 3 wrocil Tom, polozyl sie obok mnie, przez lekko uchylone oko obserwowalem go. Wyjal telefon i zaczal pisac wiadomosc.
- Dobrze dzis kotku zagralas..;) -napisal do niej, a ona po chwili odpisala.
- Ma sie zdolnosci aktorskie haha, ale tak naprawde przy nim kazdy by tak zagral, jest strasznie naiwny
Gdy to napisala nie moglem uwierzyc w to co czytam, pisali o mnie i to Tom z ktorym sie zareczylem. Coś mi tutaj nie grało, bo niby po co w takim razie się zaręczyliśmy?
- To prawda, jest bardzo naiwny ;D niedlugo jak urodzi zabiore mu nasze dziecko i bedziemy juz szczesliwi razem..-napisal
- Kocham jak mowisz, ze to nasze dziecko..-napisala szybko
- Bo ono jest nasze :) jeszcze chwile, wszystko jest na dobrej drodze..
- Wiem to doskonale Tommy..-napisala.
- Dobra niunia ide spac, kocham Cie bardzo, dobranoc .
- Ja Ciebie tez misiu, papa ;* -nie moglem uwierzyc w to co przeczytalem, do oczu naplynely mi lzy jak moglem byc tak naiwny. Boze.. caly czas sie mna bawil. Chciał mnie tak wystawić po tym wszystkim, to nie mogła być prawda, dlaczego, po co?!
Wyjal drugi telefon i cos tam pisal z kims, dostal wiadomosc od jakiegos Marka
- I co? wyruchales juz ta kurwe cięzarówe?
- Hahah jeszcze nie -napisal z usmiechem na ustach.
- To na co czekasz?
- Zabiore sie za to niebawem i zdam Ci relacje haha -zasmial sie cicho. Udalem, ze sie przebudzam, musialem sie rozplakac, nie wytrzymywalem. Spojrzalem na Toma i rozplakalem sie glosno, nie wiedzialem za co tak bardzo mnie chce skrzywdzic i dlaczego, on szybko schowal telefon i spojrzal na mnie.
- Czemu placzesz Bill ? - spytal z troska w glosie, jeszcze bardziej sie rozplakalem, kochalem go chyba i to dlatego tak na mnie dzialalo, bolało okropnie to co zobaczyłem.
- Boje sie porodu..snilo mi sie, ze wszystko bedzie zle..- wymyslilem zeby udawac, chociaż to nie był dobry pretekst, ale chyba uwierzył żeby być sam spokojny.
- Nie placz, przeciez bede przy Tobie Billy..-wyszeptal mi na ucho i otarl moje lzy spojrzalem w jego oczy, patrzyl na mnie bylem ciekaw co czuje gdy na mnie patrzy.
- Juz lepiej? -spytal gdy sie uspokoilem. Skinalem glowa, a on mnie pocalowal.
- No to spij juz..-wyszeptal i gladzil moj bok dotad az zasnalem.
       Nastepnego dnia obudzilem sie juz z mysla, ze niedlugo bede musial uciekac. Tylko za co? nie mialem pieniedzy, nie wiedzialem dokad i co teraz? Korzystajac z okazji, ze Tom spi zabralem mu jakies pieniadze z kieszeni i tak pewnie nie bedzie wiedzial z tego nic. Musialem sie teraz jakos zabezpieczyc, bylo mi tak przykro, ze najchetniej zaszylbym sie gdzies i zasnal na zawsze. Gdy zszedl Tom poprosilem by pojechal ze mna na zakupy. Staralem sie wybierac drogie rzeczy zeby moc je pozniej sprzedac. Po udanych zakupach Tom wciagnal mnie do toalety.
- Pobawmy sie troszke.. chyba mi sie nalezy za te zakupy hm? -usmiechnal sie, sprawil ze poczulem sie jak dziwka, ktora daje dupy za rozne rzeczy. Do tego w toalecie?
Skinalem lekko glowa i westchnalem klekajac przy nim, widzial ze mi ciezko, ale nie obchodzilo go to chyba. Ssalem jego pale dosc dlugo, a gdy sterczala zsunal moje leginsy i kazal mi na sobie usiasc, zrobilem to, a on zaczal mnie posuwac przy okazji gladzil moj duzy brzuch. Jeczalem glosno, to nie bylo przyjemne wcale. Po chwili odwrocil mnie do siebie tylem, oparlem sie o sciane, a on dlonmi rozchylil moje posladki, wsunal olbrzyma w moj tylek dosc szybko i zaczal mnie posuwac  klepiąc w tylek.
- O tak..-mruknal w moje ucho strasznie dyszac.
- Zwolnij, bo to nie przyjemne..-wyszeptalem cicho, a on wyjal swojego chuja i wsunal palce, zaczal mnie nimi posuwac, mocno nimi wykrecal i ruszal w srodku.
- O Boze Tom..-jeknalem patrzac ze lzami w oczach w sciane.
- Tak lepiej? -spytal z nuta ironi, to bolalo okropnie. Na sam koniec wpil sie w moje usta i przytulil mnie, moje cialo bylo niczym wrak gdyby mnie nie przytrzymal opadl bym...
  (..)  W domu kiedy lezalem juz na lozku zaczal mnie okropnie bolec brzuch. Zawolalem go chcac nie chcac
- Tom szybko..chodz.-jeknalem glosno, a on przyszedl
- Co Ci sie dzieje? -spytal
- Zadzwon po pogotowie, nie moge wytrzymac..-jeknalem, a on zdenerwowany szybko wybral numer. Po kilkunastu minutach przyjechal lekarz z sanitariuszami. Okazalo sie, ze moj stan jest bardzo powazny.
- Prosze mnie posluchac.. jesli urodzisz mozesz umrzec, rozumiesz co mowie? -spytal mnie w drodze do szpitala, Tom patrzyl na mnie przez caly czas.
- Dlaczego? -spytalem trzymajac sie za brzuch.
- Bo to bedzie powazna operacja..jest zbyt duze ryzyko, w szpitalu ocenimy stan.
Gdy bylismy na miejscu po badaniu podpieli mi kroplowke i przyszedl lekarz, Tom siedzial obok.
- Tak jak myslalem, ryzyko jest ogromne. Jesli urodzisz na 99% umrzesz..musisz liczyc sie z ta decyzja zanim ja podejmiesz..ale musimy wiedziec teraz, bo nie wiemy jak z Toba postepowac, wiec?
Spojrzalem ze lzami w oczach na Toma, trzaslem sie caly, tak bardzo sie balem.
- Tom.. co teraz? -spytalem roztrzesiony patrzac na niego
- Urodz..-mruknal patrzac na mnie, wtedy wtracil sie lekarz
- Jesli urodzi to umrze..wie Pan o tym? -spytal dla pewnosci
- Wiem.. -mruknal, gula podeszla mi do gardla rozplakalem sie glosno czujac jaki jestem mu obojetny, nie liczylo sie nic wiecej tylko to czego chce kosztem mojego zycia.
- Bill nie placz, bedzie dobrze.-odezwal sie po chwili patrzac na mnie zimno.
- Przeciez moge umrzec, a raczej to jest pewne..-jeknalem ocierajac lzy
- Wiem Bill..ale moze akurat sie ulozy..nie boj sie, zalatwie lepszego lekarza -mruknal, uspokoilo mnie to chociaz dalej myslalem o tym co bedzie, o tym,że jednak mogę umrzeć.
   Kilka dni pozniej wyszedlem ze szpitala, czulem sie juz normalnie. Razem z Tomem wracalismy samochodem, patrzylem przez szybe, padal okropnie deszcz. Spojrzalem na niego z boku, tak bardzo mi sie podobal i tylko dlatego ze bylem tak naiwny bawil sie moimi uczuciami. Gdybym wtedy w nocy zasnal nie dowiedzialbym sie nigdy, ze chce mi tak zrobic. Z glowy przez caly czas nie moglo mi wyjsc jak mogl sie tak zachowac wobec mnie. Nie mialem juz nawet sily plakac, wszystko sie posypalo. Rodzice sie strasznie poklocili, zostalem calkiem sam i na nikogo nie moglem liczyc, bo kazdy byl zajety soba. Bylo coraz blizej porodu, a ja bylem wykonczony tym wszystkim, do tego za kilka dni musialem uciekac.
- Czemu milczysz? -spytal po chwili
- Zle sie czuje..
- To moze zjesz cos w koncu, bo dziecko wykonczysz..-mruknal, obchodzilo go tylko dziecko, o mnie juz nawet nie mowil, ale to mniej wazne..                
W domu od razu sie polozylem, on zasiadl ogladajac mecz. W glowie ukladalem plan gdzie moglbym pojechac i sie zatrzymac. Postanowilem wyjechac do Turcji. Tom nigdy nie przepadal za Turkami, zle mu sie kojarzyli. Przeliczajac wszystko to mialem na poczatek troche pieniedzy, a dalej poszukam jakiejs pracy. Nie chcialem mu oddac dziecka, pokochalem je bardzo. Pogodzilem sie z tym, ze mial mnie za totalne gowno chociaz na poczatku przeplakalem kilka nocy i samotnie spedzonych dni gdy jego nie było, bo zabawiał sie z jego dziewczyną. Obawialem sie troche jak sobie poradze, zostalem zupelnie sam z tym wszystkim i musialem zaczac sobie samodzielnie radzic. Spojrzalem na Toma, ktory trzymal w rece telefon i usmiechal sie, chyba serio byl w niej zakochany tylko po co mnie zrobil to przedstawienie? dlaczego mi sie oswiadczyl? chyba tylko po to by nie wzbudzic podejrzen z mojej strony. Przemyslajac to wszystko doszedlem do wniosku, ze od poczatku bylo to ustawiane, bo doskonale wiedzial,ze nie oddam mu dziecka. On byl naprawde podly i nigdy sie dla niego nie liczylem. Szkoda tylko, ze bylem tak strasznie naiwny...
     (..) Kilka dni pozniej nadszedl dzien mojej ucieczki, o ktorej nikt nie mial pojecia...

1 komentarz:

  1. gdzieś od połowy odcinka aż do końca moja mina wyglądała tak :OOOOOOOOOOO naprawdę po tych zaręczynach miałam już taką nadzieje, że będzie miedzy nimi dobrze, a tu taki cios. Tak samo myślałam, że Tom juz sie poprawi, będzie się starał, a wychodzi na to że wgle mu nie zalezało na Billu ;O dlaczego tak namieszałeś?! nie dość że znikasz na 2 tyg to jeszcze z takimi katuszami do nas wracasz! nie ładnie postępujesz :D /K.

    OdpowiedzUsuń